Nie udało się ...
Waga 88,3 kg, +0,9 kg sprzed tygodnia. Nie jest jednak najgorzej, bo w prognozie miałam 88 kg osiągnąć 14 marca (równo za tydzień). Będę przejmować się jak za tydzień nie będzie taka.
Od @ mam takie brzucho, że hej ..., mam wrażenie, że pęknie.
Niepokoję się ...
Jutro ważenie, a ja dostałam@. Czuje się jak nadmuchana. Jaka będzie waga? Czasami w takich dniach mam +2 kg.
Nie potrafię trzymać się ściśle jadłospisu. Do pracy wzięłam zaplanowane posiłki, ale ich nie zjadłam, bo nie miałam na nie ochotę. Pominęłam mnóstwo kalorii. To chyba nie jest tak źle?
Na rowerku jeżdżę, zmuszam się do tego, bo trochę samodyscypliny nie zaszkodzi.
Boję się jutrzejszego pomiaru, bo chyba będzie niedobrze.
Idę naprzód ...
Od piątku zaczęłam "trening" na rowerku, 10-12 minut. fajnie jest znaleźć dla siebie chwilkę.
Trzymam się jadłospisu, chociaż to dzisiejsze ciastko francuskie na lunch, miało być co innego. Tak wyszło, bo wstydzę się, że znowu jestem na diecie, a ciastko kupiła koleżanka w pracy. Wcale nie miałam na nie ochotę, ale zjadłam. No, cóż ...
Lepiej przestrzegać ustalonych reguł, ich
przekracznie ...
Wbrew ustalonym zasadom, by ważyć się 1x w tygodniu, znowu uległam pokusie dzisiejszego ranka. Zepsuło mi to humor na cały dzień: +1 kg !!! Wiem, że po tej głodówce waga ma prawo się stabilizować, bo przecież ten ubytek to była woda, a ja teraz ja uzupełniam ... wiem o tym, a jednak to mnie dołuje.
Dietę przestrzegam, chociaż dzisiaj te dwa kawałki pizzy serowej (na szczęście bez sosu) w zamian za obiadokolację z jadłospisu. Jak mi się uda, dzisiejszy wieczór pozostawię baz przekąski. Teraz jestem taka najedzona, że hej ...
Wczoraj byłam dumna z siebie: 10 minut jazdy na rowerku. Dzisiaj też pojeżdżę - nie mam żadnych zakwasów.
Od jutra dalej dieta, rowerek. Żebym tylko potrafiła oprzeć się pokusie porannego ważenia. Wiem! Wyniosę wagę (do czwartku) do pokoju gościnnego na górze, do którego nie zaglądam. Tak będzie chyba najlepiej.
Łatwiej powiedzieć, gorzej z wykonaniem ...
Postanowiłam się poprawić i ... guzik. Wczoraj wieczorem zważyłam się.
W poniedziałek podejmę się solidnej poprawy: będę jeździła na rowerku stacjonarny (myślę, że codziennie). Na początek zacznę od 10 minut i co tydzień dodam 5 minut. Zrobię tak, by czasami nie znaleźć sobie wymówki, że " mam takie zakwasy, że nie mogę ćwiczyć i dlatego zrobię sobie tydzień wolnego po jednym dniu". Już ja siebie dobrze znam! Muszę przechytrzyć samą siebie.
Brak czasu ... no właśnie, tu kłania się kolejny problem. Tego mi naprawdę brakuje. Praca, obowiązki domowe - i zegar wskazuje 20-tą, potem nauka ... Zdecydowanie mniej kompa, po przerwie między semestralnej czas ograniczyć do niezbędnego minimum, chyba głównie do jadłospisu, krótkiego wpisu do pamiętnika, zajrzenie do "znajomych".
Dzisiaj odwołano nam część wykładów i udało mi się być szybciej w domu. Przeraża mnie ogrom prac zaliczeniowych, pisanie pracy magisterskiej, narzuconego samokształcenia. Oby do lipca!
Ciesze się, że dietka mi wychodzi. Nie miałam większego problemu, by zrealizować jadłospis na dzisiejszy dzień, chociaż znowu musiałam co nieco zmienić.
Tylko niech te kilogramy znikają bez powrotu!
No cóż, dzisiaj sobota, muszę iść chociaż poprasowć. Obrzydlistwo, najgorsza fucha!
Jest super!
Wracam do zdrowia! Najgorsze już za mną, teraz wystarczy, bym nabrała sił ... Zjadłam śniadanie, pełne, dietetyczne, z jadłospisu diety SD, który otrzymałam wczoraj o 18-ej. Cieszę się, że zaryzykowałam zmianę diety, bo układanie jadłospisu nie sprawiło mi najmniejszego problemu. Mam już wszystko wydrukowane, przygotowane.
