Pamiętnik odchudzania użytkownika:
am1980

kobieta, 44 lat, Wolbrom

167 cm, 87.40 kg więcej o mnie

Wpisy w pamiętniku

22 kwietnia 2017 , Komentarze (21)

Wróciłam z tygodniowego pobytu na Krecie. Wyjazd mega udany, jestem bardzo zadowolona, pogoda dopisała, było ciepło, gorąco i słonecznie. 

Dzisiaj tylko tak króciutko, bo chciałam się z Wami przywitać, co prawda nie wrzucałam żadnych wpisów, ale zaglądałam tu codziennie, czytałam i komentowałam.

Następnym razem wrzucę dłuższy wpis i trochę fotek, bo Kreta w kwietniu jest wyjątkowo piękna, byłam wcześniej dwa razy we wrześniu i nie miałam pojęcia, że w kwietniu na Krecie może być tak zielono...


14 kwietnia 2017 , Komentarze (25)

Ależ ten czas zleciał, jakoś nie czuję jeszcze, że jutro będę już na Krecie i będę wygrzewać dupkę w słoneczku... Nie pisałam, bo czasu nie miałam, chciałam posprzątać mieszkanie przed wyjazdem, żeby nie myśleć na urlopie o myciu okien...w pracy też miałam sajgon i tak ciągle coś, ale zaglądałam, czytałam i starałam się odzywać...

Pogoda jest u mnie koszmarna, przeraźliwie zimno, wieje, pada i ogólnie do dupy. Byłam przekonana, że w kwietniu wybiegam się za wszystkie czasu, a może biegałam ze 4 razy... no ale jutro...

Jutro będę już na Krecie, a tam z tego co pokazują prognozy 23st C i jaskrawe słońce... mam nadzieję, że wygrzeje kości, bo z tego co prognozy pokazują u nas to...o zgrozo...tym bardziej cieszę się, że spędzę ten tydzień w ciepłym miejscu.

Nie będę się rozpisywać, bo jestem jeszcze nie spakowana, ale mam już w tym wprawę więc mam nadzieję, że pójdzie mi sprawnie...

Wylot 6.15... z Krakowa, wiec pobudka o 2-ej w nocy...

Mam zamiar dużo odpoczywać, biegać, biegać i raz jeszcze biegać, zwiedzać no i opalać się, na miarę możliwości... mam nadzieję, ze WY też miło spędzicie ten czas...

5 kwietnia 2017 , Komentarze (21)

ROK 2017KM    
STYCZEŃ12,570
LUTY 57,509
MARZEC131,627

Mam nadzieję, że kolejne miesiące będą tylko  lepsze... wczoraj przebiegnięte 12,7 km, czułam się w miarę ok., więc przebiegłam się, ale wieczorem katar chciał mnie udusić, czułam się naprawdę słabo, sama się zastanawiam jak ja dałam radę. 

Przyjrzałam się też wczoraj dokładniej moim wynikom i okazuje się, że nie tylko mam podwyższone OB, ale większość parametrów krwi, taki jak hemoglobina, hematokryt, płytki krwi, MCV mam poniżej normy... myślę, że stąd te ciągłe moje choroby, odporność organizmu znacznie spada wtedy, wiadomo. Zastanawiam się tylko skąd takie wyniki skoro ja naprawdę dobrze się odżywiam, jem owoce i warzywa, jem jajka i mięso, orzechy, nasiona, płatki owsiane i różnego rodzaju kaszę...wiadomo bieganie czy w ogóle ćwiczenia wyczerpują organizm, no ale bez jaj...w tym roku naprawdę niewiele biegałam, poza bieganiem też niewiele ćwiczyłam, więc nie wiem skąd takie złe wyniki. Jak dwa lata temu poszłam do lekarza sprawdzić wyniki, pani doktor pyta dlaczego je chciałam zrobić...wtedy robiłam też badania na tarczycę, akurat tarczyca była ok, ale wszystko inne nie bardzo. Powiedziałam że chciałabym schudnąć i nie bardzo mi wychodzi i myślałam, że to może wina tarczyce. A pani doktor na to, że trzeba sobie odpuścić odchudzanie, bo wyniki są złe, wtedy jakoś tak nie bardzo się tym przejęłam i żyłam swoim życiem. W zeszłym roku jak okazało się, że jestem w ciąży nic lekarz nie wspominał, że mam słabe wyniki...a teraz znowu...

