niektóre oczywiście
no bez obrazy moje drogie. Wiadomo, że nie można wszystkich wkładać do jednej szuflady. Ale normalnie ręce czasem mi opadają.
Mam w pracy "koleżankę", z musu siedzimy naprzeciw siebie. Górnolotnie wiąż powtarza, że musimy się trzymać razem, że powinnyśmy się wspierać...bo w pracy czasem różnie bywa, są lepsze i gorsze okresy. Jak mantrę powtarza, żeby trzymać wspólny front...
Po czym właśnie się dowiaduję, że obrabia mi tyłek aż iskrzy. No rany julek, powiem Wam że odechciewa się wszystkiego. I dlatego często pokutuje takie przeświadczenie, że lepiej pracować z facetami. Przez takie jak ona mamy opinię plotkar, chociaż ja w to do końca nie wierzę. Nie wierzę, że wszystkie takie jesteśmy!
aaaaa powiem Wam jeszcze, że moja koleżanka gdy zaczęłam chudnąć i gdy w pracy dziewczyny zaczęły to komentować, to po każdym takim publicznym chwaleniu trzaskała drzwiami, wychodziła ze wściekłą miną z pokoju i 2 dni nie odzywała się do mnie
no nie powiem, miałam wtedy 2 dni spokoju...
ale po którymś takim wyskoku i po ciągłym jej narzekaniu "że ona ciągle puchnie (!)i nie chudnie a ja jakoś chudnę" wkurzyłam się i powiedziałam jej, że samo się nie zrobi, mnie tego tez nikt nie dał za darmo. Ja aby zrzucić te kg ciężko pracuję i wiele rzeczy sobie odmawiam.
Obraziła się, teraz na temat odchudzania w ogóle nie rozmawiamy bo i po co? żebym słyszała wciąż, że puchnie i woda jej się zatrzymuje...mówi tak przegryzając ciastko z kremem
praca to praca, współpracowników często się nie wybiera...ale pracować z kimś komu się nie ufa, bo gdy tylko zamkniesz drzwi "obrobi" Ci dupę... powiem Wam, niefajne to jest.