Witajcie dzisiaj ciężki dzień bo od 9.40 do 16.40 na uczelni , na szczęście jakoś zleciało. Nie zgrzeszyłam 2 dzień z rzędu jeżeli chodzi o słodkie. Malutkim grzeszkiem było sok 1l z tymbarka jabłko-wiśnia . Trening wykonany :). Mimo ,że był dość ciężki do wykonania jak na taką przerwę to jakoś nie czułam zmęczenia tylko uśmiech i wiarę w siebie i swoje siły. To naprawdę daje kopa.
Jaki jest mój cel?
Tak naprawdę do chyba chęć zaakceptowania i pokochania siebie i swojego ciała ,żeby patrząc w lustro nie widzieć w sobie potwora tylko szczęśliwą i zadowoloną ze swojego ciała dziewczyną a nawet kobietą. Nie chodzi o to ,żeby z wielkiej grubaski wpaść w anoreksję . Nie w tym rzecz. Ktoś powiedział 'W 1 dzień nie przytyłaś to i w 1 nie schudniesz' . Nie chodzi o to ,żeby stosować diety a wręcz katować się nimi .Trzeba do tego mądrze podejść , zmienić nawyki żywieniowe nawet jak popełni się mały grzeszek to nie obwiniać się o to jak to grzech ciężki. Stało się trudno następnym razem zastanów się czy jest Ci to potrzebne do szczęścia.
Tak więc podsumowując nie poddawajmy się bo tylko i wyłącznie zależy nasze zdrowie , wygląd a także i przede wszystkim nasze samopoczucie. Cieszmy się z drobnych sukcesów bo to zawsze motywacja do przodu :)
Pozdrawiam Dika :)