Pamiętnik odchudzania użytkownika:
am1980

kobieta, 44 lat, Wolbrom

167 cm, 87.40 kg więcej o mnie

Wpisy w pamiętniku

5 lutego 2018 , Komentarze (10)

Tydzień mogę zaliczyć do udanych, mimo, że wypadł mi jeden zaplanowany trening, ale to siła wyższa...poza tym jestem zadowolona i jak dobrze pójdzie, to uda mi się go nadrobić w tym tygodniu, ale nic nie planuję i z góry nie zakładam, bo im więcej planuje, tym mniej mi się udaje...

A więc w tym tygodniu ćwiczyłam tak:

Poniedziałek: 9,89 km bieg/ 58 min.

Wtorek: Skalpel wyzwanie Chody, 30 min. orbitrek, 20 min. hula hop

Środa: 11,33 km bieg/ 1,05 h

Czwartek: przymusowy reset

Piątek: planowany reset

Sobota: 12,85 km bieg/ 1,14 h

Niedziela: 9,77 km bieg/ 57,07 min

W sobotę i niedzielę przyłożyłam się do rozciągania, dzięki czemu teraz jestem jak nowo narodzona. Naprawdę czuję różnicę na drugi dzień jak się rozciągam, a jak tego  nie robię...będę musiała się jakoś przemóc i przyłożyć do ćwiczeń rozciągających.

Jem chyba normalnie, staram się tylko zmniejszać porcję, muszę zmienić swój sposób odżywiania, styl życia, bo w przeciwnym razie będę całe życie na diecie, a przerabiałam w swoim życiu już różne warianty i chyba najlepiej sprawdzała się głodówka, ale do tego nie chcę wracać, jestem za stara na to i najzwyczajniej szkoda mi życia na takie akcje. Wolę zjeść coś dobrego i wybiegać ...trudno jeśli taka jest moja dola, to trzeba się z tym pogodzić... ale nie, nie...nie objadam się, absolutnie, jem normalnie, ale odrzucam to co złe, czyli głównie cukier w każdej postaci, ale jeśli ulegam pokusie, co często na szczęście mi się nie zdarza, to w te dni kiedy mogę wybiegać nadmiar kalorii...

Wagi nie znam, ale nie czuję, żeby było gorzej i zważę się dopiero po okresie, który pewnie będzie ok niedzieli. Ale ja zawsze przed wyglądam i czuję się okropnie, a teraz nie jest źle i choć normalnie cycki robią mi się ze dwa razy większe, tak teraz założyłam mniejszy biustonosz, a cycki nie wyłażą mi bokami... w moim przypadku rozmiar biustu jest najbardziej miarodajnym wskaźnikiem tego co się dzieje z moim ciałem. A więc robię swoje, a efekty mam nadzieje, że będę zadowalające. Biega mi się coraz lepiej i lżej, czuję, że jestem szybsza i mam więcej siły. Mam nadzieje, że w przeciągu jeszcze tych kilku tygodni uda mi się poprawić swoje osiągi.

Nowy tydzień przed nami, a ja walczę dalej...

Podobny obraz

1 lutego 2018 , Komentarze (11)

W sumie to nie bardzo mam co podsumowywać, bo swoja aktywność rozpoczęłam w styczniu dopiero ok 20-go, więc nie zaszalałam...ale zawsze coś zrobiłam...

Biegi...60 km, orbitrek...90 min., hula hop...120 min., przysiady 300 i 3 razy ćwiczyłam z Ewką. Ale to nie jest moje ostatnie słowo, bo tak naprawdę dopiero się rozkręcam i mam nadzieję, że luty pod względem aktywności będzie dużo lepszy...

Dzisiaj w planach trening z Ewką, ale będę musiała się spinać, bo wczoraj okazało się, że ok 18-ej będziemy mieć gości z zaproszeniem na wesele...a miałam nadzieje, że nie zostaniemy zaproszeni...nadzieja wynikała stąd, że moja kuzynka, która w kwietniu wychodzi za mąż obdzwoniła już całą moją rodzinę, u niektórych była już z zaproszeniem...tylko do nas nie dzwoniła, aż do wczoraj... No i nie ukrywam, że z jednej strony czułam jakiś taki niesmak, że całą rodzinę zaprasza tylko mnie pominęła...a z drugiej strony ja nie jestem fanką wesel...bo wiecie jak wygląda moja zabawa na weselu...a no siedzę całą imprezę przy stole, bo ja już nie raz pisałam, że mój mąż jest po złamaniu kręgosłupa, więc ma problemy z poruszaniem się, a co dopiero mówić o tańcach... no i od czasu do czasu ktoś się nade mną ulituję i zaprosi mnie do tańca, co wydaje mi się jeszcze gorsze niż przesiedzenie całej imprezy przy stole, bo wiem, że robi to tylko dlatego, żeby czasem przykro mi nie było, a nie koniecznie dlatego, że chce ze mną zatańczyć czy się bawić, bo przecież każdy ma się z kim bawić. Albo teksty ciotek, których nie widziałam ze 20 lat...Aniu, ale ty wyrosłaś...jakbym miała nie 38 lat, tylko 8...

