1. Udało mi się wreszcie spotkać z moim szefem. Mieszkamy niedaleko siebie, więc zorganizowanie tego spotkania wydawało się łatwe. I fakt - szybko się umówiliśmy, ale dziwne to było spotkanie - po 21 na zakupach w hipermarkecie. :)) Tak czy inaczej udało mi się pogadać z szefem, że chciałabym, żeby zwolnili mnie grupowo. To cholernie trudna decyzja była. Po raz pierwszy w swoim dorosłym życiu podjęłam tak ryzykowną decyzję własnowolnie. Co innego, kiedy życie tak się składało. Wtedy człowiek zwyczajnie dostosowywał się do okoliczności i stawiał problemom czoła.
Teraz przegadaliśmy z mężem, że ze względu na Małego, to będzie najlepsze rozwiązanie. Po pierwsze dlatego, że nie za bardzo mamy na tę chwilę co z Małym zrobić, tj. komu oddać pod opiekę. Do tego naczytałam się, że żłobki (tj. przedwczesna socjalizacja) są bardzo niezdrowe dla psychiki, rozwoju i zdrowia dziecka. Ponoć szczególnie chłopców (to akurat ciekawe).
Na nianię okazało się, że nas zwyczajnie nie stać, bo życzą sobie 2kPLN lub więcej. Myśleliśmy jeszcze o jakiejś matce, która ma swoje dziecko i weźmie drugie pod opiekę. Ale pomysł upadł, bo po chwili przeanalizowałam, że:
-taka Pani z dwoma wózkami na spacer nie wyjdzie, a znaleźć Panią, która ma już nie-wózkowe, podrośnięte dziecko - ciężko. Zwykle takie są już w przedszkolach/szkołach. chodzi więc raczej o małe dzieci.
-gdy będą płakać dwa szkraby jednocześnie, oczywistym jest, że Pani zajmie się w pierwszej kolejności swoim dzieckiem.
Moi rodzice jeszcze pracują i to sporo/długo, a teście mieszkają w innym mieście. Niestety nie wyobrażam sobie wspólnego mieszkania od pon do pt z teściową...
Mamy więc jeszcze chwilę, żeby zastanowić się co i jak. Kasę z pracy po wypowiedzeniu powinnam mieć zapewnioną do maja. Mały Szkrab będzie miał wtedy ponad rok i będzie już nieco komunikatywny, więc mniejszy strach będzie go dać komuś pod opiekę niż w wieku 6 miesięcy.
Kiedy podejmowaliśmy tę decyzję, oczywiście towarzyszył i nadal towarzyszy nam spory lęk, co będzie z moją pracą po tym czasie. Oczywiście, mam zamiar od przełomu roku intensywnie szukać, ale podobno przyszły rok ma być bardzo marny pod względem pracy. A nie stać nas kompletnie na to, żebym nie pracowała. W każdym razie, kiedy pomyślałam sobie, że w przyszłości odpowiadam mojemu synkowi na pytanie: "Mamo, a jak długo byłaś ze mną, kiedy byłem malutki?", że będę musiała odpowiedzieć: "Wiesz, Synku, mama była z Tobą pół roku. Co prawda miała możliwość być przy Tobie dłużej, ale, wiesz, to było takie ryzykowne..." :)))))) Bądź co bądź to inwestycje w Małego Człowieka, w całe jego ukształtowanie. Bezcenne.
2. dietetycznie i ćwiczebnie od weekendu jest ciężko. A właściwie od ubiegłego tygodnia z ćwiczeniami na bakier, bo Mały źle ostatnio sypia i w sumie ciężko z energią ostatnio u mnie - do tego trochę latania kontrolnego po lekarzach było. Ale wszystko jest jak najbardziej Ok. Po Małym nie widać już wcześniactwa :) Wagowo dogonił, a wzrostem nawet przegonił niektórych swoich rówieśników :) Wczoraj były szczepienia, noc nieprzespana, Bąbel wylądował w naszym łóżku i Bidulek kazał całą noc trzymać się za rączkę :)))))))) Rozczula mnie to w drobny mak :)
3. Zupełnie niedietetycznie myślę o upieczeniu ciasta. Jakiegoś mokrego ze śliwkami. Kupiłam wczoraj nawet mniejszą foremkę (bo miałam jedynie taką ogromną niemal na cały piekarnik) :)