Pamiętnik odchudzania użytkownika:
rinnelis

kobieta, 41 lat,

160 cm, 81.20 kg więcej o mnie

Postępy w odchudzaniu

Najskuteczniejsze odchudzanie w Polsce.

Historia wagi

Najskuteczniejsze odchudzanie w Polsce.

Wpisy w pamiętniku

26 marca 2015 , Komentarze (1)

Jak ja się do czegoś zapalę, to płomienia wystarczy na jeden raz ;) Postanowione: ćwiczę wg planu - 3 dni ćwiczeń, wolne, 3 dni ćwiczeń. Pierwszego dnia w połowie ćwiczeń zabrakło internetu, więc skoro tak, to idę spać. Następnego dnia włączyłam komputer i co? Okazało się, że monitor nie działa. Wieczorem już nie ćwiczyłam, bo gdy puszczałam filmik na laptopie, to po 30 sekundach pojawiał się komunikat, że wystąpił nieoczekiwany błąd. A wczoraj malowałam płot. Niby nic, ale ciągle trzeba kucnąć i wstać - przy każdej sztachecie odstawić taki przysiad, więc już wieczorem bolał mnie tyłek i nogi a dzisiaj to już w ogóle. Ale co tam, grunt, że płot jakoś wygląda :D I oczywiście nie ćwiczyłam, czyli wychodzi, że wg mnie mój plan to: 3 dni wolnego, 1 dzień ćwiczeń :D

Ogólnie to jem w normie, chociaż niekoniecznie zdrowo (dziś np była zupka chińska, więc "samo zdrowie") i powoli wprowadzam w czyn akcję "wiosenne porządki".

23 marca 2015 , Komentarze (2)

Pobudka o 7 i pierwsza myśl: waga. Patrzę - spadek. Zmieniłam miejsce ważenia - to samo. Jeszcze raz zmieniłam - nic się nie zmienia. Przez 2 tygodnie spadek wyniósł 0,9kg. Dobrze, że w ogóle coś spadło;) Opona się ruszyła a łydka oczywiście nie. A następne ważenie wypada w Poniedziałek Wielkanocny - już to widzę :PP Zaczynam myśleć, co mogę zrobić sobie na święta do jedzenia.

22 marca 2015 , Skomentuj

Gdyby ktoś nie wiedział, to jutro jest poniedziałek. Zwykły dzień, tylko że dla mnie jutro jest TEN poniedziałek. Poniedziałek ważenia i mierzenia. Może się powtarzam, ale tym razem naprawdę nie spodziewam się cudów. Moje BMR/CPM to 1740 kcal a ja dobijałam do tej liczby od dołu, co oznacza, że czasem było np 1700kcal a czasem 1500kcal. Czyli tak jakoś nie bardzo prawidłowo. Od tygodnia jem więcej i waham się tak między 1700 a 1900 (@ była, to bliżej było do 1900 ;p ). Poza tym cudów nie ma, tylko ból i pot a tego też za bardzo nie było u mnie. Pogoda piękna, ale nie  mam jak się wyrwać na rower i tak gnuśnieję w domu. Naprawdę myślę, że rower stacjonarny to przydatne urządzenie.

17 marca 2015 , Komentarze (2)

Nie cierpię gdy zbliża się @, bo wtedy tracę kontrolę i władzę obejmuje to drugie ja, które ma wszystko w dupie poza jedzeniem. A dziś już @ na całego i chociaż to tylko takie moje tłumaczenie, ale odpuściłam sobie. I nie sprawdzam ile zjadłam, tylko jak mam cheć to zjem. Miód? A jasne... Placki ziemniaczane? No ba, pytanie głupie. Itd. Dokładnie 3 tygodnie temu też miałam taki dzień, czyli chyba za często sobie pozwalam. Ale pójdę na łatwiznę - to wszystko wina @ i tego się trzymam. :)

9 marca 2015 , Komentarze (2)

Obawiałam się tego ważenia, gdyż miałam wrażenie, że waga raczej wzrośnie niż spadnie. Po ostatnim ważeniu miałam kilka dni, w czasie których zjadłabym konia z kopytami i zagryzła krową. ;) I przyznam, że były dni, kiedy jadłam więcej niż normalnie - ale tez bez przesady. Jeszcze wczoraj patrzyłam na roladę z bitą śmietaną i mascarpone i walczyłam ze sobą, bo przecież ma być wynik. Po czym stwierdziłam, że chyba padłam na głowę. I zjadłam. Obcięłam sobie później trochę obiadu, trochę kolacji. Gdybym nie zjadła, to i tak pewnie później bym się kręciła, i próbowała zapchać czymś chęć na to ciasto a tak: zjadłam, cisza i spokój. :)

