Ostatnio dodane zdjęcia

Sylwetka

Poprzednia Początkowa sylwetka
Obecna Obecna sylwetka
Cel Mój cel

O mnie

Taka ja. Dziwna? Na pewno.

Informacje o pamiętniku:

Odwiedzin: 17733
Komentarzy: 499
Założony: 26 grudnia 2013
Ostatni wpis: 12 lutego 2015

Pamiętnik odchudzania użytkownika:
ToBeMyself

kobieta, 32 lat, Kraków

173 cm, 90.10 kg więcej o mnie

Wpisy w pamiętniku

21 lutego 2014 , Komentarze (4)

Filipowi odbija, co ja mam robić. On ma 18 lat, a jak dziecko się zachowuje... Ach Ci faceci...
Miałam dziś godzinę zajęć, ale i tak musiałam na nie pojechać. Chyba nie uda nam się przełożyć ich z piątku na jakiś inny dzień tygodnia... Jutro cały dzień zapowiada się pracowicie. Do końca lutego muszę oddać cały rozdział teoretyczny, damy radę :)

Menu:
- racjonalne
Jutro postaram się fotki wrzucić.

Aktywność:
- Mel B ramiona
- Mel B brzuch
- bieganie

Fajna nuta wpadła mi dziś w ucho:

http://www.youtube.com/watch?v=He6Gy5fegpw

Czekam cierpliwie, ćwiczę wytrwale...

20 lutego 2014 , Komentarze (5)

Nie wiem co z tą moją wagą jest nie tak. Ruszam się dużo. Dieta bez większych grzechów, a ta małpa ani drgnie. Cały czas się pocieszam, że to mięśnie się "robią". Poczekamy, zobaczymy.

Wczoraj w końcu udało mi się wybrać na wycieczkę rowerową. Jeździłam koło Wisły, a później do mnie. W sumie wyszło jakieś 15 km tego. Do tego wczoraj 40 minut marszu. 
Asia na serio zaangażowała się w ten ślub i poprosiła mnie żebym pomogła jej ze szczegółami, dekoracją, zaproszeniami i żebym jej zrobiła paznokcie na ślub. To nie moje pierwsze, ale zawsze ślubnych obawiam się najbardziej. W sumie to w szoku jestem, że Asia zaprosi mnie na ślub (w końcu znamy się niedługo), a co dopiero poprosiła o pomoc w przygotowaniach. Teraz co chwilę oglądamy jakieś wystroje sal weselnych, suknie ślubne itd... 
Może znacie jakieś fajne strony internetowe, gdzie można byłoby się zainspirować?

Dziś przyjechałam do domu (plan zajęć mnie dobija). Jutro wracam do Krakowa na godzinę zajęć... Przynajmniej bibliotekę obskoczyłam. Do końca lutego cały rozdział teoretyczny muszę mieć już napisany. Jakoś dam radę. Dziś pochodziłam, ale nie za wiele, około 25 minut. Za to biegałam i z Mel B trochę się pomęczyłam.

Pewnie już wiecie, ale w Biedronce mają teraz dostawę "Bądź aktywny". Mają na prawdę fajne rzeczy. Przyrządy do ćwiczeń oraz ubrania. Pozwoliłam sobie na zakup maty, długich spodni, spodni 3/4 i koszulki. Zapowiada się obiecująco za nie całe 25 zł. Dziś pierwszy raz biegałam w spodniach 3/4, jak dotąd żadnych zastrzeżeń, ale zobaczymy co będzie po praniu. 







Ubrania wyglądają jak te na obrazkach. Ja mam wszystko w kolorze czarnym, ale z tego co się orientuję były też inne.

Aktywność:
- rower 15 km (wczoraj)
- marsz 40 min (wczoraj)
- bieganie (dzisiaj)
- marsz 25 min (dzisiaj)
- Mel B ramiona (dzisiaj)
- Mel B brzuch (dzisiaj)

Czekam cierpliwie, ćwiczę wytrwale...

18 lutego 2014 , Komentarze (1)

