Cindy i jej trening
Kolejny cudny słoneczny dzień.
Dziś poćwiczyłam ze starą dobrą Cindy Crawford z jej treningiem Next Challenge, polecam. Ćwiczyłam go przed laty, już kiedyś tu o nim pisałam. Pamiętam wtedy miałam problemy z chodzeniem takie miałam zakwasy, więc nowicjuszki ostrożnie z ćwiczeniami na nogi, stopniowo. Teraz jest ok, ale ćwiczę z drobnymi przerwami dziewięć miesięcy.
Trening trwa godzinę i pięć minut i jest w nim wszystko i kardio i stretch i hantle (ja używam 3kg) i brzuszki i przerwy na wodę w odpowiednich momentach i Cindy głośno oddycha, więc wiadomo kiedy wdech i wydech i tak jest nagrane, że wszystko wiadomo nawet jak się nie zna angielskiego.
I trzeba uważać na żyrandol jak się macha hantlami, kiedyś ćwiczyłam z koleżanką u niej w domu i stłukłam jej klosz w żyrandolu, dobrze, że w sklepie bez problemu można było kupić drugi identyczny i niedrogi.
Wczorajsze menu:
10.00 owsianka
13.00 resztka może ze dwie-trzy łyżki wczorajszej potrawki z kurczaka ale bez ryżu
15.00 makaron ze szpinakiem z jogurtem, fetą i surimi, szklanka soku marchwiowo-jabłkowego z cytryną
18.00 winogrona ok.20 kulek
20.00 serek wiejski lekki z cebulą i brzuszkami łososia i kromka chleba IG
Muszę kupić nową sokowirówkę, bo ta mi się wyłącza ze dwa razy ja robię sok.
Oglądałam i skłaniam się ku zelmer JE 1200, ma ktoś?
kiler
Zaliczyłam właśnie osławionego kilera Chodakowskiej, no może skalpel jest bardziej osławiony, bo jest pierwszym jej treningiem i bardziej lajtowym.
Cudny ma tekst: "musisz nauczyć się odpoczywać w trakcie kardio".... facepalm...
Wstyd się przyznać, ale w czasie wielkiego bumu na Ewę znałam tylko jej skalpel. Kilera raz przejrzałam na szybkich obrotach, ale nigdy go do tej pory nie ćwiczyłam.
I muszę przyznać, że daje popalić. Skończyłam mokra, czerwona.
Ale brakuje mi u niej tej energii co ma np. Shaun T i wg planu od poniedziałku zacznę na nowo z nim treningi.
Kiler jest wydajnym treningiem i wydaje mi się, że świetnie się sprawdzi na przemian ze skalpelem. Nie wypowiadam się na temat innych treningów Ewy jak turbo, czy z gwiazdami, bo mimo, że mam płyty i pliki na kompie to nawet ich nie przejrzałam.
Może jeszcze w tym tygodniu do nich zajrzę.
Z innej beczki, kupiłam sobie wczoraj w lidlu kozaki oficerki za zabójcze 65zł, oglądałam je bez przekonania, bo nie skóra, bo rozmiarówka od 38 a ja mam 37, ale jak założyłam to okazało się, że włożę wkładkę to nie będzie źle, ale dopięłam się w łydce.
A ja mam taki obwód łydki, że zawsze mam problem z wysokimi butami i kupuję tylko krótkie. A te mają gumkę w łydce i dały radę.
Też macie problem z wąskimi cholewkami? Czemu nie robią różnych rozmiarów.
Wczorajsze menu:
8.00 dwa jajka, dwie kromki chleba IG, pomidor
11.00 pół puszki tuńczyka w sosie własnym, 1/4 puszki kukurydzy, pięć oliwek
14.00 szklanka soku marchwiowo-jabłkowo-grapefruit z sokowirówki
15.30 ryż, kurczak z cebulą i ananasem, brokuły z marchewką na parze, szkl soku z sokowirówki
17.00 banan
19.30 tuńczyk z kukurydzą i serkiem wiejskim lekkim
witam słonecznie
Cudne słońce świeci, tylko powietrze robi się mroźne...
Przeraża mnie jak czas leci. Np. klientka dopiero co chodząca w ciąży przychodzi do mnie z półtorarocznym dzieckiem, jakby się mnie spytać to bym powiedziała, że to dziecko może mieć max pół roku. Życie przelewa się przez palce...
Dopiero co wszystkie narzekałyśmy tu, że zima się nie może skończyć, a tu już po lecie i kolejna zima za pasem... Letnie ciuchy pochowane, kozaki na półce w gotowości, brrr
Dziś mam ambitne plany porządkowe. Słońce świeci, klientów mało zapisanych, może się uda choć trochę.