Ale faktycznie czuję się marniej niż zwykle...sory dziewczyny, że tak przed Wami wylewam swoje żale, ale mimo, że mam cudownego męża to on jakoś tak nie bardzo poważnie traktuje moje gorsze samopoczucie, owszem jak byłam chora to leżałam w łóżku i co mógł to on robił, oczywiście zawiezie mnie do lekarza i kupi potrzebne leki  nawet jak go o to nie poproszę, ale wiecie, jak on by mnie powiedział, że ma złe wyniki to bym się bardzo przejęła, panikowała i poleciała do apteki kupić jakieś suplementy chociaż tak doraźnie, żeby go wspomóc. Jak okazało się, że jestem w ciąży, to mi mówił, że ciąża to nie choroba i mimo, że dostałam L4 od lekarza na dwa tygodnie to nie bardzo chciał żebym z niego skorzystała i nie skorzystałam, twierdził, że nie chce żebym siedziała sama w domu...tak jakbym chciała siedzieć w domu do porodu i nic nie robić, a przecież wiadomo, że jak ja nie zrobię to on też nie zrobi, jest po złamaniu kręgosłupa i chyba za bardzo przyzwyczaił się, że wszystko kręci się wokół niego i że wszystko robi się za niego. A ja najzwyczajniej w świecie byłam tak zmęczona bezsennością, że siedzenie w pracy było dla mnie katorgą, usypiałam na biurku. Nie za często mnie coś boli, ale nawet jeśli tak jest, to nigdy się nie skarżę, bo zaraz się okaże że jego boli bardziej...no cóż nie będę rywalizować z niepełnosprawnym człowiekiem. Rodzicom też nic nie powiem o tych moich wynikach, bo Ci znowu w drugą stronę...panika na maksa i zamęczyliby mnie, dokarmiali i nie wiadomo co jeszcze by wymyślili. 

Kocham mojego męża bardzo, jest dla mnie cudowny i czuły, jeśli tylko może i jest w stanie spełni każde moje marzenie i prośbę. jak zaczęłam biegać to zaraz zabrał mnie do sklepu sportowego i kupił strój biegowy, później buty do biegania...jedne i drugie i trzecie i czwarte...jak chciałam, żeby sprawdził mi na internecie jakiś tam sprzęt sportowy to wsiadł w samochód i pojechał do sportowego i kupił wszystko o co go pytałam, jest naprawdę cudowny!!! Ale czasami życie z niepełnosprawnym człowiekiem jest naprawdę ciężkie, miłość nie widzi wielu problemów dopóty dopóki nie przyjdzie zmierzyć się z nimi w codziennym życiu, jak choćby dźwiganie ciężkich zakupów, zawsze to jest mój problem z wiadomych przyczyn...

No więc pożaliłam się na mojego męża trochę, a nigdy tego nie robię, naprawdę nigdy, zawsze dobrze się o nim wypowiadam i chwalę...dzięki że mnie wysłuchałyście mnie!!!

3 kwietnia 2017 , Komentarze (33)

12 dni...chyba 12 bo coś straciłam rachubę czasu ostatnio, zostało do mojego pierwszego w tym roku urlopu...w następną sobotę wylatuję wcześnie rano, bo o 6.20...a więc pobudka będzie ok 2-ej w nocy, ale nie przeszkadza mi to i tak zawsze przed taka podróżą nie bardzo mogę spać, poza tym na miejscu będziemy już ok 9-ej naszego czasu, na Krecie czas przestawiamy o 1 godzinę do przodu, ale to i tak będzie dopiero 10-ta i cały dzień przed nami. Nie nastawiam się jakoś bardzo na opalanie, choć bardzo bym chciała i jeśli tylko pogoda dopisze na tyle, żeby poleżeć i się opalać to na pewno skorzystam. Prognozy póki co takie sobie...pokazuje w niektóre dni nawet ok 26st. C, ale i ok 20...może też być bardzo wietrznie, ale były lata, że temperatura sięgała prawie 30 st... Byłabym w siódmym niebie... Mnie naprawdę niewiele poza słońcem na urlopie potrzeba do szczęścia. Oczywiście zabieram strój biegowy i zamierzam w ten sposób jeszcze pozwiedzać Stavros i najbliższe okolice, choć nie powiem zbiegałam tę wioskę już w wzdłuż i w szerz...ale myślę, że to nasza ostatnia wizyta na Krecie, bo już trzeci raz tam będziemy i pewnie będziemy polować na inne wyspy. No cóż to taki wyjazd spowodowany głównie niską ceną biletu lotniczego, śmiesznie niską, tanim hotelem ze śniadaniem, a to wszystko dlatego, że lecimy jeszcze przed sezonem... no nie istotne, bo dla mnie jest teraz istotne to, że znowu łapie mnie jakieś choróbsko...chyba nie wytrzymam...od wczoraj katar, kicham na okrągło i ogólne osłabienie. Wczoraj biegałam...13 km w okropnym wietrze, było ciepło i pięknie, świeciło słońce, ale jak wróciłam do domy to pranie z balkonu mi pozrywało tak wiało i chyba mnie przewiało. Normalnie nie wiem o co chodzi, ale już trzeci raz w tym roku jestem chora...no ludzie w kwietniu jeszcze jak żyje nie pamiętam, żebym katar miała. A może to coś innego. W zeszłym tygodniu robiłam badania i OB mam podwyższone...norma jest między 6-11, dzisiaj w internecie wyczytałam, że kobieta do 50-go roku życia nie powinna mieć większego niż 12, a ja miałam chyba 15 lub 16... niby niewiele przekroczone, ale jednak naprawdę czuję, że ostatnio za często te choróbska mi się przyplątują, oczywiście na wizytę u lekarza na interpretacje wyników już czasu nie znalazłam, ale to nie wymówka... w ogóle po przestawieniu czasu nie mogę się odnaleźć, bardzo ciężko mi się wstaje rano, a nigdy wcześniej nie miałam z tym problemów. I tak co się rozruszam, na nowo wkręcę w bieganie to od razu chora jestem... potrzebuje urlopu jak mało kiedy, ostatnio wolne miałam w październiku zeszłego roku 3 dni, wybraliśmy się wtedy na Maltę, też tyko dlatego że bilet był śmiesznie tani. Ale czuje się naprawdę wyczerpana i fizycznie i psychicznie, w pracy jestem zdana sama na siebie, byłam chora już dwa razy i cały czas chodziłam do pracy. Ale wiecie co boje się , że na tym urlopie też nie będę umiała się zrelaksować, bo ja ostatnio w ogóle nie umiem się relaksować. Dobrze, że już po 14-ej i zaraz idę do domu, miałam dzisiaj biegać, ale odpuszczam, okien też myć nie będę, choć byłoby to bardzo wskazane... za to kładę się do łóżka i nie ruszam...

