Podjęłam wyzwanie, że nie jem słodyczy przez cały post, no i wczoraj poległam.
Moje dziecko miało urodziny i po prostu zwariowałam. Nie jem słodyczy od połowy stycznia, a tu wczoraj taki klops. Wszystko było takie apetyczne - dwa kawałki tortu :-( Ale powiem Wam, że wieczorem było mi niedobrze.
Zero kolacji. Jeszcze dziś rano nie mam na nic ochoty. Poczekam aż mi zaburczy w brzuszku - wtedy poczuję, że "poszło". Kawa, herbata, herbata.
A przeziębienie mi minęło. Jednak zwolnienie i kuracja w domku - i o wiele szybciej się zdrowieje.
W piątek się ważyłam... -0,9 kg. Nie za wiele, ale ważne że w dół.
Zaczynam mieć wątpliwości czy do świąt uda się zbić wagę na te 75 kg. Chociaż do świąt 5 tygodni - 1 kg tygodniowo... to może by się udało.
Będę walczyć. Pozdrawiam :-)
wuniaa
3 marca 2015, 07:43Dzięki dziewczęta. Od razu mi lżej na duszy. Może macie i rację. Nie ma co... Pozdrawiam :-)
silvia35
2 marca 2015, 18:23głodówka mało daje a dwa kawałki tortu to nie zbrodnia. jeśli codziennie dobrze się odżywiasz i ćwiczysz to takie dwa kawałki niczego ci złego nie zrobią;-) raz w miesiącu nawet jest wskazane coś słodkiego (słowa dietetyka) ale żadnych głodówek i burczenia w brzuchu! powinno się jeść systematycznie między 3-5 godz. pozdrawiam ;-))))
kirshandra
2 marca 2015, 15:27Super, że już zdrowa :D Jeden dzień dyspensy ... nic takiego się nie stało - a urodziny rzecz święta :D Pozdrawiam
StokrotQa
2 marca 2015, 10:30Małe kroczki są najlepsze !! :) Przynajmniej nie ma obawy ze bedzie efekt jojo. ;) Powodzenia i trzymam kciuki abys zobaczyła na wadze w dzień świąt te wymarzone 75kg ! ;)