Nieźle co, przeliczanie na kostki smalcu to jakiś hardkor. No nic ale taka jest bolesna prawda. Do 20 sierpnia maja one zniknąc z mojego ciała i już.
Czasem jak tak patrze na to moje cielsko to mam ochotę sie poddać, bo człowiek zdaje sobie jak dużo pracy przed nim i ile wyrzeczeń to będzie kosztowało. No ale z drugiej strony jak pomyslę sobie jak wyglądam i że lato już tuż tuż a ja nie mam co na siebie włożyć to niestety trzeba tyłek ruszyć i zrobić coś z tym.
Wczoraj u mamy szukałam jakiś starych spodni dzinsowych na strychu bo wiem że ona lubi przytrzymać lepsze pary. No i wyciągnęłam mi z 6 par, ja się nakręciłam bo zobaczyłam kilka całkiem fajnych no ale co dupa za dużo i nie wcisnęłam się w nie. Były tam jeszcze jedne, na moje oko mega duże i mówie do mamy nie no te będą za duże na mnie, no ale przymierzyłam i co? Holera jasna niestety leżą idelanie. Kompletna porażka.
W 2012 w październiku kupiłam sobie Levisy, nr 27 założyłam je raz potem zaszłam w ciąże i tak jakoś poszły do szafy. Wczoraj je wyciągnęłam jako moja motywacja i wiecie co wchodzą mi do kolan!!!!!!! To będzie ciężka walka......
No nic najważniejsze trzymać się i motywować ile się da aby nie stracić zapału.
Cieszę się też że zaczęłam biegać, to też motywuje, biegam co drugi dzień jak położę dzieci spać czyli tak około 20 -tej. Dobrze że coraz dłużej jest widno.
Buziaki trzymajcie się w ten weekend.