Ostatnio dodane zdjęcia

Ulubione

Sylwetka

Poprzednia Początkowa sylwetka
Obecna Obecna sylwetka
Cel Mój cel

O mnie

Generalnie jest OK - dzieci, mąż, plany na przyszłość... Wszyscy już są przyzwyczajeni chyba, że jestem grubasem i ja też mogłabym się z tym pogodzić. Pamiętam jednak czasy, kiedy mogłam założyć co chcę i wyglądałam świetnie, kiedy nie męczyłam się tak szybko a brzuch nie leżał mi na kolanach, gdy siedziałam. Chcę jeszcze przed 40-tką wrócić do świetnej formy - moje życie zaczyna się od nowa :)

Informacje o pamiętniku:

Odwiedzin: 6313
Komentarzy: 102
Założony: 6 maja 2012
Ostatni wpis: 29 kwietnia 2015

Pamiętnik odchudzania użytkownika:
Fioleq

kobieta, 45 lat, Pisz

164 cm, 78.90 kg więcej o mnie

Postępy w odchudzaniu

Najskuteczniejsze odchudzanie w Polsce.

Wpisy w pamiętniku

22 maja 2012 , Komentarze (4)

jednak ten marny wynik diety troszkę mnie zawiódł ale całe szczęście też zmotywował. W niedzielę jeszcze byłam znów troszkę niegrzeczna, zrobiłam rybę w sosie serowo śmietanowym (boska była...) ale zjadłam jej mało i tylko z sałatą, jednak w poniedziałek uczulenie na twarzy było mocne więc może rzeczywiście to nabiał...? Od wczorajszego śniadania nie zjadłam nic związanego z mlekiem i jutro ocenię stan.

Wczoraj postanowiłam troszkę się przyłożyć do garściowych ilości jedzenia.
śniadanie: serek light z rzodkiewką i ogórkiem - jakieś 150 kcal
kawka: 50 kcal
II śniadanie: kanapka z suszoną kiełbasą (od Pana Kanapki...) - myślę, że może być nawet 400 kcal
lunch: sałatka z tuńczykiem w oliwie - zjadłam połowę, wg moich wyliczeń taka moja sałatka to max 200 kcal, a więc tu 100
obiad: i tu kolejne 100
kolacja: miska zupy kalafiorowej bez śmietany - podobno ok 100 kcal
i piwka 2 :) 500 kcal
w sumie 1400 kcal. W międzyczasie 3 kubki szmacianej herbatki i sporo wody. 

Dziś - ciąg dalszy głodzenia (no bo przyznam, że troszkę głodna jestem...)
śniadanie: jajecznica z 2 jajek i ćwierć bułeczki - wychodzi na to, że jakieś 300 kcal
kawka: 50 kcal
II śniadanie: batonik musli 25 g - ok 100 kcal
lunch: leczo mojego wyrobu (z gotowanym kurczakiem i chudą kiełbaską drobiową) policzyłam w bardzo skomplikowany sposób, że porcja moja mogła mieć max 150 kcal.
obiad: 4 marchewki - ok 50 kcal
...no to ile tu mi wyszło...? 650 kcal. Ale głodna jestem niesłychanie po tych marchewkach :) Mam plan wieczorem zrobić młodą kapustkę z młodymi ziemniaczkami i koperkiem, ale w międzyczasie muszę załatwić parę spraw, więc chyba coś przekąszę na mieście. Przeczytałam właśnie, że McWrap ma tyle samo kalorii co McRoyal!!! a McDonalds jest akurat na mojej drodze.... Opowiem później, czy udało mi się oprzeć... albo jutro - biegnę w miasto załatwiać te nieszczęsne sprawy ;)
ciao!

update: 
skusiłam się i był to najpyszniejszy McRoyal na świecie... :) mam nadzieje, że chociaż połowę tego paskudztwa wypociłam biegając w tym upale po mieście ;> na kapustę dziś już nie ma siły... zimne piwko, książeczka i spać... bilans dzisiejszego dnia wychodzi na jakieś 1400 kcal w zaokrągleniu.

19 maja 2012 , Komentarze (2)

na dzień dobry - 0,5 kg mniej!

wiem wiem, chwalicie się większymi osiągnięciami a i ja sama miałam w planie przecież cały kilogram tygodniowo, ale wbrew temu wszystkiemu jestem bardzo dumna :)
Byłam w zeszłym tygodniu dość niegrzeczna w kwestii diety, poprzedni weekend na weselu itd. Obawiałam się, że waga stanie w miejscu albo nawet podskoczy, ale jednak - troszkę w dół, powoli do celu :)
Cieszę się, motywacja poprawiona, nastrój lepszy :D
Czekam teraz niecierpliwie na moment, kiedy moje coraz luźniejsze spodnie zaczną zsuwać się z bioder i będę "musiała" kupić nowe, o rozmiar mniejsze!

