Dziś widoki gór podziwiałam tylko zza okna...
Niestety dopadło mnie jakieś wstrętne choróbsko, więc z rana M. skoczył do apteki i wrócił z:
W związku z tym cały dzień spędziliśmy w pensjonacie na:
lub
jak widać, bo kciuku, moja córcia mimo wszystko w dobrym nastroju ;)
A czasami graliśmy w:
Cały dzień łykałam i popijałam lekarstwa, M. nie chciał nawet słyszeć o tym abyśmy jechali na stok, choć ja bardzo nalegałam ;) dla mnie taki dzień jak dziś, to dzień stracony (a kalorie nie stracone ;)
Dopiero wieczorem pojechaliśmy na Krupówki na kolację, gdzie leczyłam się:
wypiłam sobie dwa :)
I skusiłam się na deser, bo jak tu się nie skusić, skoro na wejściu widzę coś takiego:
Ale szczerze, lepiej one wyglądają niż smakują, przynajmniej ten, który ja zamówiłam. Wzięłam sobie bakaliowy raj, czy jakoś tak:
ale bakalii za wiele tam nie było, głównie to bita śmietana, której ok połowy wywaliłam, bo było mi za słodko. Po wszystkim byłam zła, że się skusiłam na ten deser, bo nie był tego wart ;) no ale trudno ;) w piątek idziemy na kolację pożegnalną i pewnie jeszcze na jeden się skuszę, ale tym razem klasycznie na jabłecznik z lodami (bez bitej śmietany).
Więc ogólnie dzisiejszy dzień bez szału, mam nadzieję, ze jutro obudzę się już w pełni sił.
Dzisiejsze menu:
Śniadanie:
- dwie kanapki z jajkiem + sałatka
- dwie małe kanapki z twarogiem i dżemem
- kawa z mlekiem
II śniadanie:
- banan
- wafel ryżowy z gorzką czekoladą
Obiad:
- zupa kalafiorowa (łyżka wazowa)
- udko z kurczaka, surówka a'la colesław
- rogalik z marmoladą (mały)
Kolacja:
- moskol (placek z gotowanych ziemniaków z dodatkiem żółtka i mąki, smażony bez tłuszczu) z bundzą i masłem czosnkowym
- wspomniany wyżej deser
- wino grzane (łącznie max 250ml)
W międzyczasie: (to siedzenie w pokoju mnie irytowało, bo miałam wrażenie, że jestem ciągle głodna)
- pasek gorzkiej z orzechami
- garść mieszanki studenckiej
- dwa kawałki czekolady mlecznej nadziewanej nugatem
No i mnóstwo Rutinoscorbinu, Gripexu itp ;)
Trzymajcie kciuki, abym jutro była już ozdrowiona i mogła sobie pośmigać na nartach :) i oczywiście zgubić zbędne kalorie :) PS jutro wypada ważenie, wagę wpiszę z zeszłego tygodnia, a faktycznie zważę się w poniedziałek po powrocie.