Witajcie,
Nie było mnie tu równiutko rok. Ostatni wpis z października 2014. Nawet nie wiecie ile rzeczy się wydarzyło.
Przeszłam 2 operacje - 2 guzy - na szczęście nowotwory łagodne.
Dni spędzone w szpitalu i na rekonwalescencji chyba nigdy nie zostaną zapomniane.
Weszły One głęboko w moją głowę i zawsze gdy o nich myślę robię się poddenerwowana i niespokojna - oczywiście pod względem badań i czasu poświęconego na nie, dochodzeniem do siebie, bezradnością i przede wszystkim bólem.
Pierwsza operacja była laparoskopowa - jajnik.
Druga niestety już normalna (wątroba). Także mam na brzuchu dziarę.
Każdego dnia gdy spoglądam w lustro widzę, co przeszłam i wiem, że będę widziała do końca życia. Pozostaje mi dziękować, że diagnoza brzmiała - "guzy łagodne".
Choroby wiążą się ze zmianą życia. Przede wszystkim z brakiem możliwości jakiegokolwiek ruchu przez jakiś czas, co ciało niestety odczuwa.
Po pierwszej operacji przytyłam do 73kg. Byłam załamana. Ale zaczęłam wprowadzać dietę i utrzymałam się na poziome 70kg aż do drugiej operacji, która była 3 miesiące później. Muszę przyznać, że mimo większej ingerencji w organizm (bo jednak cięcie) byłam bardziej zmotywowana, żeby znów zacząć działać. 2 tygodnie po operacji byłam na specjalnej diecie. Niestety prawie wcale się nie ruszałam. Wyłam z bólu, gdy miałam usiąść. Mięśnie brzucha płakały, zarówno dolne jak i górne, tym bardziej górne.
Jednak zacisnęłam zęby i dałam radę. Zaczęłam chodzić, powoli ćwiczyć, biegać. Wszyscy mówili: za szybko! Zaszkodzisz sobie!
Mieli trochę racji. Zamiast poprawy występował ciągły ból okolic rany, tak jakby bardzo, bardzo silne zakwasy, które unieruchamiały mnie na około 2 dni.
W tym momencie zrobiłam sobie przerwę i wróciłam do ćwiczeń około miesiąc temu.
Stan na dzień dzisiejszy:
Ciągle zamierzam dążyć do swoich wymarzonych 95cm w biodrach i 65kg (chociaż nie wiem, czy wymarzone nie jest 60kg ;) )
---------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------