Czas na wisienkę mojego dzisiejszego dnia. Weszłam na wagę z nastawieniem, że każde 100g spadku jest super. i mam się cieszyć. Ważyłam się trzy razy przesuwając wagę po podłodze, bo normalnie jej nie wierzyłam. Okazało się, że takich 100g spadków uzbierało się 18 przez te dwa tygodnie. Czyli.... Od dnia 23 lutego pozbyłam się 1,8kg!!!(zakochany) Średnio 0,9kg tygodniowo. Moje udo ma 68cm, czyli nadal jest dębowym pniakiem, ale trochę mniejszym dębowym pniakiem. (impreza) (chociaż pod względem twardości bardziej przypomina żelka :D). Opona na brzuchu nie drgnęła a moje łydki jak były potężne, tak potężne są dalej. :( Nie wiem co mam z nimi robić, żeby mi trochę zmalały ;/ Ogólnie to dobrze jest, nie ma co się przejmować wpadką, gdy się taka zdarzy, byleby nie zdarzała się codziennie. :) Tego sobie i Wam życzę.

5 marca 2015 , Komentarze (5)

czy to wina pogody, czy to ja po prostu nie mogę się zebrać. Jedzenie kuleje, ćwiczenia kuleją, chce mi się słodkiego  i w poniedziałek czas ważenia a tutaj na bank nie będzie dobrze.

Boże, Boże...jak ja się stoczyłam!!! (oglądałam Zaplątanych przedwczoraj i tak jakoś zapamiętałam) i toczyć się będę dalej, bo bardziej jestem jak kula niż człowiek :/

1 marca 2015 , Komentarze (1)

Mogłabym powiedzieć, że nie jestem głodna, bo nie jestem. Ale chce mi się czegoś. Znaczy się, wiem czego mi się chce. Słodkiego. Żeby tak zjeść wszystko co jest w domu. Właśnie nastał ten czas, kiedy bujam się na obłoczku zadowolenia, że jestem mniej niż 100 i myślę, że wszystko mi wolno. A tak łatwo będzie znów wskoczyć na więcej niż setka. Zawiniłam sama, bo śniadanie było byle jakie a zauważyłam, ze jak nie zjem porządnego śniadania, to później zachowuję się jak odkurzacz. Spróbuję poczytać książkę, może mnie zainteresuje i stracę chęć na jedzenie. :)

25 lutego 2015 , Komentarze (2)

Historia.

W poniedziałek, po ważeniu i ogólnej poprawie humoru stwierdziłam, że może wezmę skakankę i spróbuję choć przez chwilę coś. I nie powiem, nawet się udało trochę poskakać, trochę zasapać (wielkie trochę ;) ), ale ogólnie ok. We wtorek rano obudziłam się i bardzo bolał mnie lewy bok. Szybka diagnoza: boli mnie trzustka i ból promieniuje na lewą stronę.  Pytanie: od czego??? Ale nic, położyłam się jeszcze spać. Gdy się obudziłam później stwierdziłam, że z prawej strony tez już mnie boli, I nie wiem od czego. W okolicach śniadania załapałam, że mam zakwasy od skakanki :D Rozumiem ręce, nogi, ale brzuch? :PP Człowiek nie wie tylu rzeczy :)

Po wczorajszym dniu dziwnie mi. Mam ciągle chęć na jedzenie, ale staram się i pilnuję. Skakałam dzisiaj (chociaż nie wiem czy powinnam, przy tej masie jeszcze sobie krzywdę zrobię), jeździłam na rowerze (10,5km) a wieczorem byłam na kijkach (3,5km). Nie jest źle. Może być zawsze lepiej :)

24 lutego 2015 , Komentarze (3)

Dzisiaj nie wiem czemu nie miałam czasu ugotować sobie obiadu ( i tak naprawdę nie miałam pomysłu na obiad) a właściwie chodzi o drugie danie (pierwszodaniową zupę jem jako II śniadanie :X ). A że smażyłam naleśniki dla rodziny, to i zjadłam jednego. Jeden naleśnik piekła nie czyni. Ale... Piekłam dziś także chleb. To nie był taki prawdziwy chleb chlebowaty, który ma rosnąć ileś tam czasu itp, ale zakwas był, drożdże były, więc niech będzie chleb. I to był mój gwóźdź do trumny, bo spróbowałam go na ciepło i po prostu był przepyszny. A gdy posmarowałam masłem, to po prostu niebo. I nie zjadłam jednej kromki. Nie. Było ich więcej. Dlatego stwierdziłam, że nie będę się męczyć. po prostu zjem to, na co mam ochotę nie patrząc i nie licząc. I nie liczę. Nie przejmuję się tym ile zjadłam, tylko pójdę spać a jutro znów będę grzecznie jadła. :) Bo dzień oszustwa kończy się dziś :)

© Fitatu 2005-24. Wszelkie prawa zastrzeżone.
Serwis stosuje zalecenia i normy Instytutu Żywności i Żywienia.