Wczoraj tak jak pisałam przyjechała (zza granicy) do nas mama mojego narzeczonego. W walizce zamiast ubrań miała słodycze i inne rzeczy, których w Polsce nie ma. Jestem z siebie bardzo dumna, bo nie zdołała mnie na nic namówić. Było ciężko, bo jak patrzyłam na to wszystko... No, było ciężko, ale się udało :) Pewnie gdyby była wcześniejsza godzina to bym się skusiła, ale do domu zajechaliśmy koło 23. Wydaje mi się, że dzisiaj na czymś polegnę, ale może chociaż zachowam umiar :D
Pogoda beznadziejna. Nic się nie chce robić. Praca leży nie tknięta.
Pozdrawiam Was kochane!!