Pomijam już kwestię prezentu i kupna sukienki i butów, bo ja generalnie nie ma takich strojów w swojej szafie i jak już pogodziłam się z tym, że mnie kuzynka nie zaprosi, to zdecydowałam, że te pieniądze, które wdałabym na wesele przeznaczę na zasilenia konta wakacyjnego...co nie ukrywam ucieszyło mnie...no to masz ci los...

A więc dzisiaj po pracy szybko do domu, piekę ekspresowa babkę cytrynową, robię trening z Ewką, prysznic i czekam na gości...

31 stycznia 2018 , Komentarze (13)

Pobiłam dzisiaj swój własny nowy rekord...przebiegłam 10 km w czasie 57,17 min,a cały dystans 11,33 km w czasie 1,05 godz, a średnie tempo... 5,44/km... Mam te moc! 

Ale kosztowało mnie to wiele wysiłku, biegłam jak szalona, ale warto było, bo jestem bardzo zadowolona...bardzo. Wstąpiła we mnie nowa nadzieja, na to, że może 18-go marca nie będzie tak źle jak mi się wydaję, że być może... Jednak mimo wszystko jestem na etapie biegu na 10 km, a gdzie tam do 20-tu km... Wiadomo, praktyka czyni mistrza, więc nie pozostaje mi nic innego jak trenować najlepiej jak potrafię.

Poza tym czuję, że robię się jakoś tak delikatnie mniejsza, ale nie ważę się, bo jak się okażę, że waga spada...to zaraz mi się głowie przestawiają takie klapki i wydaje mi się, że mogę popuścić pasa i zamiast chudnąć dalej to wszystko wraca i tak w kółko... w każdym bądź razie cycki mi zmalały, a to na początek jest dla mnie najbardziej miarodajny wyznacznik spadku wagi,,,no chyba, że to złudzenie optyczne...oby nie...

Mam zamiar jeszcze dzisiaj pomęczyć mój tyłek i uda bańką chińską...postanowiłam, że każdego dnia zrobię coś dla swojego ciała...


Podobny obraz

30 stycznia 2018 , Komentarze (16)

Przemogłam się i mimo nie sprzyjającej pogody pobiegałam wczoraj...a co! W końcu chodzi nie tylko o hart ciała ale i ducha...

Co prawda nie padało, ale mocno wiało...oj bardzo mocno, ale to chyba i tak nic przy tym jak wiało w nocy i teraz wieje...dzisiaj już na pewno nie dałabym rady biegać..

Wczoraj 9,9 km w 58 min...tempo 5,52/km...myślę, że mogłoby by być lepiej, gdyby nie hamujący mnie wiatr...

Ale po takim bieganiu czuję się nieziemsko, mimo, że przy ostatnim kilometrze wyglądałam jakbym własnie przebiegła maraton, a nie kończyła bieg na 10 km... za to kocham bieganie, nic mi chyba nie daje takiego powera, od razu świat staje się piękniejszy i nie ma dla mnie rzeczy niemożliwych. Wtedy i dieta jest pod kontrolą i wszystko idzie po mojej myśli... mam nadzieje, że ten słaby weekend był tylko chwilowym spadkiem formy i że teraz będzie już tylko lepiej.

Dzisiaj w planach skalpel wyzwanie i orbitrek...

Podobny obraz

29 stycznia 2018 , Komentarze (19)

To nie był dobry weekend...

W sobotę czułam się bardzo źle (w sensie bardzo słabo), do tego pogoda mglista zniechęcała do biegania, ale nie to było najgorsze, bo najgorsze było  moje samopoczucie...pół dnia marzyłam tylko o ciepłym łóżko i zrealizowałam swoje marzenie...przespałam ponad dwie godziny i dopiero wtedy poczułam się lepiej. 

Miałam szczera nadzieję, że w niedzielę nadrobię trening, jednak pogoda była jeszcze gorsza, bo cały dzień padał deszcz, z resztą dzisiaj wcale nie jest lepiej i już jestem pewna, że też nie pobiegam. Oczywiście mam zamiar zrobić trening w domu, ale w ten sposób niestety kondycji biegowej nie zbuduję...trudno, w każdym bądź razie na laurach nie mam zamiaru siadać...

