A co... zawsze jakiś pretekst, żeby wziąć się za siebie. No i na razie jakoś się udaje. Zapisałam się na zajęcia fitness - dwa razy w tygodniu. Dodatkowo jeden raz w tygodniu w studio doskonalenia sylwetki masaże na "rollonie" i 10 minut na platformie wibracyjnej.
No i dieta... brak słodyczy (pomijając urodzinki dzieciaczków i tłusty czwartek) i znaczne zmniejszenie pieczywa i smażonego.
Ciekawe ile wytrzymam? :-)