właśnie wróciłam z moją kozą z Katowic z wystawy budowli z klocków Lego. Nie sądziłam, że tak jej się spodoba :) biegała między gablotami i mówiła, że jest "zafascynowana" ;)
więc wszystko super fajnie, aż do momentu w którym opuszczałyśmy już wystawę, oczywiście wyjście sprytnie było zrobione tak, że trzeba przejść przez sklepik Lego ;) i muszę Wam powiedzieć, że kiedyś to będę musiała nerkę sprzedać, bo ta moja córka mnie zrujnuje ;) dziś może jakoś lightowo przeszło ale gdy zobaczyłam te wszystkie klocki i klocuszki na półkach to aż mnie portfel zaczął boleć ;)
dziś idziemy do znajomych, a tam zawsze jest wineczko, piweczko i dobre jedzenie... i już jestem rozdarta... bo z jednej strony dieta i już troszeczkę, ociupeńkę luźniejsze kiecki - a z drugiej strony błogi luz, fajne towarzystwo i pełne jedzenia talerze. Tylko przecież nie mogę rezygnować z wyjścia gdziekolwiek, bo jestem na diecie. No nic, zobaczymy, byle nie poszaleć za bardzo. Miłej soboty