Znalezione obrazy dla zapytania chora w łózku

28 marca 2017 , Komentarze (24)

Od sobotniego wieczoru czuję się koszmarnie...tzn. koszmarnie mam wzdęty brzuch,  niby dzisiaj rano było już lepiej, ale koło południa wszystko zaczęło się od nowa. No tak wczoraj i dzisiaj jadłam dużo warzyw i owoców i nic praktycznie ponad to...teraz zjadłam bułkę pszenną z dżemem, ale to raz że w ramach obiadu, a dwa że mam zamiar iść pobiegać, poza tym tak naprawdę to ja chyba tylko pszenne pieczywo powinnam jeść jeśli już, bo jest przynajmniej lekko strawne. A ja niestety częściej mam niż nie mam problemów z brzuchem i jelitami i to od kiedy sięgam pamięcią... był czas, że miałam trochę spokoju a tu znowu się nasila...tydzień temu było to samo...a jak złapie mnie choćby raz w tygodniu i trzyma ze dwa, trzy dni to same wiecie...większość tygodnia wyjęta z życia. Zastanawiam się jak ja będę biegać z takim brzucholem, pomijam oczywiście kwestię dyskomfortu fizycznego, ale będę wyglądać jak biegająca ciężarna. Toaletę odwiedzam regularnie i to bardzo regularnie...wczoraj to już straciłam rachubę ile razy odwiedziłam ten przybytek, a mimo to mój brzuch wcale nie odczuł ulgi. Jest to bardzo uciążliwe fizycznie i naprawdę mega nieprzyjemne. 

No ale wczoraj i dzisiaj na śniadanie jadłam surówkę z selera i jabłka, z dodatkiem orzechów włoskich i rodzynek z jogurtem greckim. Na drugie śniadanie owoce i wczoraj i dzisiaj. Wczoraj na obiad tortilla z sałatą i wędliną w indyka, a dzisiaj wspomniana bułka pszenna z dżemem, a i wczoraj po bieganiu...przebiegłam 12,7 km...odwiedziłam rodziców a tam uraczyli mnie świeżymi truskawkami ze śmietaną...tej śmietany to  może łyżka była albo jeszcze mniej...no ale znowu te owoce...a dzisiaj rano piłam jeszcze koktajl z truskawek i banana na maślance...chyba muszę zrobić przerwę z tymi owocami i zobaczę co będzie się działo...Miałam dzisiaj kręcić hula hop ale z tym brzuchem to nie wiem czy bym się w nie zmieściła...będę się zbierać do biegania, ale jeszcze nie wiem jak ja to zrobię w takim stanie, oczywiście mogłabym zrobić sobie dzisiaj przerwę, ale jutro mogę nie mieć czasu, a poza tym zapowiadają deszcz na jutro, a dzisiaj jest piękna pogoda, więc ją wykorzystam...3majcie się ciepło!!!


