przez 2 tygodnie schudłam ok 2 kg. Podoba mi się. Jeszcze pół i będzie waga sprzed ciąży, a chciałabym jeszcze trochę dodać do zrzucenia.
W tym tygodniu nie ma małżowiny więc nie za bardzo jest mowa o wyjściu. Chodzę jednak na długie spacery z wózkiem, a dodatkowo wieczorem jak położę dziekcia spać ćwiczę dywanówki- choć czasem mega mi się nie chce. Razmi sie udalo zatrudnić babcie i pójść na basen.... co to byl za relaks:) no bardzo lubię. Uwielbiam ten dźwięk wody w uszach jak mam głowę pod wodą. To jest dla mnie na maksa relaksujące i uspokajające więc chciałabym choć raz w tygodniu się wybrać na basen.
Pilnuję też miechy, żeby było w okolicy 1500 kcal.co ciekawe od kiedy małżowina wyjechała prawie w ogóle nie jem mięsa. Jakoś nie mam potrzeby. Choć wiem że na dłuższą metę bez mięsa bym rady nie dała.
Dość ładnie że słodyczami się trzymam. W niedzielę maly kawałek tortu bezowego i wczoraj jedna gałka loda waniliowego. Jak dla mnie to duży sukces.w chwilach kryzysu podzeram migdały. No fakt że jadłam też 2 razy miód, ale wszystko się zmieściło w kaloryczność więc sobie pozwalam czasem.
Coraz lepiej mi też idzie z wodą.
Staram się też codziennie smarować i prawie mi wychodzi.
Alkoholu nie tklam ale jak nie ma małżowiny to mnie nie kusi więc to żaden wyczyn.
Dostałam od koleżanki opaske miband i trochę mnie motywuje, żeby wyrobić normę kroków. Troche, bo jak chodzę z wózkiem to liczy mi tylko połowę kroków:( no pewnie bierze się to z tego że nie da się iść z wózkiem i machać lapkami, hihi
Jeszcze tydzień jesteśmy same. Nawet jakoś to leci. Dobrze się nastawilam psychicznie i skupiam się na czym innym. Teraz weekend więc jutro jedziemy do koleżanki na cały dzień a w niedziele do babci. A potem już tylko 5 dni i będzie z nami tata :)
Miłego, aktywnego weekendu Wam życzę.