Gdyby nie pochłonięcie w dniu wczorajszym olbrzymiej ilości czekolady, mogłabym uznać ten tydzień za idealny...
Sobota: 10 km bieg
Niedziela: wolne
Poniedziałek: 10 km bieg, 20 min hula hop, 100 przysiadów, 2 min plan
Wtorek: Skalpel wyzwanie, 20 min hula hop, 30 min orbitrek, 2 min plank
Środa: Skalpel II (z krzesłem), 20 min hula hop, 30 min orbitrek, 2 min plank
Czwartek: 10 km bieg, 20 min hula hop, 100 przysiadów, 2 min plank
Piątek: Reset...
Generalnie jestem zadowolona, zrobionych 5 treningów, jednak od jutra będę dążyć do tego, żeby zrobić 6 treningów w tygodniu, tylko z piątkiem wolnym... Do półmaratonu zostało 7 tygodni, to bardzo niewiele, a moja kondycja, siła, tempo i wytrzymałość leży i kwiczy. Zaczynam się zastanawiać, czy aby na pewno przeliczyłam siły na zamiary, ale trudno...słowo się rzekło...jakoś tak po cichu liczę, że jakimś cudem nie dobiegnę jako ostatnia... To byłby wstyd dopiero...
Moja refleksja po zjedzeniu wczoraj ogromnej ilości cukru jest następująca. Wbrew pozorom nie poczułam przypływu energii,a wręcz odwrotnie...już w pracy myślałam, że usnę na biurku, a w trakcie biegu miałam ochotę się przewrócić, taka byłam słaba... no ale Ameryki nie odkryłam...cukier na chwilę dodaje energii, a jak zaczyna spadać...to o zgrozo...
Muszę też inaczej planować posiłki w następnym tygodniu, bo teraz obiad jadam dopiero wieczorem po treningu, to już raczej jest obiado-kolacja i wypada mi między 17.30-18 godz. Do tej pory zdążę już trochę zgłodnieć, nie chcę też jeść nic przed treningiem, bo nauczona doświadczeniem wiem, że niczemu dobremu to nie służy. Poza tym rano robię się dość wcześnie głodna, wstaję o 5.30...a o 7.00 burczy mi już w brzuchu, a wcześniej jadałam śniadanie ok 10.00. Wychodzi na to, że będę musiała zabierać obiad do pracy, zjeść ok 13.00 - 13.30...tak żeby minęło chociaż 2 godziny między posiłkiem a treningiem... bo trening robię zaraz po przyjściu z pracy. W tym tygodniu ten system się sprawdził, to mam nadzieję, że przez następne 7 tygodni też dam radę...z resztą nie mam wyjścia!
W tym tygodniu poszła w ruch też bańka chińska, jakoś będę się musiała przemóc i zmusić da masowania chociaż co drugi dzień...mam nadzieje, że do lata ten cytrus z mojego tyłka zniknie...
Jutro w planach 13 km biegu... a więc do jutra moje drogie panie!!!
tikaa
26 stycznia 2018, 19:50I tak jest pięknie :D jeden dzień to nie 7 :p przy pełnym obżarstwie :P
am1980
27 stycznia 2018, 13:22niby tak...ale gdyby nie ta wpada byłabym zadowolona na 100% a nie na 90%
AlexisDelCielo
26 stycznia 2018, 15:32Kochana to był piękny tydzień z 1 cheatmealem :) raz na tydzień każdemu się nalezy :) piękna aktywność fizyczna no miodzio ♡ Ty się nie zdziw jak będziesz w pierwszej 10 na mecie :*
am1980
26 stycznia 2018, 17:25Dla mnie sukcesem będzie jak będę 10 od końca...no po prostu nie chce być ostatnia, ale bardzo dziękuję za doping;)))
NaDukanie
26 stycznia 2018, 14:20ah tam czekolada ... jeszcze o niej pamiętasz ? Bo ja już zapomniałam :) hahaha ...Bieganie wytrzęsie co trzeba , Chodakowska dobiję resztę :) Nie martw sie zbytnio maratonem , nawet jak będziesz ostatnia , toż to żaden wstyd. Będziesz dumna bo pokonałaś własne słabości :) Nie ujmuj sobie niczego , a dodawaj pozytywnie do listy zalet i osiągnięć. Ja właśnie dostałam wiadomość , która mnie niekiepsko wkurzyła , a mimo to staram sie myśleć pozytywnie. Choć już czuję nerw męża :) hahaha... Damy radę :) Ja tam jestem z ciebie dumna ,że chcesz biec w maratonie. I ty też bądź :)
am1980
26 stycznia 2018, 14:39W sumie to nie ma co płakać nad rozlanym mlekiem...zjadłam koniec kropka...nawet już chyba nie próbuje sobie stawiać wyzwań pt. nie jem słodyczy...staram się nie jeść, staram się unikać cukru wszędzie gdzie tylko się da, a może żeby unikać takich sytuacji jak wczoraj, że pochłonę cała czekoladę na raz, to lepiej zjeść od czasu do czasu mały kawałek...w sumie to już któryś raz mi się zdarza, ze długo nie jem słodyczy a potem w jeden dzień nadrabiam wszystko, bardzo dziękuję za doping, nawet nie wiesz ile dla mnie znaczy to, że ktoś we mnie wierzy, wiadomo, że nie mogę Was zawieść, moich vitalijkowych przyjaciółek i pobiegnę choćby nie wiem co...prawdę powiedziawszy o tym maratonie nie wie nikt, poza moim mężem...raz jeszcze bardzo dziękuję za doping;)))
agacina81
26 stycznia 2018, 13:39Cwiczenia na pewno pomoga na cellulit :) mi wrocil. Musze zajrzec do niego, bo po prysznicu szybkie kremowanie i w szlafroczek, bo mi zimno ;) wiec nawet nie wiem co tam sie dzieje ;)
am1980
26 stycznia 2018, 13:57Kochana co ty się ze mną porównujesz, jesteś w stanie błogosławionym i Ty to w ogólne inna liga... urodzisz, mały zacznie chodzić to wszystko wybiegasz za dziećmi...
agacina81
26 stycznia 2018, 19:22Mam nadzieje na karmenie piersia. H wysssal ze mnie wszystko ;)
aniapa78
26 stycznia 2018, 12:56To był idealny tydzień. Ta czekolada to czysty magnez dla zdrowia. Dasz radę z maratonem. Myślę, że nawet zrobisz go w dobrym czasie. Organizm szybko wróci do wcześniejszej kondycji. Nie jesteś nowicjuszem. Obiad jedz w pracy. Będziesz miała siły do treningów i po nie będziesz tak głodna.
am1980
26 stycznia 2018, 13:07Bardzo dziękuje za podniesienie na duchu, usłyszeć takie słowa od Profesjonalisty to miód na moje serce i od razu nowa siła we mnie wstępuje, zobaczymy jak jutro mi pójdzie w czasie biegu! Posiłki faktycznie będę musiała poprzestawiać, bo między śniadaniem a treningiem zjadam tylko jogurt i banana, i pod koniec treningu robię się bardzo głodna...
margarettttttttt
26 stycznia 2018, 12:45również walczę z cytrusem na tyłku, strasznie nierówna walka :/
am1980
26 stycznia 2018, 13:07Nierówna walka dosłownie i w przenośni, ale nie ma to tamto...wygramy, bo kto jak nie my!