Jestem już po obiedzie. Dzisiaj zrobiłam pstrąga bo już mu się ważność kończyła więc trzeba było bo nie cierpię wyrzucać jedzenia. Zastanawiałam się co z nim zjeść. Miałam wczorajszą surówkę z kiszonej kapusty i cukinię która też szeptała mi że za długo to ona jeszcze nie poleży. Tak więc w mojej głowie zrodził się pomysł na placki z cukinii. Tak jak pomyślałam tak zrobiłam. Starłam cukinię i cebulę na tarce dodałam jajko, kucharka, pieprz i trochę mąki. Rozgrzałam oliwę na patelni i usmażyłam placuszki. Spodziewałam się ohydztwa którego nie dam rady zjeść. A tu szok. PYSZNE! WSPANIAŁE! Pstrąga zrobiłam w folii na patelni.
Wyczyściłam z łusek, posypałam kucharkiem, do środka wsadziłam liście selera i cebulę, cebulę dałam także pod pstrąga i na niego. Zapakowałam w folię, położyłam na patelni, wlałam około 1 cm wody, poczekałam aż woda zaczeła wrzeć, zmiejszyłam ogień na mały przykryłam patelnie pokrywką i tak dusiła sie moja rybka po 10 minut z każdej strony.
A wyglądało to tak:
Z wierzchu placuszki były chrupkie a w środku delikatne i przepyszne. Bardzo się cieszę że je zrobiłam. Na pewno zagoszczą u mnie na dłuzej, oczywiście nie za często bo jednak są smażone.
A wczoraj zrobiłam sobie koktajl z jeżyn:
Jak widać kolor zgrał się z moim Rimmelem
Wychodzę z założenia że warto eksperymentować w kuchni, wiadomo ze nie wszystko będzie nam smakować, ale a nuż widelec odkryjemy perełki. Jak to ja dziś odkryłam ;)
Poza tym zauważyłam taką prawidłowość, że wcześniej gdy jadłam wszystko bardzo eksperymentowałam, a to ze słodkościami, a to obiadkami, kolacjami, przekąskami, śniadaniami. A później gdy postanawiałam się odchudzać jadłam schematycznie bo bałam się że jesli bede jadła cos innego to zjem za dużo, może bedzie za bardzo kaloryczne i takie tam. Poza tym jako osobie wychowanej na tłustej i kalorycznej kuchni trudno mi było chociażby pomysleć o eksperymentowaniu z nazwijmy to zdrowymi produktami, wydawało mi się ze wszystko będzie smakować tak samo. O jak ja się myliłam!
Mając więcej niż 3 zestawy obiadowe łatwiej jest wytrzymać na zdrowym jadle. Bo tydzień ma 7 dni, miesiąc już 31, a jeść trzeba codziennie, łatwo się znudzić w takim czasie. Dlatego warto zaskakiwać siebie by zdrowy tryb życia kojarzył nam się z dużym urozmaiceniem i pysznymi posiłkami po których czujemy się lekko :)
Ja coś przeziębiona jestem, ale ćwiczeń nie odpuszcze nie ma takiej opcji. Codziennie przeglądam się w lustrze wyczekując efektów a to przecież nawet miesiąc nie minął. Śmiać mi się chce z siebie. Jestem taka niecierpliwa, ale gdy tyje to zauwazam i czuje na sobie kazdy kilogram, a gdy je gubię to nie zauważam zmian. Dlaczego dobre rzeczy traktujemy jak normę zamiast się z nich cieszyć? Zamiast cieszyć się ze zrzuconego kilograma, jestesmy załamani ze dlaczego tylko kilogram. Ach my ludzie. . .