Ostatnio mniej piję, już to pisałam, ale muszę sobie wprowadzić na nowo zwyczaj picia szklanki wody przed posiłkiem, kiedyś to było naturalne, teraz muszę to na sobie wymusić.
Żarło wczorajsze:
10.00 owsianka (płatki, otręby, żurawina, siemię, orzechy włoskie)
12.30 sałata lodowa z pomidorem, kukurydzą, oliwkami, fetą i oliwą
15.30 kalafior, marchew z groszkiem na mleku i z mąką graham, pieczone udko bez skóry, szklanka(150ml) soku z sokowirówki marchew, jabłko, pomarańcza
18.00 szkl. soku z sokowirówki
20.00 sałata (cd. z drugiego śniadania), dwie kromki chleba IG, 100g makreli
21.00 kawałeczek, malutki ciasta wczorajszego :(
Dziś właśnie skończyłam robić skalpel, wiem, że to nietypowy dla mnie trening, ale czasem lubię zwłaszcza żeby sobie przypomnieć o prawidłowym oddychaniu i "świadomym napinaniu mięśni brzucha"
Miałam w planach jeszcze coś dołożyć, ale rozdzwonił się telefon i idę popracować.
Ciekawe co z porządkami :P Nie zając do lasu nie uciekną, a klienci uciekną.
No i wolna chata...
Właśnie pojechało drugie dziecię kolejny rok udawać, że studiuje, czyli pozostaje odgruzować jego pokój i luzik ;P
Lubię jak są wszyscy razem w domu, nie jestem aż tak wyrodną matką, ale uwielbiam jak cały dom jest tylko dla nas. Stół w kuchni do wszelakiej dyspozycji, nie tylko kulinarnej... itd No i znowu mam gdzie ćwiczyć, koniec z wymówkami.
Tylko nie wiem co ze sobą zrobić, niewyspana jestem, budzik u mnie dzwoni normalnie o 7, a wstałam o 5, jak się nie prześpię to będę chodziła jak zombi cały dzień, a jak zasnę to rozwalę sobie cały poranek.... chyba posiedzę na necie i koło 7 ruszę tyłek i odpalę trening.
Wczoraj odkryłam słoną przekąskę, a mianowicie kawior, kupiłam firmy Abba (czy to w ogóle leżało koło kawioru...?), w 100g ma 90kcal, a słoiczek ma 80kcal czyli 72kcal. To nawet jak na raz się zje to nie ma tragedii.
Wczoraj akurat jadłam głównie na grzankach, ale uwielbiam brać troszeczkę na palec i strzelać kuleczkami między zębami, więc jest wydajny ;)
Niestety upiekłam wczoraj też ciasto i pożarłam dwa kawałeczki, ciasto niby lekkie z jabłkami i orzechami, ale...
Wczoraj zjadłam:
6.00 kromka z szynką drobiową i kromka z żółtym serem
10.00 2 jajka na miękko i kromka chleba
14.00 grzanka z kawiorem
16.00 makaron z gulaszem z kurczaka, cebuli i pieczarek
18.00 skrzydełko bez skóry i grzanka z kawiorem
21.00 te nieszczęsne dwa kawałki ciasta
Ostatnio za mało piję. Od wody czuję jakiś dyskomfort w gardle, odkopię dziś termos i będę sobie robić w nim herbatki.
Ranno poniedziałkowe rozważania...
Obudziłam się o trzeciej i siadłam do kompa..... Przypomniałam sobie, że nie zrobiłam ważnego przelewu, a powinien pójść trzy dni temu....
Nadrobiłam zaległości tygodniowe na V, jeden plus tej pobudki ;)
Coś mam ostatnio na bakier z systematycznością i na V i z zapisywaniem tego co jem.
Wczorajszy np. dzień był strasznie chaotyczny, bo większość w trasie, a tak była piękna pogoda... zazdrościłam ludziom widzianym po drodze, którzy chodzili po lesie z koszykami w poszukiwaniu grzybów.
Jeszcze dzisiejszy dzień trochę mało zorganizowany, ale jutro raniutko młodsze dziecię jedzie udawać, że studiuje i mam wolną chatę.
Nie potrafię się zorganizować jak oni są w domu. Jak ja z nimi mieszkałam?
W sobotę mieliśmy się spotkać w niewielkim gronie u mnie w domu, zrobiło się z tego nieoczekiwanie 14 osób.... i było super, chociaż czuję niedosyt, bo za mało gadałam z kumpelą, która przyjechała tylko na dwa dni :( Pozostaje nam jak zwykle FB :(
Ostatnio słuchałam trzech facetów jak planowali zakup świniaka, gdzie po ile i jaka jakość... ze ktoś ma takie chude, że słoninę trzeba dokupowywać, ciarki mnie przeszły, nie kupuję wieprzowiny od dawna, tzn czasem skuszę się czasem na mięso z szynki.
