Hej Chudzinki
Tydzień nie pisałam, ale wpadałam na chwilkę, by sprawdzić jak się macie. A co u mnie ? Od zeszłego wtorku do soboty dolegliwości żołądkowe-bóle, gniecenia ... raz lepiej raz gorzej było. Mniej jadłam, na pewno chudo, bo np. gotowany schab z łyżką kartofelków. To też zanotowałam spadeczek wagi, na dzień dzisiejszy -1,5 kg, ale paska nie zmieniam, zrobię to na koniec maja, by się przekonać czy idę kupić torebkę, czy nie !!!
Sobota: ślub, wesele.... lało, ale to nic, wyszykowałam rodzinkę, pomalowałam pyszczek i teraz klops, co z włosami (przez złe samopoczucie nie myślałam o fryzjerce) - córce wyprostowałam włosy, też chciałam sobie, ale mąż widział zbliżającą się prostownice do mojej głowy zaczął warczeć . Po 25 min spędzonych przed lustrem metodą prób i błędów włosy zaczesałam na bok, zwinęłam je w rulonik, spięłam klamrą i taaaadammmm. Drugi bok wsuwkami i maluśkimi klamrami i wyszło !!!
Niestety nie mam jeszcze zdjęć, bo moje telefony zostały w aucie i potem jakoś tak tam zostały na dobre....
Jedzonko na weselu - no muszę przyznać, że się nie obżarłam. a więc: tradycyjnie rosół, 5 maluteńkich kluseczek (bez sosu) i rolada wołowa + 2 surówki. Potem tort - zemdliło mnie po nim, bo to sztuczka śmietana była yyyyyyyyy hmmmm potem jak podali ciasto to niestety świadkowie z młodymi na zdjęcia (bo nie padało) i nie było nas godzinę -restauracja w parku była więc nie trzeba było nigdzie jeździć. Podali lody -zjadłam a co !!! Z zimnej płyty to 2 plastry pieczonego mięska (małe były) i wyjadałam ozdoby z talerzy - pół plastry pomarańczy. a na koniec ok 21:00 podali pieczony udziec z pieczonymi kartofelkami - też zjadłam. Alkohol !!! Tylko szampan na przywitanie gości bo kierowcą byłam -ale dobrze mi z tym :). Impreza skończyła się około 22:00, jak na przyjęcie starczy !
NIEDZIELA - 13-ste urodziny Córci - a ja w czarnej dupie, nic nie zrobione, nic nie posprzątane, więc szybko trzeba było się zabrać do roboty. Upiekłam tort, 2 blachy ciasta, szybkie zakupy, sprzątanko mieszkanka. Mąż wymyślił "kociołek". Z racji niepewnej pogody imprezka w domu, a On na ogródku przygotował coś w stylu a^la bograczo-leczo-gulaszo. Wyszło pycha. Wszyscy zadowoleni. Na szczęście zwinęli się już o 19, więc była chwila na spokojne sprzątnięcie po imprezce i odpoczynek przed tv.
PONIEDZIAŁEK - pogoda dziwna, jakaś męcząca, niby ciepło, ale samopoczucie do bani, być może zmęczenie po weekendzie. Po pracy na pocztę, potem do domu, obiadek i na nic innego siły już nie miałam -- zjadłam tort urodzinowy i kawałek sernika ---
WTOREK - tzn dziś, piękna pogoda za oknem, aż się nie chce w pracy siedzieć tylko by człowiek rozwalił się w słoneczku na ogródeczku (Szefo ma dziś wisielczy humor -na mnie- czasami tak ma ech)
Dziewczynki, waga mi spadła, mam nadzieję, że utrzymam tę tendencję i do końca maja co najmniej te 2 kg zamierzone osiągnę. A potem pójdzie już tylko lepiej. Do następnego wesela jest 3 m-ce, to mnóstwo czasu. DO DZIEŁA !!!!!! I obym dała radę
śniadanie -drożdżówka i czerwona herbata
II śniadanie - jabłko
III śniadanie :) - pół ciemnej bułki z łososiem wędzonym i ogórkiem zielonym
obiad ????
kolacja ????
A teraz coś dla duszy i w przyszłości dla ciała :)
MOTYLEM BYŁEM ALE UTYŁEM