Zima odpuściła i na Warszawę spadła mgła otulając ciszą wieczór. Poszłam do pracy w pancernej puchówce i myślałam, że ugotuję się żywcem. Jeszcze wczoraj było na termometrze -15 stopni a dziś patrzę, temperatura ledwo poniżej zera się usadziła. Ponoć ma być jeszcze cieplej. Szkoda, bo lubię jak jest tak dużo śniegu, nie widać wtedy brudu miasta.
Dwa dni temu, pisząc notkę o poznawaniu się, w zasadzie nic szczególnego o sobie nie napisałam. Przypuszczam, że 90% osób piszących na Vitalii ma taką, lub bardzo podobną historię. Nie ja pierwsza i nie ostatnia przytyłam po rozstaniu z nikotyną. No, ale przecież nie o to chodzi by pochwalić się jakimiś nietuzinkowymi problemami, nawet chyba niekoniecznie chcę Wam opowiadać o tym jak to jest być "ryczącą czterdziestką". Trochę może jednak Was pozabawiam swoimi odlotami, ponieważ są one związane również z dietą i odżywianiem a takie tematy są tu, jak myślę, oczekiwane i mile widziane.
6 lat temu pojawiła się w moim życiu nowa pasja i nowa muzyka. Zakochałam się w djembe i Afryce Zachodniej. Zaczęłam grać na bębnach i zgłębiać wiedzę na temat Czarnego Lądu. Zapragnęłam zmienić diametralnie swoje życie, swój wygląd, przewartościować priorytety, jednym słowem zaszaleć. Doskonale wpisałam się w model "kryzysu wieku średniego". Najpierw ogoliłam głowę na łyso bo dość już miałam farbowania przedwczesnej siwizny raz na trzy tygodnie. Niedługo potem walnęłam sobie tatuaż na pół pleców i już prawie byłam z siebie zadowolona :-)
Wyglądało to tak :
Założyłam też czarne glany i koleżanki mojej córki zaczęły się mnie bać. Sąsiadki natomiast, zaniepokojone moją przemianą, pytały czy przypadkiem nie mam raka. Rodzina dla odmiany uznała, że mi odbiło i zaczęła traktować z radosną pobłażliwością.
Dni spędzałam na siłowni zrzucając resztki pociążowej nadwagi, które zalegały mi na brzuchu od dobrych pięciu lat i rzeźbiąc coraz bardziej umięśnione ciało a wieczorami biegłam grać na bębnach. To był trudny czas dla moich najbliższych i dziś, patrząc na moje poczynania w tamtym okresie, chylę czoła nad ich cierpliwością. Mój cudowny mąż z pewnością zostanie żywcem wzięty do nieba jak już nadejdzie jego czas ( oby nie nadszedł nigdy a już na pewno nie przede mną)
Po dwóch latach zmagań z trudną rytmiką zachodnioafrykańską zostawiłam moją rodzinę na pastwę KFC i pojechałam na miesiąc do Gwinei. Tam odrosły mi włosy i spodobało mi się nie być już łysą. Ponieważ jedzenie afrykańskie zupełnie nie przypadło mi do gustu przez miesiąc odżywiałam się głównie orzeszkami ziemnymi i coca-colą, co skutkowało zrzuceniem ostatnich 7 kg nadwagi. Wróciłam z Czarnego Lądu z wagą idealną oraz białą, nową czuprynką. Moje kręcone włosy szybko zmieniły się w szopę a'la ciotka z Reichu, wiec nie chcąc ich już obcinać udałam się do pewnej czarodziejki z szydełkiem w ręku i uczyniłam ze swojej głowy minę morską.
Wyglądało to tak:
Potem już tylko moje dredziątka nabierały mocy i długości. Dziś, po 3,5 roku sięgają mi do połowy pleców a ludzie mówią, że to niemożliwe by włosy rosły tak szybko. Niech rosną byle nie wypadły od tego mojego odchudzania.
Ok, opowieści o sobie na dziś zakończę.
Jako, że odchudzam się dzień pierwszy warto wymienić co poza owsianką dziś jadłam. Śniadanie starczyło mi naprawdę na długo i nie wyobrażałam sobie bym mogła przed 16.00 cokolwiek zjeść. Na obiad był pozostały z wczoraj makaron z cukinią zapiekany w sosie z orzeszków ziemnych i musztardy, posypany obficie żółtym serem. Wiem, ten ser to zbrodnia, ale musiałam...kocham żółty ser i niełatwo mi przyjdzie z niego zrezygnować.
Talerz kluchów starczył mi znowu na bardzo długo więc o 22.00, po powrocie ze Strefy Rytmu, wsunęłam tylko garść czerwonych winogron. I to by było na tyle. Oczywiście odżywianie się trzy razy dziennie nie może mieć miejsca. Trzeba to zmienić. Zobaczymy co się da zrobić jutro.
Aha, nadmienić muszę, z wielkim żalem, że dziś żadnej aktywności fizycznej nie zaznałam :-(