Sylwetka

Poprzednia Początkowa sylwetka
Obecna Obecna sylwetka
Cel Mój cel

O mnie

O sobie nie napiszę nic, bo co mogłabym napisać?

Informacje o pamiętniku:

Odwiedzin: 32081
Komentarzy: 378
Założony: 5 października 2012
Ostatni wpis: 27 lutego 2016

Pamiętnik odchudzania użytkownika:
coconut1987

kobieta, 37 lat,

174 cm, 107.00 kg więcej o mnie

Postępy w odchudzaniu

Najskuteczniejsze odchudzanie w Polsce.

Wpisy w pamiętniku

10 kwietnia 2014 , Komentarze (2)

Miałam sen, śnił mi się zepsuty ząb, taki masakrycznie zepsuty, kruszył się i plułam krwią, to okropne. Brrr… na samo wspomnienie robi mi się niedobrze. Ciekawe czy sny naprawdę mają jakieś znaczenie, czy to tylko głupie gadanie.

Dzisiejszy dzień był lepszy od wczorajszego, bo wczoraj zjadłam dwa batony, dwa kokosowe batony, leżały na biurku, nie mogłam się powstrzymać, to straszne. A wiecie co jest najgorsze z tymi batonami, że ich sobie sama nie kupiłam, nie miałam na nie ochoty dopóki się nie pojawiły. A wiecie kto mi je kupił? No właśnie, mamusia , kochana mamusi, która kupiła je nie pytając czy je chcę. Ale to nie jest jeszcze najgorsze, gorsze jest to, że od wczorajszego poranka gada o kapsule odchudzającej nogi, wiecie o czym mówię. Chce żebym poszła na zabiegi, omawiała to z moją siostrą. A co robi w między czasie? Kupuje batony, cholerne kokosowe batony!!!!! Dzisiaj kupiła pączki, sześć pączków dla trzech osób, i co Ja zrobiłam? Ha! Nie zjadłam ani jednego i powiedziałam, że nie chce, nie chce batonów, pączków, bułeczek itp. A wiecie o co zapytałam później? Czy ja tak na serio, czy ja się będę odchudzać.

Chyba mnie wkurzyłam, przez dwadzieścia lat mojej otyłości nie zrobiła nic, żebym schudła.

Czuje, że zaraz łzy popłyną ale się nie dam.

W kwestii gubienia zbędnych kilogramów było dziś i dobrze i źle. Zjadłam ok. 1800 kcal, pączka nie zjadłam, no i zjadłam nadprogramowe kanapki. Ale pojeździłam dwa razy na rowerze po 45 minut. Jutro będzie lepiej, będzie lepiej, będzie lepiej.

 

8 kwietnia 2014 , Komentarze (5)

Jako, że jestem gruba i kompletnie sobie z tym nie radzę, co widać w moich wpisach postanowiłam zgłębić temat i odpowiedzieć sobie na pytanie. Dlaczego jestem gruba? Jakie czynniki spowodowały, że jestem właśnie taka, co mną kieruje i jak sobie z tym poradzić.

Problem nadwagi dotyka coraz większej rzeszy ludzi na świecie, część świata umiera z przejedzenia a druga część z głodu. Dlaczego tak zwany cywilizowany świat obrasta w tłuszcz.

Wiele osób mówi, że nadwagę ma w genach bo mama, bo tata, bo cała rodzina. Tylko czy to jest prawda, czy to, że moja mama ma nadwagę to jedyna przyczyna, że ja też ją mam? W Internecie znalazłam informację, że dziedziczenie otyłości wynosi 33% a co z resztą? Występowanie otyłości u jednego z rodziców zwiększa u dorosłych potomków 4-5 krotnie ryzyko wystąpienia otyłości. Ryzyko a nie, że stanie się to na sto procent i już, że tak będzie i nie da się tego zmienić. Czy mogę zwalić moją nadwagę na geny i uznać, że jest po sprawie, nie moja wina nic na to nie poradzę i położyć uszy po sobie i dalej jeść i tyć. Chyba geny nie spowodowały mojej nadwagi co najwyżej w 33% a co z resztą?

