Ostatnio dodane zdjęcia

Sylwetka

Poprzednia Początkowa sylwetka
Obecna Obecna sylwetka
Cel Mój cel

O mnie

Czas w końcu osiągnąć wymarzoną sylwetkę.

Informacje o pamiętniku:

Odwiedzin: 9404
Komentarzy: 217
Założony: 23 września 2014
Ostatni wpis: 4 lutego 2015

Pamiętnik odchudzania użytkownika:
Soleddo

kobieta, 33 lat, Toruń

158 cm, 58.10 kg więcej o mnie

Postępy w odchudzaniu

Najskuteczniejsze odchudzanie w Polsce.

Wpisy w pamiętniku

4 lutego 2015 , Komentarze (13)

Jej. Zabiegany mam tydzień, ciągle coś do zrobienia.. 

Zapisałam się na mnóstwo wyzwań.. 

  • przysiadowe - zamówienie od mojego mężczyzny - stwierdził że jak już tak ćwiczę to mogę porobic przysiady - na pupę - "nie żebyś  potrzebowała ale... porób" :D
  • jakieś dwa na zrzucenie wagi - no jakoś się próbuję się zmobilizować do uwierzenia w jakieś minimalne straty
  • spalanie kalorii - bardziej niż ilości minut wolę liczyć spalone kalorie :D Byłam zapisana na wyzwanie 1000000 kcal - ale chyba się komuś zera pomyliły xD to nie jest możliwe tyle spalić do 29 lipca xD - po 4760 kcal dziennie :P, więc założyłam swoje - 45000 do końca maja - po okolo 350 dziennie :D (zapraszam :P)
  • 2 na pompki - chciałabym troche popracować nad ramionami :) a calkiem ładny program ktoś zrobił
  • skakanka... - wstyd ale nie umiem za bardzo skakać, kupiłam ładną skakankę i od wczoraj jakoś trochę bardziej ludzko już skaczę. Pierwszego dnia prawie zrobiłam sobie krzywdę tą skakanką - siniak na udzie mam do teraz - nie pytajcie jak bo nie wiem xD
  • no i moje największe wyzwanie na którym najbardziej mi zależy - beachbody insanity. :) Chcę to zrobić. Zaczęłam z opóźnieniem, ale.. trudno! A to wyniki pierwszego dnia - testu:
    • switch kicks - 68
    • power jacks - 43
    • power knees - 55
    • power jumps - 27
    • globe jumps - 8
    • suicide jumps(burpeeees :D) - 19
    • push-up jacks - 12
    • low plank oblique - 46 

No to chyba wszytskie :P Dużo. Jeszcze trzymanie się diety - no tak pi razy oko 1300 kcal. 

A w weekend siekła mnie jakaś wirusówka żołądkowa.. Cała noc się męczyłam. Ale w dzień najadłam się tabletek, jakieś naprawdę lekkie posiłki i przespałam całą niedzielę  i przeszło :) Mam nadzieję że nie wróci :P Uważajcie na to bo podobno mocno krąży - przynajmniej u mnie w Toruniu. 

Pozdrawiam i trzymam za Was wszystkie kciuki (kwiatek)

30 stycznia 2015 , Komentarze (6)

https://vitalia.pl/videos/1000-calorie-...

Musialam się pochwalić. :) Udało mi się zrobić te ćwiczenia. Przy rundzie z pompkami prawie sie popłakałam przez palące mieśnie.. Ale udało się. Jej. Jestem taka dumna. Dla wielu ludzi pewnie to pestka ale dla mnie w tej chwili to było ogromne wyzwanie. :)

Patrząc na to że w tygodniu ćwiczę po 40 minut maksymalnie bo nie mam zwyczajnie czasu na więcej - sesja się zbliża - to cieszę się z każdej przećwiczonej minutki.. Szczególnie że z dietą się nie wyrabiam - jak nie mam czasu to jem byle co.. staram się patrzec na kaloryczność posilku - zeby nie byl zbyt tuczący, ale wiadomo jak to jest z gotowcami.. Ech. 

Mam nadzięje ze wkrótce uda mi się jakos z tym ogarnąc.

