Jako, że jestem gruba i
kompletnie sobie z tym nie radzę, co widać w moich wpisach postanowiłam zgłębić
temat i odpowiedzieć sobie na pytanie. Dlaczego jestem gruba? Jakie czynniki
spowodowały, że jestem właśnie taka, co mną kieruje i jak sobie z tym poradzić.
Problem nadwagi dotyka coraz
większej rzeszy ludzi na świecie, część świata umiera z przejedzenia a druga
część z głodu. Dlaczego tak zwany cywilizowany świat obrasta w tłuszcz.
Wiele osób mówi, że nadwagę ma w
genach bo mama, bo tata, bo cała rodzina. Tylko czy to jest prawda, czy to, że
moja mama ma nadwagę to jedyna przyczyna, że ja też ją mam? W Internecie
znalazłam informację, że dziedziczenie otyłości wynosi 33% a co z resztą?
Występowanie otyłości u jednego z rodziców zwiększa u dorosłych potomków 4-5
krotnie ryzyko wystąpienia otyłości. Ryzyko a nie, że stanie się to na sto
procent i już, że tak będzie i nie da się tego zmienić. Czy mogę zwalić moją
nadwagę na geny i uznać, że jest po sprawie, nie moja wina nic na to nie
poradzę i położyć uszy po sobie i dalej jeść i tyć. Chyba geny nie spowodowały
mojej nadwagi co najwyżej w 33% a co z resztą?
A może to środowisko w jakim
żyjemy sprawia, że jesteśmy grubi. Nie gonimy już za obiadem tylko dostajemy go
na tacy a coraz częściej na tacy z fast-fooda. Reklamy jedzenia są wszędzie,
ile razy zdarzyło się wam kupić i zjeść coś tylko dlatego, że wszędzie
atakowała was reklama tego produktu. Nie musimy pracować tak ciężko jak przed
wiekami a jemy coraz więcej, co logicznie rzecz biorą nie ma sensu a jednak się
dzieje. Więcej cukru, więcej tłuszczu, mniej ruchu i wielki tyłek rośnie bez
opamiętania.
A może to w naszej głowie siedzi
przyczyna?
Szukając odpowiedzi na pytanie
dowiedziałam się, że nie tylko anoreksja i bulimia, tak dobrze znane są
jedynymi zaburzeniami ze sfery odżywiania.
A co z przejadaniem się?
O przejadaniu mówi się, że ma
swoje przyczyny w naszej psychice i dzieli się na przejadanie kompulsywne i
niekontrolowane. Czym się różnią?
„Odżywianie kompulsywne
oznacza spożywanie jednego lub kilku produktów w nieograniczonych ilościach.”
„Odżywianie
niekontrolowane jest natomiast spożywaniem wszystkich rodzajów
produktów spożywczych znajdujących się w zasięgu chorego podczas chwilowych
napadów głodu”
Do mnie pasuje raczej ta druga
definicja, nie ważne co, ważne żeby dużo i szybko.
Dzień zacznę grzecznie a skończę
grzesznie, im bardziej myślę, żeby nie jeść tym jem więcej. I tak dzień za
dniem od lat.
Pomimo towarzyszącego mi poczucia
winy po zjedzeniu nadprogramowego jedzenia nie umiem przestać, gdy tylko
pojawia się w zasięgu wzroku i węchu, ląduje w paszczy a następnie umiejscawia
się w boczkach i udach sprawiające, że są coraz grubsze!
Im bardziej staram się nie myśleć
o jedzeniu tym bardziej siedzi w mojej głowie, normalny człowiek nie zwraca
uwagi na to co jej, nie myśli w poniedziałek o tym co zje we wtorek.
Wszystko jest w głowie, im więcej
stresu tym więcej jedzenia. Wczoraj bardzo się zdenerwowałam i moja pierwsza
myśl była taka: Muszę coś zjeść! Masakra.
Jeden kęs i stres powoli
odchodzi, a potem otwieramy oczy i zostają wyrzuty sumienia po przejedzeniu,
potem obietnice, że nigdy więcej a jutro wszystko się powtarza i tak jeszcze
raz i jeszcze.
Co zrobić ze stresem, kiedy na
nikogo nie można liczyć i trzeba rodzić sobie samemu? Czy stres to jedyna
przyczyna moich problemów? A co z tzw. uzależnieniem od jedzenia, jak wiele
osób mówi, że jest uzależnionych od słodyczy.
Są trzy składniki, które mogą
działać uzależniając: cukier, tłuszcz i sól.
Ile razy odczuwam intensywną
potrzebę spożycia określonego produktu lub rodzaju pożywienia, której trudno
jest się oprzeć, a wy też tak macie, nie potraficie się oprzeć gdy na stole
leży czekolada? Gdy w domu jest coś słodkiego zawsze to zjem, jednak nie chodzę
i nie kupuję słodyczy, gdy ich nie ma to nie odczuwam tej potrzeby ale gdy
tylko coś zobaczę to mój problem przejmuje kontrolę. Teraz i tak jest lepiej
niż kiedyś ale dalej źle.
Więc co sprawiło, że taka jestem?
Geny, stres, wszechobecne węglowodany, tłuszcze itp. A może wszystko razem plus
brak silnej woli.
Gdy ktoś nie ma problemów z wagą
patrzy na grubasa z obrzydzeniem i myśli: jak można się tak zapuścić, ile on
jest w stanie zjeść. A może taki gruby człowiek ma problemy, z którymi sobie
nie radzi i nikt nie chce mu pomóc, bo widzi grubas, który sam jest sobie
winien, przecież kto mu kazał tyle jeść. Ciężko jest pomóc komuś z nadwagą,
nasze społeczeństwo nie pomaga takim jak ja.
Wyrzuciłam z siebie różne myśli,
lepiej mi;-)