Po feriach wróciłam do Krakowa. Jak zapowiadałam postanowiłam odkurzyć mój rower i odbyć pierwszą przejażdżkę. Po zajęciach zeszłam do piwnicy by wyprowadzić rumaka, gdy okazało się, że przednie koło potrzebuje powietrza. To mnie nie zaskoczyło. Wróciłam po pompkę i to właśnie tu zaczęły się schody. Najpierw nie mogłam w ogóle wyjechać rowerem z piwnicy wielkości metr na metr załadowanej jakimiś meblami. Później 30 minut męczyłam się by napompować to koło. Nic to nie dało... Wkurzyłam się na maxa, bo tak bardzo napaliłam się na ten rower. Postanowiłam jednak, że pogoda jest tak piękna, że grzechem będzie to zmarnować. Namówiłam koleżankę i wybrałyśmy się na spacer nad Wisłę. Łaziłyśmy tak 2 h. Oj się dotleniłam. Do tego pragnę jeszcze doliczyć 40 minut marszu na i z uczelni. Po powrocie na mieszkanie wiadomo ploteczki z dziewczynami. Asia (współlokatorka) się zaręczyła! Gadamy, oglądamy sale weselne, gdy nagle dostaję smsa: Kolacja, za 30 minut bądź gotowa. P. Serce chciało mi wylecieć z piersi. Jak ja go uwielbiam... Było późno około 21.00 (małe przygody P z dotarciem do mnie), P umierał z głodu i poszedł do KFC po kurczaka. Myślałam, że nos mi urwie ten zapach. Szybko więc pobiegłam do salad story po małą hawajską. Uf, udało się. Później P odwiózł mnie na mieszkanie więc postanowiłam go wykorzystać i napompował mi to koło. Tak się cieszę! Jutro pierwsza przejażdżka.
Tak upłynął poniedziałek, dzień pierwszy. A potem nastała noc :P

Dziś zajęcia były od 8.00 rano do 20.30... Oj się wysiedziałam, wymęczyłam. W tym semestrze zaczęła nam się metodyka wychowania fizycznego i prowadzi nam gość (niezłe ciacho), który jest trenerem kadry narodowej w jakiś tam walkach, jest aktorem w teatrze, kieruje grupą kaskaderów w W11 i detektywach, współpracuje z telewizją, jest trenerem sportowców w Pekinie, brał udział w 3 edycji "Mam talent", prowadzi zajęcia na uczelni... więcej nie pamiętam. Co za gość. Podziwiam go. Taki młody, tyle zapału, już się cieszę na nasze zajęcia, a z tego co mówił to będą same praktyczne tj. jakieś przewroty, fikołki i inne akrobacje. Wieczorem miałam seminarium i promotorka sprawdziła mi pierwszą część pracy i powiedziała, że "mam dobry styl i jeśli nadal tak się będę starać to obrobię się już w połowie czerwca". Miód malina :) Dzień upłynął szybko. Udało mi się jednak wykonać około 80 minut marszu, to mnie cieszy.
Tak upłynął dzień drugi, wtorek. A teraz nastanie noc :P


Menu z wczoraj i dziś:
- staram się wybierać jak najmniejsze zło, w lodówce same warzywa, serek wiejski, jogurt naturalny i dwie parówki
(jutro urodziny Ewy, mojej drugiej współlokatorki i planujemy zrobić jej kolację niespodziankę, ja mam być kucharzem, zrobię sos pomidorowy z indykiem i makaron pełnoziarnisty, może ptasie mleczko z owocami na bazie jogurtu naturalnego; jeśli się uda wrzucę fotki)

Aktywność z wczoraj i dziś:
- 2 - godzinny spacer
- około 100 minut marsz

Do jutra :)

Czekam cierpliwie, ćwiczę wytrwale...

16 lutego 2014 , Komentarze (2)

Niedziela. Koniec moich ferii. Od jutra wracam na uczelnie. Ale mi się nie chce.
Dzień upłynął bez grzeszków, z ładnym wysiłkiem. Biegam coraz więcej. Dziś zauważyłam, że poprawił mi się czas w porównaniu do ostatnich dni. Chyba zaczęłam zauważać efekty na moim ciele, ale jeszcze za wcześnie by się tym chwalić. Jednak obiecuję, że pojawi się kiedyś zdjęcie przed i w trakcie. 

Menu dzisiejsze (zbyt mało zjadłam):
- 4+

Aktywność:
- bieganie
- Mel B brzuch
- Mel B ramiona

Dziś postanowiłam też, że co niedzielę będę robić takie małe podsumowanie tygodniowej aktywności. 

ODCINEK 1: 
- bieganie 4 razy (3,3- w sumie 60 min bieganie 60 min marsz)
- Mel B brzuch 4 razy
- Mel B ramiona 4 razy
- (sprzątania i codziennych obowiązków nie włączam do podsumowania)
Jestem zadowolona. Będę się starać by się nie pogorszyć, ale polepszyć.

Po powrocie do Krakowa planuję odkurzyć mój rower. Miejmy nadzieję, że jutro odbędzie się pierwsza przejażdżka. 

Buziaki, trzymam za Was kciuki :)

Czekam cierpliwie, ćwiczę wytrwale...

