właśnie wróciłam z moją kozą z Katowic z wystawy budowli z klocków Lego. Nie sądziłam, że tak jej się spodoba :) biegała między gablotami i mówiła, że jest "zafascynowana" ;)
więc wszystko super fajnie, aż do momentu w którym opuszczałyśmy już wystawę, oczywiście wyjście sprytnie było zrobione tak, że trzeba przejść przez sklepik Lego ;) i muszę Wam powiedzieć, że kiedyś to będę musiała nerkę sprzedać, bo ta moja córka mnie zrujnuje ;) dziś może jakoś lightowo przeszło ale gdy zobaczyłam te wszystkie klocki i klocuszki na półkach to aż mnie portfel zaczął boleć ;)
dziś idziemy do znajomych, a tam zawsze jest wineczko, piweczko i dobre jedzenie... i już jestem rozdarta... bo z jednej strony dieta i już troszeczkę, ociupeńkę luźniejsze kiecki - a z drugiej strony błogi luz, fajne towarzystwo i pełne jedzenia talerze. Tylko przecież nie mogę rezygnować z wyjścia gdziekolwiek, bo jestem na diecie. No nic, zobaczymy, byle nie poszaleć za bardzo. Miłej soboty
MonikaSeget
14 marca 2015, 18:45A ja wczoraj byłam z moim "Koziskiem" w Galerii a o Lego zapomniałam :( ... . A może to i dobrze? Bo mimo jej prawie 15 lat na coś na pewno by mnie naciągnęła... .
Aniutka2015
14 marca 2015, 21:18hahahaha dziecko zawsze będzie dzieckiem ;)
witaaminkaa
14 marca 2015, 12:50W Zabrzańskim M1 też była podobna wystawa. I mnie też portfel bolał.... Oni specjalnie tak robią by rodzice kupowali
Aniutka2015
14 marca 2015, 12:52nooooo to się nazywa biznes ;) wszędzie gdzie się z dzieckiem wybiera człowiek to musi mieć kasę, masakra