A propos mięsa, od dłuższego czasu w okolicach mojego domu słychać trzy jelenie, rykowisko w pełni, niesamowicie je słychać wieczorami.
No i niestety gęsi odlatują. Ale co piękne w tej porze roku to drzewa, nie mogę się napatrzeć, zwłaszcza na klony (muszę zasadzić....)
jestem, nie znikam ;P
Na wadze nie staję, bo @ i nie chcę się stresować, z dietką nie jest źle, chociaż słabo zapisuję, nie mogę nabrać do końca tego nawyku, ale staram się.
Ćwiczenia słabo w tym tygodniu, bo same wymówki, a potrafię je wymyślać, oj potrafię... np.
-nie mam gdzie, bo syn zajmuje pokój w którym ćwiczę, w salonie szkoda mi podłogi żeby po niej skakać, a na piętrze jest drewniany strop...
-mam @ (chyba najczęstsza wymówka na V)
-boli mnie kręgosłup (na pewno przeciążyłam go podczas treningu)
-boli mnie ucho, nawet byłam wczoraj u lekarza i mam stan zapalny, dał leki i jak nie przejdzie do poniedziałku to do laryngologa
I tak można długo, sama się sobie dziwię, bo z treningami nie mam problemu wstaję i robię, ale może faktycznie potrzebowałam kilku dni odpoczynku, ale dziś zrobię sobie delikatny skalpel Chodakowskiej.
W poniedziałek zaczyna się rok akademicki to i chata mi opustoszeje.
A propos synów to dziś moje młodsze dziecię kończy 20 lat...szok, a ja czuję się wciąż młoda.
A na dowód tego w ostatnim czasie od kilku kobiet (!) dostałam komplement, że wyglądam coraz młodziej. Ciuchy, fryzura, figura, twarz..? Nie wiem, ale miło.
W wyglądzie cenię prostotę i niewymuszony styl, teraz zazwyczaj latam w rurkach i ramonesce, włosy zapuściłam i wróciłam do prawie naturalnego koloru, makijaż musi być, ale bez ferii barw, kolory ziemi i koniecznie krecha. A figura, no cóż, ja się przyzwyczaiłam, ale zmieniła się bardzo, mogę nosić rurki i dzięki ćwiczeniom mam sprężysty krok, a to daje spory efekt. No i ogólna pewność siebie, nie zarozumiałość, tylko to, że dobrze czuję się sama ze sobą.
Zazwyczaj tu narzekamy, a musimy szukać tych dobrych rzeczy w sobie i je pogłębiać, szlifować, dopracowywać i doceniać...
Rachunek sumienia...
Niepotrzebnie się ostatnio przeraziłam, a może właśnie potrzebnie, bo te 2kg, które przyszły do mnie nie wiadomo skąd w expresowym tempie, nie wiadomo jak sobie poszły, chyba naprawdę organizm zatrzymał wodę.
Wczoraj przemyślałam parę spraw i doszłam do wniosku, że sama siebie zaczęłam oszukiwać, a tak kończyły się fiaskiem wszystkie moje próby pozbycia się balastu...:(
Niby wydawało mi się niewiele, ale... skądś przyszły przez wakacje z powrotem te ciężko zgubione 5kg (pozbyłam się z nich kilograma). Nadal jest mnie mniej o 7,4kg niż na początku, ale było mnie już ponad 12kg mniej, sama sobie znowu zaczęłam robić krzywdę, ale mam nadzieję, że w porę się opamiętałam.
Zaczęłam w telefonie notować co dokładnie zjadam w ciągu dnia, nie liczę kalorii, ale złapałam się wczoraj, że kilka razy powstrzymałam się poza posiłkami od zjedzenia czegoś. Czyli ostatnio zaczęłam bezwiednie podjadać, a to ciastko, a to winogrona, a to kęs czegoś z lodówki albo jak gotuję, do tego piwko wieczorem albo winko i przyszło 5kg....
DOŚĆ!!!!!!!!
Wczoraj jadłam:
8.00 kromka razowca z serkiem wiejskim
10.00 pół porcji owsianki i kromka razowca z serkiem wiejskim
12.15 dwie małe gruszki i jajko na twardo
15.30 kolba kukurydzy, buraczki doprawione tylko odrobiną vegety i octu ryżowego, jedno skrzydełko pieczone obdarte ze skóry i sok pomidorowy
18.30 serek wiejski lekki 150g, pięć paluszków surimi i ok. 20 kulek winogron
Wieczorem mnie ssało (poszłam spać koło północy), ale nie dałam się, napiłam się wody i do łóżka. Nie planowałam tak późno iść spać, ale mężuś złapał fazę i zaczął wymyślać jak zaaranżować ścianę z tv, chce wyrzucić komody i zrobić ją w drewnie i kamieniu, podoba mi się wizja, ale kiedy będzie realizacja...?