14 lutego 2014 , Skomentuj

Róża... Dostałam ją od Filipa za pośrednictwem mojego brata. Nie wiem co myśleć, co robić. Z P nie mogę być, a tak bardzo bym chciała... Zbyt trudne by to teraz wyjaśniać. Z kolei Filip rozwiązałby wszystko... Nie lubię walentynek, jestem sama, a niby nie. Chcę kogoś, kogo mogłabym nazwać drugą połową, tak bez problemu, by było tak jak powinno być. Być kobietą, czasem chciałabym się zamienić.

Dzień upłynął jak zwykle nie wiem kiedy. Rano poczułam wszystkie mięśnie po wczorajszym spotkaniu z Mel. Menu niezbyt ładne więc nie będę go szczegółowo opisywać. Co do aktywności nie miałam żadnych planów, ponieważ chciałam dać odpocząć moim mięśniom, ale jakoś tak pusto się zrobiło wieczorem bez żadnego wysiłku. Postanowiłam więc pójść pobiegać. Jutro przerwa od biegania, a w niedzielę znów wracam. Jestem coraz silniejsza i wytrwalsza, tak bardzo mnie to cieszy.

Menu:
- 3+

Aktywność:
- bieganie

Czekam cierpliwie, ćwiczę wytrwale...

13 lutego 2014 , Komentarze (3)

Dziś to ładnie poćwiczyłam. Rano postanowiłam wrócić po wczorajszym zapoznaniu do Mel B. Najpierw ćwiczenia na ramiona. Wczoraj ćwiczyłam bez żadnego obciążenia. Dziś nie miałam żadnych zakwasów więc postanowiłam, że dziś poćwiczę z hantelkami po 1 kg każda. Po ćwiczeniach na ramiona zrobiłam 10 min na brzuch. Oj się działo. Nie wiem czy to możliwe, ale mięśnie szyi (o ile coś takiego posiadam) bolą niemiłosiernie. Już teraz czuję, że jutro nie przekręcę głową nawet o centymetr. 
Miałyście tak? Czy tylko ja jestem jakaś dziwna?
Po ćwiczeniach na ramiona to nawet mięśnie klatki piersiowej czuję. Ale mimo wszystko to świetne uczucie. 
Wieczorem chciałam pobiegać, kiedy to mój brat stwierdził, że się dołączy. Oj miałam nie małą motywację. Ja, taki szarak i on. Nie poddałam się i dałam radę. Biegłam, biegłam i dobiegłam. Oczywiście zastrzegłam mu, że biegniemy moim tempem i moim trybem treningowym. Zmęczona jestem, ale jednocześnie zadowolona. 

Od jutra znów muszę wziąć się za pracę licencjacką. Jakoś tam coś sklecę. A od poniedziałku znów uczelnia. Mój nowy plan mnie przeraża, nie będzie czasu na nic. Zajęcia codziennie. Wtorki od 8.00 do 20.25, pozostałe dni prawie zawsze na 8.00. Pomocy!

Menu: (nie jestem zadowolona)
- śniadanie: bułka z dynią posmarowana awokado zamiast masła, szynka z kurczaka, ogórek kiszony, pomarańcz
- 2 śniadania: banan, pomarańcz, płatki owsiane, pół jogurtu naturalnego
- obiad: makaron pełnoziarnisty z sosem pomidorowym własnej roboty ze zmieloną piersią kurczaka
- podwieczorek: pop cool chips :( (ale pociesza mnie to, że lepiej tak niż wciupać paczkę chipsów)
- kolacja: 2 parówki (nie powinnam ich jeść) pół pomidora, ogórek

Aktywność:
- Mel B ramiona
- Mel B brzuch
- bieganie

Czekam cierpliwie, ćwiczę wytrwale...

12 lutego 2014 , Komentarze (10)

Dzień zaliczam do udanych. Mam na swoim koncie dwa ogromne dla mnie sukcesy.
 
Po pierwsze wskoczyłam na kolejny etap biegania. Gdy zaczynałam przebiegałam 5 minut po minucie, przeplatane marszem. Był to dla mnie wysiłek nie do opisania. Dyszałam jak stara lokomotywa i tylko liczyłam sekundy do końca. Teraz w sumie przebiegam 15 minut!!! Czuje zmęczenie, ale wiem, że dam radę więcej. To nie do uwierzenia w moim wykonaniu, ale prawdziwe. Jestem taka dumna. Jeszcze trochę (trochę dużo) i przebiegnę te 30 minut bez przerwy.