W kwestii menu jeszcze (miałam sobie opisywać wszystko w miarę dokładnie) - piątek był już bez makaronowego szaleństwa - oba śniadania tradycyjnie, na lunch mała porcja mojej chińszczyzny z połową torebki brązowego ryżu, potem pęczek młodych marchewek ale to było za mało stanowczo i wieczorem strasznie zgłodniałam. Pojechaliśmy na zakupy przedweekendowe i trafiliśmy na mój ulubiony chleb drwalski prosto z pieca... ale właśnie sprawdziłam, że kromka tego chleba to tylko ok 100 kcal (w internecie można znaleźć wszystko!). Na kolację jeszcze miseczka zupy kalafiorowej. Grzechem były lody na koniec dnia, ale... był dobry powód do popełnienia tego grzechu ;)

Dziś mam zamiar gotować na przyszły tydzień, w planie leczo dietetyczne, sos boloński do makaronu, może gołąbki znowu....? We will see. Mam też pierwsze ogóreczki, więc będą moje własne małosolniaczki :)

miłego dnia!

18 maja 2012 , Komentarze (1)

hehe... ale to nie to samo, co piątek 13-tego ;)
Jak wspomniałam poprzednim razem przez 3 dni z rzędu jadłam praktycznie to samo - tzn. na śniadanie kanapka, potem serek z warzywami a później makaron razowy ze szpinakiem i kurczakiem w dwóch niewielkich porcjach. Porcje niewielkie (normalnie zjadłabym to na jeden raz), ale jednak nie wielkości mojej garści, troszkę większe. Do tego serka rano też wrzucam tyle warzyw, że wcale nie mieści się to w mojej specjalnej filiżance i w efekcie pakuje wszystko do miseczki. Kalorycznie jem niedużo, ale nie takie miały być założenia mojej diety... miała być garstka na każdy posiłek, tych posiłków przynajmniej 5. 
Rozmawiam w pracy z koleżanką, która jest na diecie - jak twierdzi - od zawsze, wypróbowała wszystko i nie może osiągnąć celu. Dużo ćwiczy, je zdrowo i nisko kalorycznie. Ale właśnie - widzę, ile ona je! To są ogromne ilości - jeśli sałatka, to w misce, w której podaje się sałatkę na imprezie, owoce z jogurtem i płatkami - wielki, litrowy kubeł, warzywa gotowane - ogromna porcja z całym woreczkiem kaszy... takie tam przykłady... z dzisiejszego dnia. Więc ja jestem świadkiem codziennie 3 wielkich posiłków. I faktycznie - największą jej zmorą jest mocno wystający brzuch. 
Nic to.... ja od przyszłego tygodnia znów wrócę do tresury żołądka :) miło jest najadać się małą porcją.
Ważne też, że się chyba przyzwyczaiłam do szmacianego smaku czerwonej herbaty i grzecznie wypijam 3 kubki dziennie. 
Jutro dzień prawdy o mojej diecie i jej skutkach z zeszłego tygodnia :)
trzymajcie kciuki!
paaa

16 maja 2012 , Komentarze (3)

zmieniłam jednak dziś swoje plany wagowe pod wpływem namowy mojej Mamy - z 60 kg na 65 - nadal do jesieni. Może i ma rację, że łatwiej mi będzie osiągnąć ten cel i że nie ma potrzeby, żebym schodziła aż do 60 kg, chyba że ważąc 65 nadal będę chciała coś zmienić to podejmę nowy plan. 13 kg do stracenia wygląda w każdym razie lepiej, niż 18 ;) Zresztą - nie mam ambicji wbijać się w rozmiar S, wystarczy mi jak będę się mieściła w 38 (teraz jestem na górnej granicy 42)
Kupiłam też herbaty - czerwoną i zieloną. Mam zamiar pić regularnie, czerwoną już zaczęłam, mimo iż smakuje i pachnie jak ścierka do mycia pokładu starego kutra rybackiego.... albo nawet jak sam kuter zmielony i wsypany do ładnej torebki :P
Zielonej też nie lubię, ale tą już zabiorę do domu bo jest moczopędna (lepiej w pracy chyba sobie nie fundować tego).

Dzisiejszy mój jadłospis był dokładnie taki jak wczorajszy i jaki będzie jutrzejszy:
śniadanie: kromeczka chlebka z plastrem wędliny, sałatą, ogórkiem małosolnym i rzodkiewką - pewnie ok 200 kcal max (nie piszę nawet, że chleb pełnoziarnisty razowy, że bez masła itd, bo to oczywistości)
kawka z łyżeczką cukru: 50 kcal
II śniadanie: serek wiejski light z plasterkiem szynki, rzodkiewką i ogórkiem małosolnym - ok 200 kcal
lancz: porcja makaronu pełnoziarnistego ze szpinakiem, kurczakiem, śmietanką i serem pleśniowym (cóż... żeby było smacznie...) - wg mojej rachuby: 420 kcal
obiad: kolejna porcja tegoż makaronu - kolejne 420 kcal
w międzyczasie 3 kubki czerwonej herbaty a w domu planuję zieloną się katować ale na pewno będzie jedno piwko, więc kolejne  250 kcal.
więc sumujemy..... oo, całkiem nie tak źle! 1540 kcal :)

biegnę więc do domu pakować graty w ramach przygotowań do przeprowadzki. Tylko niech już się pogoda poprawi....
buziak