W sumie jak mój małżonek się napali to może nawet w tym roku jak finansów wystarczy, bo w kilku miejscach jednocześnie coś robimy w domu, ale za trzy tygodnie mają wjechać mi do pokoju nowe kanapy więc chciałoby się zrobić wszystko.
Znowu się rozpisałam nie na temat....
Ps. Świadomie zaprzestaję treningów do poniedziałku, mój kręgosłup błaga o przerwę, poleniuchuję sobie troszkę...
dołek.......
Nie wiem co się dzieje, bezsens...sześć dni temu cieszyłam się z utraconego kilograma, dziś staję na wadze a tu dwa kilo więcej... skąd? Bo nawet tyle wagowo jedzenia chyba nie zjadłam, a czegoś też się pozbywam.
Czuję się jakby mnie ktoś pod sprężarkę podłączył i nadmuchał.
Staram się jeść zdrowo, może nie jest to dieta rygorystyczna, ale na pewno stabilizacyjna i ćwiczę i dupa...
Fakt w ostatnie dni jedzenie było chaotyczne a i zdarzyły się panierowane kotlety...
Ale bez przesady, to nie to. Zbliża się @, ale 2kg...?
Zna ktoś fajną apkę na windows phone do zapisywania co się zjada? Taki jakby kalendarz do robienia notatek.
Teraz was trochę poczytam i trening.
Zjadłam niedużą kromkę chleba razowego z serkiem wiejskim coby na pusty żołądek nie ćwiczyć. Jeszcze nie wiem gdzie mam ćwiczyć, zawsze robię to w syna pokoju, a on wredota przyjechał i sobie smacznie tam śpi, to wredne dziecko ;P
Ps. Czytam pamiętnik, który poleciła jedna z was (dzięki) photka.kasia
dziewczyna jest na V od maja 2012 i z 93 doszła do 56 i trzyma już kilka miesięcy wagę i nadal robi wpisy. Motywująca duszyczka, że można i warto. Tylko trzeba chcieć i być cholernie konsekwentnym i mieć wsparcie.
jestem
Jestem, trochę czytam, ćwiczę, z dietą mogłoby być lepiej...
Kupuję autko i to trochę czasu zajmuję, jak zaglądam do kompa to na stronki moto... ale już decyzja zapadła, autko zakupione, tylko dokończyć procedury rejestracyjne i wracam do was. Mąż namawiał mnie na małe autko, bo już właściwie sama jeżdżę, więc kupiliśmy kombi... przewrotność kobieca, ja mam po sedanie kombi, a mój mężuś jeździ malutkim autkiem...
Dziś mam obu synków w domu tylko na jeden wieczór, więc spadam. Jutro więcej się rozpiszę.
trzynastego, wszystko zdarzyć się może...
ale u mnie tylko pozytywnie, bo uwielbiam tę liczbę. Dziś sporo wpisów panicznych, a ja lubię takie dni.
Mimo, że pada deszcz, a ja się obudziłam z migreną (spowodowaną zmianą pogody, nie trzynastym), już prochy działają, ale niestety w takie dni trening odpada, bo mam wrażenie jakby mi się mózg w głowie przelewał jak taka lekko rozpuszczona galareta.
Z pozytywów, dziś wraca (o ile nic nowego nie wymyśli...) starszy syn, ostatnio był w domu pod koniec czerwca. Ma być w domu kilka dni.
Jak ostatnio pisałam doszło mnie przez wakacje 5kg :(
dziś się zważyłam i kilogram już sobie poszedł w zapomnienie, a wydawało mi się, że nie będzie zmiany, bo było trochę wpadek, ale widać nie były takie straszne, najgorsze były sławetne kasztanki... Ale były i inne grzeszki.
Ale treningi były dość systematyczne i robione na full. Bo wiem jak można się samą oszukiwać w czasie ćwiczeń, odpuszczając, nie robiąc wystarczająco głęboko i mocno.
Dwie osoby ćwiczące to samo z tym samym obciążeniem mogą mieć różny poziom treningu, a wystarczy jak to mówi Ewa świadomie spinać mięśnie, zrobić głębszy przysiad itd.
Czasem sama do siebie mówię na głos jak czuję, że za lekko ćwiczę "sama siebie oszukujesz!!!"
Trzeba być uczciwym wobec siebie, a nie tylko móc potem powiedzieć "4o minut ćwiczyłam", ale jak...
To samo jest z jedzeniem, chociaż jest teoria, ż e kalorie zjedzone jak nikt nie widzi się nie liczą :P
Miłego deszczowego piątku trzynastego...