A może to środowisko w jakim żyjemy sprawia, że jesteśmy grubi. Nie gonimy już za obiadem tylko dostajemy go na tacy a coraz częściej na tacy z fast-fooda. Reklamy jedzenia są wszędzie, ile razy zdarzyło się wam kupić i zjeść coś tylko dlatego, że wszędzie atakowała was reklama tego produktu. Nie musimy pracować tak ciężko jak przed wiekami a jemy coraz więcej, co logicznie rzecz biorą nie ma sensu a jednak się dzieje. Więcej cukru, więcej tłuszczu, mniej ruchu i wielki tyłek rośnie bez opamiętania.

A może to w naszej głowie siedzi przyczyna?

Szukając odpowiedzi na pytanie dowiedziałam się, że nie tylko anoreksja i bulimia, tak dobrze znane są jedynymi zaburzeniami ze sfery odżywiania.

A co z przejadaniem się?

O przejadaniu mówi się, że ma swoje przyczyny w naszej psychice i dzieli się na przejadanie kompulsywne i niekontrolowane. Czym się różnią?

Odżywianie kompulsywne oznacza spożywanie jednego lub kilku produktów w nieograniczonych ilościach.”

Odżywianie niekontrolowane jest natomiast spożywaniem wszystkich rodzajów produktów spożywczych znajdujących się w zasięgu chorego podczas chwilowych napadów głodu”

Do mnie pasuje raczej ta druga definicja, nie ważne co, ważne żeby dużo i szybko.

Dzień zacznę grzecznie a skończę grzesznie, im bardziej myślę, żeby nie jeść tym jem więcej. I tak dzień za dniem od lat.

Pomimo towarzyszącego mi poczucia winy po zjedzeniu nadprogramowego jedzenia nie umiem przestać, gdy tylko pojawia się w zasięgu wzroku i węchu, ląduje w paszczy a następnie umiejscawia się w boczkach i udach sprawiające, że są coraz grubsze!

Im bardziej staram się nie myśleć o jedzeniu tym bardziej siedzi w mojej głowie, normalny człowiek nie zwraca uwagi na to co jej, nie myśli w poniedziałek o tym co zje we wtorek.

Wszystko jest w głowie, im więcej stresu tym więcej jedzenia. Wczoraj bardzo się zdenerwowałam i moja pierwsza myśl była taka: Muszę coś zjeść! Masakra.

Jeden kęs i stres powoli odchodzi, a potem otwieramy oczy i zostają wyrzuty sumienia po przejedzeniu, potem obietnice, że nigdy więcej a jutro wszystko się powtarza i tak jeszcze raz i jeszcze.

Co zrobić ze stresem, kiedy na nikogo nie można liczyć i trzeba rodzić sobie samemu? Czy stres to jedyna przyczyna moich problemów? A co z tzw. uzależnieniem od jedzenia, jak wiele osób mówi, że jest uzależnionych od słodyczy.

Są trzy składniki, które mogą działać uzależniając: cukier, tłuszcz i sól.

Ile razy odczuwam intensywną potrzebę spożycia określonego produktu lub rodzaju pożywienia, której trudno jest się oprzeć, a wy też tak macie, nie potraficie się oprzeć gdy na stole leży czekolada? Gdy w domu jest coś słodkiego zawsze to zjem, jednak nie chodzę i nie kupuję słodyczy, gdy ich nie ma to nie odczuwam tej potrzeby ale gdy tylko coś zobaczę to mój problem przejmuje kontrolę. Teraz i tak jest lepiej niż kiedyś ale dalej źle.

Więc co sprawiło, że taka jestem? Geny, stres, wszechobecne węglowodany, tłuszcze itp. A może wszystko razem plus brak silnej woli.

Gdy ktoś nie ma problemów z wagą patrzy na grubasa z obrzydzeniem i myśli: jak można się tak zapuścić, ile on jest w stanie zjeść. A może taki gruby człowiek ma problemy, z którymi sobie nie radzi i nikt nie chce mu pomóc, bo widzi grubas, który sam jest sobie winien, przecież kto mu kazał tyle jeść. Ciężko jest pomóc komuś z nadwagą, nasze społeczeństwo nie pomaga takim jak ja.

Wyrzuciłam z siebie różne myśli, lepiej mi;-)

31 marca 2014 , Komentarze (2)

To chyba był by cud, gdyby coś było dobrze. Cały tydzień męczyłam się po tej zapiekance a teraz co? Przeziębienie, katar do kolan, ból głowy itd. Biorę leki i ide do łóżka. Ostatnio przyczepił się do mnie jakiś pech, jak ten mały głód. Cały czas pod górkę. Czasami mam już dosyć ale nie można się załamywać.