Podobny obraz




27 marca 2017 , Komentarze (6)

A więc przepis na rafaello z kaszy jaglanej wygląda tak (piszę z głowy):

0,5 szkl. kaszy jaglanej (suchej nie ugotowanej), ugotować w 1,5 szkl. mleka sojowego (ja użyłam mleka migdałowego, ale tylko dlatego, że nie miałam pomysłu co z nim zrobić, a przez gardło przejść mi samo nie chciało...migdały uwielbiam, ale tego wypić nie mogłam...mój stwierdził, że smakuje jak klej do tapet...taki przynajmniej miało zapach) myślę, że jak się użyje zwykłego mleka, mleka kokosowego czy nawet na wodzie ugotuję kaszę to też będzie ok... kasza musi wchłonąć cały płyn, żeby nie była zbyt mokra...wystudzić, dodać 2 łyżki miodu i wiórki kokosowe, na oko...ja dałam dużo i zmiksować na gładką masę...ja od siebie dodałam jeszcze płatki migdałowe...formować małe kuleczki, obtoczyć w wiórkach kokosowych i do lodówki, schłodzić i zajadać...smacznego!!! Myślę, że można ten przepis jeszcze zmodyfikować, np. dać do środka migdała...albo dodać kakao, sezam...czy co tam kto lubi...wydaje mi się, że nie jest to jakoś drastycznie kaloryczne, a fajna przekąska do kawy lub przed treningiem albo zwyczajnie jak się ma ochotę na małe co nieco...moje wyszły troszkę zbyt wilgotne...wydaje mi się, że lepsze będą bardziej suche...ale to był mój pierwszy raz...w każdym bądź razie w smaku bardzo dobre...

Podobny obraz

24 marca 2017 , Komentarze (6)

A wczoraj zrobiłam sobie takie cudo...Rafaelo z kaszy jaglanej...uwielbiam smak migdałów i kokosa..i kaszę jaglaną, zdrowa fit przekąska...

Znalezione obrazy dla zapytania rafaello jaglane

Miłego piątku...

Znalezione obrazy dla zapytania udanego piątku

23 marca 2017 , Komentarze (14)

Permanentny brak czasu mnie dopadł...brak czasu na zamieszczeniu porządnego wpisu, dlatego znowu tylko odnotowuję, że jestem i żyję.

Dieta w dniu wczorajszym utrzymana, ale niestety mimo chęci do ćwiczeń...aktywność zerowa, a to z powodu tego że mój mąż wziął się za reperowanie projektora, wymieniał lampę, czyścił i takie tam...przedsięwzięcie bardzo skomplikowane...jak sam twierdził, jeszcze tak skomplikowanego urządzenia nie rozkładał...no i raz, że byłam mu potrzebna, to robił to w pokoju w którym ćwiczę...chodziło o to, żeby miał dobre oświetlenie. Więc jeszcze jak ja bym mu tam zaczęła skakać, a rozkręcił chyba z 50 śrubek...same rozumiecie, a poza tym byłam potrzebna do pomocy, choć szczerze nienawidzę takich zajęć...a tu przytrzymaj, to wyczyść a to przedmuchaj, itp. itd...

Poza tym pogoda wczoraj listopadowa...liczyłam, ze jak wiosna zawita to nie będę mogła usiedzieć w domu...a tu dupa...jak nie deszcze to wichury takie że głowa mała...

Podobny obraz

21 marca 2017 , Komentarze (16)

Znalezione obrazy dla zapytania bieganie odchudzanie

Zrobiłam dzisiaj 12,6 km i ledwo żyję...ale i tak super się czuję...mentalnie i psychicznie...zastanawiam się teraz jak ja przetrwałam zimę tak siedząc bezczynnie i zmarnowałam tyle czasu...no cóż czasu nie cofnę, ale mam czas żeby to nadrobić, oczywiście na miarę możliwości. Jutro u mnie zapowiadają deszcz cały dzień, więc będzie reset od biegania, ale mam nadzieję, że mimo wszystko zmobilizuję się do ćwiczeń w domu... Szkoda jedynie, że sama dieta pt. "Bieganie" się nie sprawdza, bo prawda jest taka, że szczupła sylwetka zaczyna się w kuchni... i pracuję nad tym, żeby nie marnować potu, który wylewam podczas biegania...

Miłego wieczoru!

21 marca 2017 , Komentarze (6)

Znalezione obrazy dla zapytania motywator dietetyczny

Moje motto na kolejne 25 dni!!!

© Fitatu 2005-24. Wszelkie prawa zastrzeżone.
Serwis stosuje zalecenia i normy Instytutu Żywności i Żywienia.