100,4 kg... jest sukces!
- Pomoc
- Regulamin
- Polityka prywatności
- O nas
- Kontakt
- Newsletter
- Program Partnerski
- Reklama
- Poleć nasze usługi
© Fitatu 2005-24. Wszelkie prawa zastrzeżone.
Serwis stosuje zalecenia i normy Instytutu Żywności i Żywienia.
Ostatnio dodane zdjęcia
Znajomi (8)
Ulubione
O mnie
Informacje o pamiętniku:
Odwiedzin: | 1552 |
Komentarzy: | 24 |
Założony: | 28 listopada 2017 |
Ostatni wpis: | 9 grudnia 2017 |
Kurczę, nie mam kiedy pisać a najgorsze kiedy ćwiczyć ... Trzymam plan prócz tego, faktycznie człowiek nie jest głodny, mało tego trzy kanapki na raz no nadal zbyt wiele więc jem dwie... pod koniec tygodnia zrobię podsumowanie... z waga, no zobaczymy ale musze powiedzieć, jakby czuję się lżejsza ale to chyba tylko sugesta :-p
godz.11:30 - Dziś pierwszy dzień. żołądek gra marsza, śpiewa, syczy, cmoka, woła i płacze! Jednak znacznie mniej dostał, niż zwykle choć wszystko, czego potrzebuje. - Wytrzymam do 13:30? - Kochany pasibrzuchu, będą twoje ulubione kanapeczki! Choć dość nietypowe ;-)
godz 13:50 - Pasibrzuch zadowolony, och och! Kanapki wyszły super! Powiem że trzy... to wypas, objadłam się... to chyba nie przystoi na diecie? :-)))
:
godz. 18:10 - kasza z cukinią i pieczarkami jest niedobra... :( choć uważam, że smakowicie wygląda, pachnie równie ładnie... więc albo dodałam za dużo chili (język mi się zapalił) albo lubię bardziej słone rzeczy (oczywiście ani grama soli w tym, prócz lekko solonej kaszy). Poza tym jest tego bardzo dużo, nadspodziewanie dużo, nie udało mi się tej michy zjeść :-/ (to jest głęboki talerz)... nie wiem, czy mogę zjeść później? Bo może zgłodnieję? ;-p
Poza wszystkim czuję się świetnie, wykonałam plan, choć dziś robię właśnie trzy obiady. Mój syn nie znosi kotletów a moja druga połowa pracuje fizycznie i uwielbia sobie dobrze zjeść po pracy, z której nadal nie wrócił jeszcze... Zatem? Stoję sobie przy garach, pichcę trzeci obiad...
19:30 - spróbowałam resztę na zimno - jest dużo lepsze więc ta potrwa jednak da się jeść według mnie ale by smakowite było - musi być zimne... hmmm
Nie wiem dlaczego ubzdurałam sobie, że dziś dostanę swoją dietę i będę mogła już zacząć swój plan. Zaglądałam tu chyba dzisiąt razy czy już, czy już. czekałam robiąc śniadanie (kanapka z pomidorem) czekałam robiąc obiad (ja warzywa na parze, moi mięso duszone) czekałam jak kąsałam jabłko, czekałam jak piłam kawę, czekałam jak sprawdzałam jak się robi surówkę z kapusty czerwonej (może to śmieszne, ale nigdy nie robiłam takiej surówki) czekałam jak postanowiłam zrobić galaretkę... słodycz, ale z owocami, no - cały mój dzień był jednym wielkim oczekiwaniem... Potem się doczytałam, że to dopiero jutro...jestem niecierpliwa...
Do diety Vitalia namówiła mnie siostra. Sama wiele razy próbowałam nie jeść dużo, trzymać się określonej ilości kalorii - nic z tego. Waga rosła, powoli, skutecznie i znalazłam się w miejscu, w którym problem mam ze schodzeniem rano po schodach, nie mówiąc o zadyszce przy "podbieganiu" do autobusu, jeśli w ogóle można nazwać to biegiem... Gruba, jestem opasła, ciężka, powolna i bardzo mi z tym źle. Cieszę się, że od jutra, jak dostanę dietę, będę mogła z tym walczyć i mam nadzieję, że tym razem odniosę sukces - bardzo tego pragnę.