Witajcie!
Najpierw dziękuję za odzew pod ostatnim wpisem, to bardzo budujące wiedzieć, że są tu dobre duszyczki, które wspierają ;)
Czas na małe podsumowanie.
- Jedzenie - słabo, nawet nie wiecie ile można zjeść niepotrzebnych rzeczy. Tydzień zapisywania tego, co się jadło był bezlitosny - a to cukierek, a to ciastko, a to winko, a to kawałek pizzy - do niczego to nie prowadzi, bez sensu...
- Ruch - trzy razy w tygodniu był ruch, z czego końcówka tygodnia intensywna. Bieganie razy dwa, spacer. Spalone kcal: 1 300 kcal (słabizna, pamiętam wybiegania, gdzie się tyle kcal spalało :D)
- Zielony jęczmień - pilnuję, chyba tylko jeden raz zdarzyło mi się zapomnieć o nim.
Ze względu na bliskie babskie dni i ciężki weekend waga była bezlitosna. 0,5 kg więcej niż tydzień temu. No nic, jest z czym się zmierzyć.
Plany na przyszły tydzień?
Mam nadzieję, że intensywnie. Dzisiaj zrobiłam 7,5 km, 500 kcal, 51 minut (tempo żółwiowate), było zimno, mokro i wietrznie. Mimo wszystko ubrałam się i poszłam - niechętnie. Wystarczyło zacząć! Chyba nie mylił się ten, kto mówił, że pierwszy krok najtrudniejszy. Chcę pilnować tego, co jem - chcę jeść zdrowo i przede wszystkim świadomie.
A jak u Was? :)