witam!
z wczorajszego wolnego po południa niewiele zostało - wieczorem i nocą opiekowałam się/pilnowałam dwójki dzieciaczków :)
dziś rano byłam 6,5 h w pracy, potem u rodziców, a od 17 już u siebie.
wtedy nastrój się znów załamał, ale ja się nie złamałam - pomimo natłoku myśli: "idź do sklepu, kup sobie czekoladę!" - nie poddałam się, zaczęłam robić coś innego, by te myśli nie były coraz głośniejsze.
choć można też spojrzeć na to w ten sposób, że zajadłam to poczucie samotności waflami ryżowymi (jakieś 7 sztuk)
***************
uwaga!
oficjalnie rozpoczęłam bieganie!
udało się wybrać! jestem z siebie dumna!
dałam radę, bez przerwy, przebiec (wg google maps) dystans 3,25 km - okazało się, ze tyle ma trasa, którą sobie na dziś zaplanowałam.
wydaje mi się, że jak na pierwszy raz, to nie ma tragedii :)
potem w mieszkaniu 10 min rozciągałam się, a za chwilę mam zamiar zrobić skalpel!
tyle mam energii, że muszę ją dobrze spożytkować :)
***************
dzisiejsze nieidealne (ale bez słodyczy 5 dzień) menu:
śniadanie 7:00
owsianka z migdałami, nerkowcami, żurawiną
II śniadanie 10:30 / w pracy/
jabłko średnie + serek wiejski 150 g + cynamon
obiad 15:00
połówka parowanego fileta z kurczaka, mnóstwo sałatki (wyszło 3/4 talerza): mix sałat z rukolą + pomidory cherry + ogórki + sos vinegret, dojadłam dwoma grzankami zrobionymi z chleba słonecznikowego
podwieczorek 17:15
jogurt naturalny 180 g z otrębami pszennymi i owsianymi
2 wafle ryżowe z pestkami dyni
"kolacja" 19:30
serek wiejski 150 g z garścią mieszanki studenckiej
7 wafli ryżowych (zjedzonych w tym gorszym czasie;/)
suma: +/- 1600-1700 kcal
2,5 l wody, 3 zielone herbaty
aktywność:
23 min biegu = 3,25 km
skalpel
3 km spaceru
*************
dobranoc!