Po drugie wszyscy, a na pewno większość huczy o Mel B. Jakoś nie byłam przekonana po Chodakowskiej. Nawet nie sprawdzałam czym to pachnie. Dziś jednak jakoś przypadkiem przeglądając youtuba natknęłam się na nią. Jest cudowna. To tylko 10 minut na daną partię. Tak niewiele a zarazem tak dużo dla ciała. Jej osobowość również mnie przekonuje. Wydaje się być autentyczna  i trochę zwariowana. Wybieramy ćwiczenia na tę partię ciała, które nam odpowiadają. Dziś za mną pierwszy trening na brzuch i ramiona. Było super. Udało się, z małymi przerwami, ale to zawsze jakiś sukces. Myślę,  że Mel zagości u mnie na dłużej.

Menu:
- śniadanie: ulubione, banan, pomarańcza, płatki owsiane, jogurt naturalny
- 2 śniadanie: jajecznica z 2 jajek z grillowanym kurczakiem
- obiad: zupa ogórkowa
- kolacja: 2 parówki, pół pomidora, kromka wasy posmarowana białym serkiem

Aktywność:
- bieganie
- Mel B ramiona
- Mel B brzuch

Czekam cierpliwie, ćwiczę wytrwale...

11 lutego 2014 , Komentarze (1)

Wróciłam dziś. To były najwspanialsze 3 dni od kiedy pamiętam. Było cudownie. Byliśmy tylko my. W niedzielę pojechaliśmy do Zakopanego. Wieczorem spacer, kolacja, bardzo miły wieczór. W poniedziałek obudziłam się jak w bajce. Za oknem biały puch, którego dzień wcześniej jeszcze nie było. Poranny spacer, śniadanie i cały dzień razem. Mieliśmy iść w góry, ale ze względu na panujące warunki zostaliśmy. Było cudownie, nie musiałam nic, nikt nie zawracał mi głowy, byłam w innym świecie. Po południu również spacer, a wieczorem kino. Miły wieczór. Dziś rano niestety trzeba było się pakować i wracać. Moja bajka się skończyła. To był wspaniały czas i będę do niego tęsknić. 
Może nie powinnam się tym tutaj dzielić, ale chcę to zapisać dla siebie.

Co do aktywności to spacery oraz schody. Śmieszne? Nie. Mieliśmy pokój na 3 piętrze i kilkanaście razy góra, dół. Dziś tak mnie łydki bolą, tak, jakbym co najmniej 3 dni je ćwiczyła bez przerwy. Menu nie za dobre. 3 razy dziennie z dużymi przerwami i to jedzenie na mieście. Wpadły też 2 piwa.

Dziś po powrocie już wróciłam do moich norm więc wszystko jest na dobrej drodze.
W głowie mam teraz Warszawę pod koniec marca i chcę być 4 kg lżejsza. Uda się? Musi? Chcę znów znaleźć się w tej bajce,

Dla wszystkich, którzy uważają, że takie wpisy nie powinny się znaleźć na Vitalii słowa przeprosin, ale dla mnie to ważne by zapisywać wszystko z mojej walki. Te dobre chwile i te złe, Te związane z dietą i nie.

Czekam cierpliwie, ćwiczę wytrwale...

8 lutego 2014 , Komentarze (6)

Miałam być,  ale mnie nie ma. Wyjeżdżam, ale to tylko 3 dni :) 
Jadę do mojego ukochanego miejsca. Postaram się nie szaleć za bardzo. Pociesza mnie myśl, że czeka mnie spoooooorooooo ruchu.

Czekam cierpliwie, ćwiczę wytrwale...

7 lutego 2014 , Komentarze (10)

Miałam mega ciężki tydzień, ale WRÓCIŁAM! 

Sesja, niby nic, a pochłonęła mnie w całości. Ruchu prawie brak, dieta z grzeszkami, ale pociesza mnie to, że nie przybyło nic, a nawet troszeczkę spadło. Mimo wszystko cieszę się, ponieważ całe poświęcenie się sesji dało efekt w postaci średniej 4,74.

Jestem już tu na dobre. Mam teraz tydzień ferii i będę w całości mogła skupić się na sobie. 
Rozpoczęłam już dziś.

Menu:
- śniadanie: mój ulubiony zestaw


- 2 śniadanie: sałatka: śledź, ogórek, grzybki, jogurt naturalny


- obiad: łosoś, fasolka


- podwieczorek: borówki, ananas, pomarańcza, truskawki, banan skąpane w truskawkowej galaretce

przed galaretką




z galaretką



- kolacja: zupa ogórkowa zabielana jogurtem



Aktywność:
- w końcu mogłam pobiegać

Już od jutra regularne wpisy i ciągła walka o 7 :)

Czekam cierpliwie, ćwiczę wytrwale...

© Fitatu 2005-24. Wszelkie prawa zastrzeżone.
Serwis stosuje zalecenia i normy Instytutu Żywności i Żywienia.