Waga stanęła mi na 87,4 kg (taką miałam na początku września 2012r.). Teraz ważenie w czwartek, spróbuję skończyć z codziennym ważeniem. No, nie wiem czy mi się uda ... Muszę mieć wszystko zawsze pod stała kontrolą, a tak nie będę wiedziała ... To mój nałóg, schiza. Będę próbowała z tym walczyć.
Słoneczko świeci na dworze. Wiosna tuż tuż .. Jest super!
Planuję od poniedziałku codzienny trening na rowerku stacjonarnym. Biedak, stoi taki zakurzony. A przecież wystarczyłoby chociaż pół godzinki dziennie ... Leń ze mnie, ale muszę się poprawić. Poprawię się.
Zmieniłam dietę na Smacznie Dopasowaną.
Postanowiłam spróbować innego typu diety. Po pierwsze: jakoś nie potrafię kontynuować tego, co jest poddane zbyt wielkiej negatywnej krytyce. Po drugie: IGpro była dla mnie pracochłonna w opracowaniu jadłospisu. Po trzecie: lepiej zmienić typ diety wcześniej niż później. Po czwarte: zbyt dużo nie ryzykuję. Więc tak, dzisiaj około 18 -ej otrzymam jadłospis diety Smacznie Dopasowanej. Okaże się, czy bardziej będę zadowolona.
A teraz spróbuję wdusić jakiś jogurt jako drugie śniadanie.
Słoneczko wyszło zza chmur ...
Zdrowieję. Przespałam cała noc. Mogę już cokolwiek przełykać, więc zafundowałam sobie śniadanie: 2 kromki chleba chrupkiego z pastą z tuńczyka + 1 wafel ryżowy z jajkiem. Skonsumowanie tego trwało pół godziny, ale dałam radę ... ufff! Planuję jakiś malutki, lekki obiadek, no i kolację. W międzyczasie będę duuużo pić, by nadrobić zaległości. Termos imbirowej herbatki stoi na stoliku przy łóżku. Jeszcze jestem słaba, a jutro, w sobotę i niedzielę mam zajęcia na uczelni. Chcę pojechać, ale czy dam radę?
Dzisiaj miałam ważenia. Prognoza dietetyczki 90,5 kg, a moja waga 87,4 kg - przeskoczyłam 2 krok i jestem w 3 kroku, który osiągnę, gdy uzyskam wagę 86 kg. Zdaję sobie sprawę, że "zawdzięczam" to chorobie, ale i tak się cieszę, w każdym razie nie zamierzam się tym martwić. Za ten koszmar, który przeszłam należy mi się nagroda i już!
Całkiem inaczej wyglądają moje dane" Magnolia90, wzrost 177 cm, waga 87,4 kg", a wykres ... cudo!
Dalej zastanawiam się nad zmianą diety na SD. Wczoraj napisałam do dietetyczki, że właściwie nie stosuję od niedzieli diety IGpro, bo jestem chora i nie mogę jeść i że zastanawiam się nad zmianą diety - nie otrzymałam żadnej odpowiedzi. Może dzisiaj napiszę o zmianę ...
27 luty 2013r., środa
Mam za sobą kolejną w połowie nieprzespaną noc. Po drugim antybiotyku czuję nieco lepiej ale dalej nie mogę jeść, pić, przełykać śliny bez okropnego bólu. Dzisiaj zjadłam 200g jogurtu, wpiłam 4 szklanki napojów, teraz piję wyciśnięty sok z 3 pomarańczy. Picie jest mniej bolesne niż jedzenie, więc postaram się jak najwięcej pić, by nie zaszkodzić sobie za bardzo.Chciałam schudnąć, ale nie w takim tempie jak chudnę. Nie jestem głodna ale mój organizm jest wygłodniały. Gdy przysnęłam na chwilę śniła mi się cieplutka drożdżówka mojej mamy ...
Na wadze 87,4 kg (-3,7 kg od soboty) - zadośćuczynienie za doznany ból.
Jutro mam ważenie.
26 luty 2013r., wtorek
Zachorowałam na anginę. Nic nie mogę jeść ani pić. Zero diety IGpro. Jeść skończyłam w niedzielę po obiedzie. Kolacji już nie zjadłam, wczoraj maly jogurt naturalny, a dzisiaj jeszcze nic. Zupełnie zero uczucia głodu. Zaraz zdobędę się na odwagę i zjem mały jogurt przed zażyciem antybiotyków ... droga przez mękę.
Zważyłam się: 88,4 kg. Nagroda za to straszne cierpienie, dwie nieprzespane noce, budzenie się i skręcanie z bólu przy każdym przełykaniu śliny.