Poza tym od soboty kicham, prycham i w nosie swędzi, ale co ciekawe choroba się nie rozkręca, choć dzisiaj w nocy myślałam, ze obudzę się ze strasznym katarem, o dziwo trzymam się...piję ogromne ilości witaminy C, mam nadzieję, że to pomoże zdusić chorobę w zarodku.

A Wam jak minął weekend??? Mam nadzieję, ze dużo lepiej... 

Podobny obraz

27 stycznia 2018 , Komentarze (7)

 Już wiem, że dzisiaj biegania nie będzie, ani żadnego innego treningu nie zrobię. Na zewnątrz straszna mgła, a ja dodatkowo bardzo słabo się czuję...naprawdę słabo.Marzę tylko, żeby się położyć do łóżka i usnąć. Poza tym kiedy odpuszczam trening, to w ogóle przestaje mi zależeć i puszczają mi hamulce i zjadłabym przysłowiowego konia z kopytami...

Podobny obraz

Mam nadzieję, że jutro trening nadrobię i już do samego startu w półmaratonie będę miała same dobre i piękne dni!

26 stycznia 2018 , Komentarze (13)

Gdyby nie pochłonięcie w dniu wczorajszym olbrzymiej ilości czekolady, mogłabym uznać ten tydzień za idealny...

Sobota: 10 km bieg

Niedziela: wolne

Poniedziałek: 10 km bieg, 20 min hula hop, 100 przysiadów, 2 min plan

Wtorek: Skalpel wyzwanie, 20 min hula hop, 30 min orbitrek, 2 min plank

Środa: Skalpel II (z krzesłem), 20 min hula hop, 30 min orbitrek, 2 min plank

Czwartek: 10 km bieg, 20 min hula hop, 100 przysiadów, 2 min plank

Piątek: Reset...

Generalnie jestem zadowolona, zrobionych 5 treningów, jednak od jutra będę dążyć do tego, żeby zrobić 6 treningów w tygodniu, tylko z piątkiem wolnym... Do półmaratonu zostało 7 tygodni, to bardzo niewiele, a moja kondycja, siła, tempo i wytrzymałość leży i kwiczy. Zaczynam się zastanawiać, czy aby na pewno przeliczyłam siły na zamiary, ale trudno...słowo się rzekło...jakoś tak po cichu liczę, że jakimś cudem nie dobiegnę jako ostatnia... To byłby wstyd dopiero...

Moja refleksja po zjedzeniu wczoraj ogromnej ilości cukru jest następująca. Wbrew pozorom nie poczułam przypływu energii,a wręcz odwrotnie...już w pracy myślałam, że usnę na biurku, a w trakcie biegu miałam ochotę się przewrócić, taka byłam słaba... no ale Ameryki nie odkryłam...cukier na chwilę dodaje energii, a jak zaczyna spadać...to o zgrozo...

Muszę też inaczej planować posiłki w następnym tygodniu, bo teraz obiad jadam dopiero wieczorem po treningu, to już raczej jest obiado-kolacja i wypada mi między 17.30-18 godz. Do tej pory zdążę już trochę zgłodnieć, nie chcę też jeść nic przed treningiem, bo nauczona doświadczeniem wiem, że niczemu dobremu to nie służy. Poza tym rano robię się dość wcześnie głodna, wstaję o 5.30...a o 7.00 burczy mi już w brzuchu, a wcześniej jadałam śniadanie ok 10.00. Wychodzi na to, że będę musiała zabierać obiad do pracy, zjeść ok 13.00 - 13.30...tak żeby minęło chociaż 2 godziny między posiłkiem a treningiem... bo trening robię zaraz po przyjściu z pracy. W tym tygodniu ten system się sprawdził, to mam nadzieję, że przez następne 7 tygodni też dam radę...z resztą nie mam wyjścia!

Podobny obraz

W tym tygodniu poszła w ruch też bańka chińska, jakoś będę się musiała przemóc i zmusić da masowania chociaż co drugi dzień...mam nadzieje, że do lata ten cytrus z mojego tyłka zniknie...

Podobny obraz

Jutro w planach 13 km biegu... a więc do jutra moje drogie panie!!!

25 stycznia 2018 , Komentarze (30)

...i nie wiem dlaczego to zrobiłam, chyba dlatego, że miałam ja pod ręką...

...i nie mam nic na swoje usprawiedliwienie...ale właśnie przeczytałam, że...

Jak wynika z przeprowadzonych badań, spożywanie każdego dnia porcji czekolady może ograniczyć ryzyko wystąpienia schorzeń ze strony układu krążenia.
Ważne! Korzystny wpływ na zdrowie ma zarówno gorzka jak i mleczna czekolada.

