Jest tak, jak być powinno. W moim życiu wszystko zaczęło się układać. Rozpoczęłam wymarzone studia za granicą, poznałam świetnych ludzi. Z nauką jest ciężko, ale przecież po to tu przyjechałam. Miało to być ogromne wyzwanie i nim jest. :D
Jak sobie przypomnę, na jakim etapie życia bylam parę miesięcy temu, to od razu nasuwają mi się myśli, że NIGDY nie należy się poddawać. Że ZAWSZE można odbić się od dna. Byłam samotna, bez zajęcia, ćwiczenia już mnie nie cieszyły, miałam napady obżarstwa, znowu zaczęłam przybierać na wadzę. Czułam się jak totalne zero.
Ale postanowiłam się podnieść. Teraz czuję się naprawdę kimś. Przy nowych znajomych mogę być sobą, czuję się wyjątkowa, że studiuje prawo w obcym kraju bez taryfy ulgowej. Co do diety- ważę teraz 64 kg. Mimo całodniowych zajęć znajduję czas, by pobiegać, porobić brzuszki, poćwiczyć. Jestem bardzo aktywna, bo nie korzystam z autobusów, tramwajów. Także podczas dnia chodzę naprawdę duuużo. Napady obżarstwa sa już tylko przykrym wspomnieniem.
Teraz jest ten czas. Schudnę do 58kg. Wreszcie doprowadzę do końca to, co zaczęłam w czerwcu 2012r. W tym momencie jest 24kg na minusie. I nie poddam się. Jestem za silna. Moja motywacja jest za silna, bym mogła przegrać.