29 marca 2014 , Komentarze (3)

Od ostatniej soboty trochę źle się czułam. Chyba zaszkodziała mi zapiekanaka, którą zjadłam w sobotę, nic już więcej tego dnia nie zjadłam. Efekt była taki, że do wtorku miałam mdłości i zawroty głowy. Więc w tym tygodniu nie było diety. Nadal czuję się tak sobie ale to już chyba tylko przesilenie wiosenne. 

Miało być tak pięknie a jest jak zawsze.

22 marca 2014 , Komentarze (3)

Jest 13 w domu cisza, nie ma nikogo, mam chwilę świętego spokoju. Brakowało mi tego, czasami nie mogę już wytrzymać w domu, ale nie mam pracy więc nie mam innego wyjścia. Najgorsze jest być na czyimś utrzymaniu, nie można wtedy nic powiedzieć, nie można niczego odmówić, chwilami czuję się jako jakieś popychadło. Nie mam z kim pogadać a musze to z siebie wyrzucać, bo jak nie, to skończę w białym kaftaniku wiązanym na plecach. Szukam tej pracy i szukam i nic. Jestem beznadziejna ale też nasz kraj to nie raj. Nie jestem jedyna, wierzę, że będzie dobrze. Chyba w mojej głowie siedzi przekonanie, że jak schudnę to problemy same się rozwiążą. Tak się przecież nie stanie, choć wygląd ma znaczenie jak się szuka pracy nikt nie chce mieć za pracownika grubasa, smutnego i niezadowolonego z życia. To chyba widać jak człowiek idzie na rozmowę, to jaki jest naprawdę, nie widać tego, nie jest to napisane na czole ale czuć, że coś jest nie tak.

Zresztą nie ważne, takie tam moje smutki.

Dzisiejszy dzień zaczęłam o 7.00 a na śniadanie zjadłam owsiankę z jabłkiem i to jest ok. nie można nic zarzucić, normalnie wzorowe śniadanie.

O 10 zjadałam drugie śniadanie, tak regularnie, była to sałatka z: sałaty lodowej, roszponki, papryki, pomidora, oliwek, i trochę mięsa z wędzonego kurczaka bez skóry. To też jest dobrze, prawda, całkiem przyzwoite drugie śniadanie.

Przed 12 zjadłam obiad i tu już nie jest dobrze, bo zjadłam zapiekankę z makaronu, faktem jest, że została przyrządzona w taki lekki sposób, nie była ciężka. Wszystko byłoby dobrze gdybym ja czyli matołek nie zjadła jej za dużo.

Czytałam wczoraj o uzależnieniu od jedzenia, kompulsywnym objadaniu się itp. rzeczach.

Nie wiem jak wy ale ja nie umiem poradzić sobie z jedzeniem, ciągle o nim myślę, a jak już zacznę jeść to mam problem, żeby przestać. To nie sprawa żołądka tylko tej mojej chorej głowy. Czy wy też tak macie? Nie poddaję się, to mały upadek.

Przed obiadem zaliczyłam ćwiczenia 20 km na rowerze stacjonarnym. Po 50 ścisków agrafką na nogi i ręce. Więc jest i dobrze i źle. Nie zawalę dzisiaj nic więcej, pomimo, że dzisiaj idę na pizzę ale jej nie zjem. Coś wymyślę, żeby się wykręcić. Nie powiem, że się odchudzam, tyle razy to mówiłam, że i tak nikt mi już nie wierzy. Patrzą z politowaniem na kogoś takiego jak ja. Udaję, że wcale się nie odchudzam, cały czas coś udaję, więc jedna rzecz więcej nie zrobi różnicy. Dobrze, że wam można się wygadać.

21 marca 2014 , Komentarze (4)

Hm nie było mnie tu od grudnia, jak zwykle obiecywałam sobie, że będę się odchudzać. Obiecuję to od około 6 lat a efekt jest taki, że waga tylko rośnie.

Jestem matołem i chyba nic tego nie zmieni.

Czasami myślę, że bycie grubym jest przyczyną wszystkich moich nieszczęść. Pewnie powiecie, że to kwestia umysłu i tak jest bo jak jest się grubym to jest się niepewnym siebie, nieśmiałym i pesymistycznie nastawionym. Gdy byłam chudsza o 30 kg życie wyglądało inaczej.