I.. zapisałam się na wyzwanie skakankowe.. ale nie do konca wiem jak powinno sie skakac na skakance.. jako dziecko jakos za tym nie przepadalam i teraz mam braki... -.-' Takze chętnie przyjmę jakieś rady ^^

19 stycznia 2015 , Komentarze (3)

Witajcie :)

Wiem że to pamiętnik dotyczący odchudzania i tak dalej.. ale mam problem i nie do końca wiem co mam zrobić. Wiem czego chce. Ale nie wiem jak to i uzyskac i czy to jest do końca to czego powinnam chciec. Jej. Brzmi to wszystko problematycznie.. ale zacznę od początku.

Kilka dni temu - bodajże we wtorek, napisała do mnie moja... hmm, była przyjaciołka z prośbą o pomoc w napisaniu kilku programów w jezyku C. I ja chętnie pomagam ludziom i w ogóle. Tylko że porblem polegał na tym że od połtora roku się do mnie kompletnie nie odzywała - od niefortunnego mojego przyjazdu do niej - na jej zaproszenie z okazji moich urodzin. No i jakoś tak wyszlo ze przez dwa lata obie kompletnie sie zmienilysmy - dwa lata od skonczenia liceum. Na początku widywalysmy się dosyć często.. a potem wcale. Chyba każdy zna taką historię. No i nie było przyjemnie, nie mogłyśmy się dogadać. Obie z zakręconych nastolatek zmieniłyśmy się w zupełnie dwie inne osoby. Mnie trochę zycie zmusiło żeby w końcu dorosnąc, to że byłam już w długim związku (taak, z moim Kochaniem :*) tez sprawiło ze przestałam patrzec na świat przez pryzmat "ja" a zaczełam "my". To duzo zmienia w zyciu. Ona za to radośnie szła przez życie, bez rodziców nad głową (no ja niestety wciąż z nimi mieszkam) jedyną osobą o którą musiała sie martwić była ona i to była pierwsza rzecz którą widziałaś. Że poza nią to tak średnio świat ją obchodzi. Miała też nową przyjaciółkę z która jkoś bez problemu się dogadałam. I super było się spotkac itd.. ale róznica była zbyt duza szczególnie że ja nigdy nie ukrywam uczuć. Jak jestem zła to jestem i koniec. A jej sposobem na życie bylo obrażanie sie. Szkoda tylko ze ja na to nie lece. No i skonczyło się na tym ze z ulgą wróciłam do domu z postanowieniem zakonczenia tej znajomosci. I widac tak tez to wygladało do nie dawna z jej strony. Taa. Pomoc jej pomoglam ale tylko i wylącznie to. Nie dałam się wciągnąć w pogaduchy. Nic. Tylko wysłałam rozwiązane zadania i to wszytsko. No i myslalam ze mam ja z głowy i byłam bardzo zadowolona z siebie. Mogło tak zostać! 

No i ta przyjaciolka napisała do mnie kilka dni temu ze ma obrone pod koniec stycznia i ze chcialaby zebym przyjechala. A ja nie chce. Bardzo nie. Chce zeby ich nie bylo w moim zyciu. I nie chodzi o to że mam jakiś żal czy coś bo sama przedłożyłam chłopaka nad inne związki i nigdy nie miałabym o to pretensji. Ale zniknęła z mojego życia i wolałabym żeby tak pozostało. Jednak.. No kurcze. Jakaś drobna nutka nostalgii przypłynęła do mnie i nic nie zmieniło się z tym że nie chce jechac.. Ale nie chce jej urazić. Ani nic innego. ;/ Strasznie nie lubię takich sytuacji bo nie jestem mistrzem strategii. Wolałabym w twarz powiedzieć że było minęło i już nic nas nie łączy i odpuść ale raczej nie powinno się tak zachowac w stosunku do kogoś kto wyciągnął rękę do nas. I szczerze wcale nie chce ruszać się z domu kiedy moje Słońce wróciło niespodziewanie do Polski na kilkanaście dni. Ale na moje nieszczęście kiedy próbowałam się tym wymówić to się okazało że data nie jest ustalona i mam powiedzieć kiedy mi pasuje ;( No szlag.

14 stycznia 2015 , Komentarze (8)

Na skrupulatnej diecie jestem od poniedziałku. Regularnie ćwiczę. Stosuję dietę 1000 kcal. Czasem mam szaloną ochotę na rożne rzeczy - zazwyczaj niestety niezbyt zdrowe - ale wiem że jak je zjem to nie za wiele mi zostanie kalorii na spożycie na resztę dnia. Ale trzymam się. Czasem bywa mi przykro, ale to dopiero początek i muszę się przyzwyczaić. ^^ A trochę sobie pozwoliłam w przerwie świątecznej i niestety do złych nawyków człowiek się przyzwyczaja w trzy sekundy a do dobrych to już jest ciężko..