Była obłędnie dobra, belgijska, mleczna z całymi orzechami...a potem się dziwię, że mam cellulit na dupie...

No nic, po pracy wybiegam ją i bilans wyjdzie na zero...lepsze to niż bilans na plus...

A zrobiłam sobie wczoraj taki pyszny deser fit serniczek, z przepisu Anipa78 i chyba będzie musiał poczekać do jutra, bo dzisiaj to już raczej nic się nie zmieści w moim limicie kalorii...

Podobny obraz

23 stycznia 2018 , Komentarze (21)

Znalezione obrazy dla zapytania cellulit na pośladkach

...to nie mój tyłek, ale mój cellulit na nim tak właśnie wygląda... jestem przerażona, bo nigdy czegoś takiego u siebie nie widziałam...daleko mi zawsze było do ideału, ale i nie o ideał mi chodzi...no ale żeby coś takiego...

Ale co się dziwić...bezczynność dała o sobie znać...

A jeszcze nie tak dawno mój mąż mówił do mnie..."ależ Ty masz tyłeczek"... teraz chyba już nic nie zostało z tego tyłeczka. No ale wtedy biegałam, ćwiczyłam Chodakowską, robiłam przysiady i inne cuda... chyba pora wrócić do tego co było kiedyś. 

Ponoć najprostsze rozwiązania są najlepsze i przyznaję, że jak dla mnie przysiady są świetnym ćwiczeniem, zwłaszcza, że można robić je w różnych wersjach...

Dlatego wracam do tej aktywności sprzed kilku miesięcy...ćwiczenia Ewki+bieganie+przysiady =

Znalezione obrazy dla zapytania rodzaje przysiadów

Chcę znowu usłyszeć zachwyt mojego męża nad moim zgrabnym, jędrnym tyłeczkiem...

Do lata mam jeszcze trochę czasu, ale nie siadam na laurach, czas zleci i to bardzo szybko...

Podobny obraz

21 stycznia 2018 , Komentarze (12)

Sobotę mogę zaliczyć do wyjątkowo udanych dni, mało, że zrobiłam trening, mało, że dieta na 100% zaliczona bez żadnych wpadek, to udało mi się w końcu pobiegać, choć szału nie było... 10 km w godzinę. Ale umówmy się po miesiącu bezczynności to trudno liczyć na wyniki z pogranicza Usaina Bolta. Z resztą moim zamiarem był spokojny bieg na rozruszanie, dodatkowo udało mi zrobić 100 przysiadów (oj czuję dzisiaj mięśnie nóg), 20 minut kręcenia hula hop... i 1 minuta plank...i tutaj dla mnie małe pozytywne zaskoczenie, bo wytrzymanie tej 1 minuty nie sprawiło mi większej trudności, także trzeba wydłużyć ten czas...

Po bieganiu małe rozciąganie...no przyznaję się bez bicia, od lat mam z tym problem...z rozciąganiem, a raczej jego brakiem...a że szkoda czasu, a że jestem spocona i chcę się już wykąpać, ale będę pracować nad tym i nie mam zamiaru odpuszczać.

Udało mi się w końcu też zadbać całościowo o swoje ciało, czyli kąpiel, peeling całego ciała, maseczka na twarz, maseczka na włosy, zabieg na stopy...od razu poczułam się lepiej...

Od poniedziałku planuję treningi zaraz po pracy i nie ważne czy to będzie bieganie, czy też jakiś trening w domu... łatwiej mi się zabrać za trening kiedy jestem na chodzie, bo kiedy zjem obiad i się rozsiądę wygodnie w fotelu, to naprawdę trudno mi się zebrać w sobie i zrobić porządny trening. 

Z coraz większą dozą niepewności myślę o moim starcie w półmaratonie, czy aby nie porwałam, się z motyką na słońce...i zaczynam się zastanawiać jak ja się przygotuję do to biegu, bo czas upływa, a ja nie zrobiłam żadnego progresu...

Planuję minimum 5 treningów w tygodniu, może być 6, ale to się okaże w praktyce. W sobotę lub niedzielę planuję dłuższe wybiegania...tzn minimum 13 km i co tydzień będę ten dystans zwiększać o 1 km, aż dojdę a raczej dobiegnę do 21 km...

Teraz już naprawdę nie odpuszczam, stawiam na dobrą dietę i efektywne treningi, a efekty mam nadzieję przyjdą z czasem...

Miłej niedzieli dla Was!!!

Znalezione obrazy dla zapytania miłej niedzieli życzę śmieszne

© Fitatu 2005-24. Wszelkie prawa zastrzeżone.
Serwis stosuje zalecenia i normy Instytutu Żywności i Żywienia.