Człowiek jest istotą myślącą i powinien wiedzieć co jest dla niego dobre a co nie!
Więc dlaczego wybieram złe rzeczy a nie dobre, może gdzieś w podświadomości chcę być gruba, żeby nikt mnie nie zauważał, żeby być z dala od wszystkich.

Od nowego roku staram się jeździć na rowerze stacjonarnym i to mi wychodzi ale z dieta to jakaś masakra, nie umiem powiedzieć sobie nie. Od niedzieli zapisuję co jem i liczę dokładnie kalorie, tylko tak umiem się kontrolować. Najgorsze jest to, że wakacje mam spędzić za granicą a nawet kostiumu nie założę i kto za to odpowiada, ktoś by powiedział to wina metabolizmu a ja powiem, że obżarstwa, ktoś mi kiedyś powiedział, że tak już mam i to się nie zmieni a ja i tak wierzę, że się zmieni. Tylko głupia jestem bo samo się nie zmieni a ja nie potrafię jestem matołem. Więc chyba nie wiem co zrobić i żadne dobre rady nic nie pomogą muszę sama zwalczyć w sobie to coś co mnie niszczy, co sprawia, że życie przecieka mi przez palce. Już samo pisanie podnosi mnie na duchu chyba tego potrzebuje wygadać się, bo w realu nie mam komu, słuchają ale nie słyszą zresztą ja zawsze udaję, robię dobra minę i mówię to co wszyscy chcą usłyszeć, nie zrozumieli by prawdy. Ludzie nie lubią szczerych wyznań bo nie wiedzą co z nimi zrobić. Takie ze mnie marny człowieczek. Ale żyć trzeba i mam zamiar zmienić to moje życie na leprze. Pisanie mi w tym pomoże i wy. Schudnę, zrobię to! Może to co napisałam to stek bzdur ale lepiej mi po tym.

27 grudnia 2013 , Komentarze (2)

Witam po Świętach, nie wiem jak wy ale ja się jakoś nie objadłam, zjadłam mniej niż myślałam, że zjem. Nadal jestem przeziębiona zatkane zatoki to masakra ale taki już mój urok jak choruje to akurat na to.
Jak wam minęły Święta? Moje całkiem spoko chociaż wolałam odpocząć ale z rodziną na głowie jest to raczej nie możliwe.
Zbieram się dzisiaj żeby pojeździć na rowerze, może dam rade (przeziębienie mnie ogranicza) ale się postaram.
Zważę się po Nowym Roku i wtedy zacznę właściwą dietę nie dietę tzn. będę jeść normalnie ale zdrowiej i będę unikać złego jedzenia i będę trochę ćwiczyć. Nie robię wielkich planów i nie zakładam celów, których pewnie bym nie osiągnęła to wszystko wyjdzie samo. Zawsze jak robiłam plany, że dieta, że ćwiczenia to szybko się zniechęciłam a teraz podejdę do tego z dystansem i spokojem, chcę się zmienić na dłużej a nie na chwilę.



23 grudnia 2013 , Komentarze (2)

Jestem przeziębiona, mam zapalenie zatok.
Nie ćwiczę bo tak mnie głowa boli od tych zatok, mam nadzieję, że po świętach wrócę zdrowa do ćwiczeń.
Wesołych Świąt!!!!

18 grudnia 2013 , Komentarze (2)

Hej właśnie sobie poćwiczyłam o tak:

z tą Panią


Daleko mi jeszcze do takiego rozciągnięcia i wyćwiczenia mięśni.
Podobają mi się te ćwiczenia, będę je robić trzy razy w tygodniu, w kolejne trzy będę jeździć na rowerze stacjonarnym 3x30x130 a niedziela będzie wolna;-)

18 grudnia 2013 , Komentarze (4)

Hej
początki trudne ale myślę, że będzie dobrze.
Poćwiczę dzisiaj pierwszy dzień od dawana.
Powoli zmieniam sprawy związane z jedzeniem, nie chcę żadnej konkretnej diety, chcę się nauczyć jeść jak normalny człowiek a nie opychać jak prosiak zwłaszcza jak się zdenerwuję.
Trzymajcie za mnie kciuki!

© Fitatu 2005-24. Wszelkie prawa zastrzeżone.
Serwis stosuje zalecenia i normy Instytutu Żywności i Żywienia.