Ćwiczę challenge od Fitness Blendera. On jest na 5 dni. Więc w pozostałe robie jedno z tych 1000kcal zestawów. No i nadrabiam deski z wyzwania bo o nich zapomniałam. :P Ale nadrabiam i nadrobię i zrobię. Obiecuję! :)

Załozyłam sobie taki ładny notesik w którym wszystko skrupulatnie zapisuje i liczę. Napisałam sobie też wstępny plan. Tym razem mam zamiar chudnąć powoli. No do moich urodzinek w maju chciałabym zobaczyć jakąś różnice.. być w połowie celu może? No na razie rozpisałam plan na trzy miesiące. Chociaż główna różnica polega na intensywności ćwiczeń. Bo jeść dużo mniej nie będę. Bo chyba nie mogłabym jeść już prawie nic :( 

Żeby zaspokoić swoje zapotrzebowanie na spożycie słodyczy postanowiłam robić sobie galaretki :D Takie mniejsze zło. Zwykłe czyste galaretki bez dodatków. Na razie jadłam arbuzową :)) i czarno porzeczkową. Fajne ^^ 

Trochę cięzko mi teraz bez mojego Skarba ale! Tyle razy daliśmy radę to i teraz damy. :) Przecież inaczej być nie może. A tym razem moza uda mi sie załapać na trochę ferii i pojadę do Niego. Zobaczymy. Ale na pewno będę się starać.

7 stycznia 2015 , Komentarze (6)

Nie było mnie dosyć długo. Ale witam ponownie!

Taa, jak każdy może łatwo zauważyć.. przytyłam. Nie ma się z czego cieszyć. Nie jestem z siebie zadowolona ale też nie jestem załamana. Doskonale wiem że się nie pilnowałam, nie ćwiczyłam. No zwyczajnie nic.. więc niczego innego się nie spodziewałam.. No odrobinkę myślałam że będzie gorzej.. ale i tak jest nie za dobrze.

Wszystko zaczęlo się od tego że miałam naprawdę kociołek na studiach i nie miałam czasu na kompletnie nic - zaliczenia, egzamin,kolokwia. No koszmar. Potem przyjechało moje Słońce, więc cały wolny czas pędzalismy razem, dodatkowo pomagalam rodzicom w sklepie.. Także znowu czasu brak, i chęci też raczej nie bylo.. Wiecie.. Po dwóch miesiącach nie widzenia się nie było nic ważniejszego niż Chłopak. I tyle. Niczego nie żałuje w tym temacie bo było warto. :) Byłoby z nami kiepsko gdyby nie było przynajmniej świetnie po takiej rozłące. :P 

Moje postanowienia noworoczne są stosunkowo podobne do zeszlorocznych: dobrze radzić sobie na studiach, schudnąć, dużo czytać, rozwinąć kondycję, zapuścić włosy(wolno mi rosną więc to długoooterminowa misja). No nic specjalnego że tak powiem.. 

Tak więc witam ponownie. :) Postaram się pisać w miarę regularnie, pewnie tak raz w tygodniu w ramach podsumowania. :) 

10 grudnia 2014 , Komentarze (6)

Jak w tytule. Słabo mi idzie z dieta. Nie trzymam sie jej prawie w ogole. Ostatnio mam dosyć stersujące dni - zaliczenia, kolokwia, zerówki.. No masakra. Jeszcze byłam na drinku ze znajomymi. Skończyło sie na zbyt dużej ilosci i chociaz nie mialam kaca to apetyt jak nigdy. Zjadlam tyle że aż mi sie wstyd zrobiło jak o tym pomyślałam. Jedyny plus to to że jakoś nie omijam ćwiczen. Ale przeraźliwie boję się wejść na wagę. 

Uff. Noo. Jako że sumienie mnie gryzie to napisałam sobie ładny plan ćwiczeniowo - dietowy na 7 dni. I zrobie dosłownie wszystko żeby sie go trzymać bo zaczynam siebie nie lubic za to oszukiwanie na diecie. Jedyne co osiągnełam to to że zaczełam pić więcej wody. Tak minium litr wypije poza herbata/kawa do posiłku. Także chociaz w czymś jest postęp. 

Naprawde sie na sobie zawiodłam. 

5 grudnia 2014 , Komentarze (5)

No. Dziś strona działa to zrobiłam te fajne testy. Oprócz tych dwóch ostatnich - wysiłkowych, niestety nie mam odpowiedniego sprzętu by zrobić pierwszy, a nie potrafię sobie zmierzyć tętna (wstyyyd) więc nie zrobie drugiego.. :(

No więc :D :

  • zawartość tłuszczu w ciele - 24 %
  • Test pierwszy - równowaga - wynik - 48s - wiek biologiczny poniżej 25. Nie jest źle.
  • Test drugi - elastyczność - wynik - 12,5 cm - bardzo słabo. :PP Ja wiem. Jestem sztywna jak kij.
  • Test trzeci - górne partie ciała - 41 - Bardzo silne mięśnie :) Jeee!
  • Test czwarty - nogi - 123s - Bardzo silne mięśnie :) Wooow! :D
  • Test piąty - brzuch - 51 - Bardzo silne mięśnie :) Jea! 

Jestem w miarę zadowolona :) Nad elastycznością będę pracować powoli. Powooooli. :P

4 grudnia 2014 , Komentarze (8)

Dziś już dzień 4. :))

Ćwiczenia już za mną. Zmachałam się dziś strasznie przy nich. Wczoraj mi poszło jakoś lekko, mimo że na sam koniec dnia je robiła i byłam juz trochę zmęczona a dziś krótko po śniadaniu a czułam się jakbym dwa razy tyle zrobiła. Ale! Zrobiłam. Najważniejsze. :)) Także czekoladkę już zjadłam >:D Om nom nom. Taka mała czekoladka a tyle radości ma z niej :P 

Trafiłam na taki fajny test. Jak będe miała siłe wieczorem to go zrobie a jak nie to jutro po poludniu jak wroce z zajec. 

https://vitalia.pl/testy-sprawnosciowe.html

Naprawde jestem zainteresowana tym co mi tam wyjdzie w nim. :)

:)

2 grudnia 2014 , Komentarze (4)

Ale się dziś nasprzątałam. Byłam pomóc babci. Natyrałam sie jak dziki reks. Przez godzine myłam okna. Potem 90 minut ścieranie kurzy. Taa. Serio. Myslałam że umrę. Potem wszędzie musiałam powiesić firnaki. A moja babcia ma jeszcze szyny z żabkami. Takie tradycyjne, no koszmar. Połowa oczywiście nie chciała się otwierać i musiałam się siłować z rękami w górze. W między czasie babci podała obiad. Znalazłam jakiegoś małego (jak pół) schabowego. To usłyszłam że muszę żartować. "Chyba zemdlejesz jak więcej nei zjesz!" :DD Haha.

No potem odkurzałam dywany. Z 40 minut. Prawie mi ręce odpadły.  Dawno się tak nie nasprzątałam. Ale babcia była wniebowzięta. A to jedyne co się liczy :))

A jeszcze dziadkowie kupili nowy telewizor to pomagałam dziadkowi z ustawieniami. Chyba jestem jedyną osobą która ma na to cierpliwość w rodzinie. Ech.

No to drugi dzień mam już prawie z głowy. :)

1 grudnia 2014 , Komentarze (18)

Taaak! 1 grudnia!

Jestem okropnie szczęśliwa że dzis już grudzień. Nie cierpię listopada. Naprawde nie. No i jakos w połowie grudnia wraca moje Słońce. <3 

Zeby było do kompletu to Pitus też się przeziębił. :P Siedzi w domu cały dzień pod kocem. Biedaczek. 

Ogólnie to nie powinnam była... Ale założyłam sobie że będę jadła każdą dopiero po wykonaniu ćwiczeń na dany dzień. Żeby nie oszukiwać za bardzo. Nie jestem w stanie sobie odpuścić tej drobnostki... mimo mojego wieku (xD) co roku go sobie kupuję. 

Także mam dodatkowa motywację do ćwiczeń jakbym miała jakiegoś potężnego lenia. 

Postanowiłam tez że będę sobie stawiać jakieś tygodniowe cele. Bo mam problem z osiągnięciem tych miesięcznych więc małymi krokami a wyrobię w sobie regularność. 

Dietę mam już prawie zaplanowaną, ćwiczenia też, także DO BOJU!

© Fitatu 2005-24. Wszelkie prawa zastrzeżone.
Serwis stosuje zalecenia i normy Instytutu Żywności i Żywienia.