14 maja 2012 , Komentarze (1)

Dobry wieczór :)
po dwudniowym weselichu czuje się, jakbym dopiero zaczynała całą tę zabawę z dietą... nie ważyłam się na wszelki wypadek po powrocie i zostawiam to sobie dopiero na kolejną sobotę, mam więc czas, żeby jakoś te dwa kroki wstecz chociaż wyrównać. A dwa kroki w tył na pewno były, bo jedzenie na weselu było naprawdę niezłe no i nikt nie pomyślał chociaż o coli light do drinków więc opiłam się słodkich napojów ;) Całe szczęście tort był wyjątkowo nieudany i w ogóle słodycze bardzo słabe, więc sobie darowałam, a przy jedzeniu dań wszelakich nie uwzględniałam ziemniaków i chleba, więc i tak jestem całkiem z siebie dumna.

Przechodząc do dzisiejszego porządku, oto menu poniedziałkowe:
śniadanie: pół bułki z pasztetem (genialnym dziełem mojego Taty) i ogórkiem kiszonym - może nawet z 300 kcal... ale warta była tego :)
II śniadanie: muesli z jogurtem naturalnym - 300 kcal (a wydawałoby się, że takie to zdrowe i dietetyczne...)
kawka: 50 kcal
lunch: sałatka grecka z łososiem wędzonym - też pewnie ze 300 kcal 
obiad: 2 gołąbki albo raczej gołąbeczki :) - ustaliłam, że ok 250 kcal
kolacja: jednak piwko.... 250 kcal
w sumie: 1450 

jest OK, zwłaszcza gdy weźmiemy pod uwagę okoliczności łagodzące, a mianowicie zbliżającą się wielkimi krokami @ i spowodowany tym apetyt.

to by było tyle na dziś. Przejdę się po kilku pamiętnikach i zobaczę co u Was słychać :)
buziaki!

12 maja 2012 , Komentarze (1)

dzień ważenia, jak się rzekło. Słabo, tylko 0,5 kg w tym tygodniu. 
Ale nie rwę włosów z głowy, nie mam zamiaru za wiele zmieniać w całym planie (może tylko wyeliminuję te piwne kolacje...) a jak zwiększę ilość i regularność ćwiczeń na pewno waga szybciej ruszy w dół. Generalnie mam wrażenie, że czuję troszkę mniejszą objętość - może nałapałam wody ostatnio i trzeba ją spuścić? W sumie wczoraj pijąc jak zwykle cały dzień w pracy wodę - 1,5 litra, tylko raz byłam w toalecie, czyż to nie podejrzane? ;>
Czas na dojście do tych 60 kg mam do jesieni, więc jeszcze wszystko przede mną.
A teraz biegnę się szykować do wyjazdu, dziś ślub mojej przyjaciółki :)

miłego weekendu!

12 maja 2012 , Komentarze (2)

oj.... serwis nie działał przez jakąś chwilę i już prawie straciłam nadzieje na wpis, ale jednak :)

jestem zmęczona i chcę iść spać, więc krótko menu:
śniadanie: pół bułki z wędliną, sałatą i ogórkiem kiszonym -200 kcal
kawa: 50 kcal
II śniadanie - sushi 8 maków 300 kcal
lunch: serek wiejski light z wędliną, rzodkiewką, ogórkiem małosolnym, 200 kcal
kolacja: kanapka 300 kcal
piwo x 4 = 1000

2050

jutro dzień ważenia.
jestem tak zmęczona, że padam i nic już nie piszę, nie czytam... przepraszam...
dobranoc ;)

10 maja 2012 , Komentarze (10)

a więc czas na wieczorną spowiedź :)

Zacznę od menu:
śniadanie: kanapka taka jak wczoraj (dziewczęta mnie przekonały, że nie powinnam mieć wyrzutów sumienia) - liczę, że 400 kcal
II śniadanie: serek wiejski light z rzodkiewkami, cukinią i szczypiorkiem (wyjadam resztki z lodówki :P) - 130 kcal
kawka - 50 kcal
lunch: 3 młode marchewki surowe (szkoda, że nie zrobiłam im zdjęcia - były piękne!) - max 50 kcal
obiad: 2 gołąbki: 240 kcal
teraz piwko (w kontekście alkoholizmu zapiszę się na inny portal...) - 250 kcal
w sumie: 1120 kcal

no jeśli ja przy takim jedzeniu nie będę niedługo jak szprycha to sama się zdziwię!
Ponadto ćwiczę te brzuszki z gościem z jutjuba - mam zakwasy w mięśniach, których istnienia nie podejrzewałam :D wczoraj nie dałam rady wytrzymać do końca tej 8-minutowej sesji, chyba muszę jeszcze wolniej przyzwyczajać te tajemne zakątki mojego ciała do ruchu bo dziś przy kichaniu prawie płakałam! ;) A mam zamiar niedługo dołączyć 8 minut dla pupy, a potem dla piersi - dobrze by było, żeby nic mi nie wisiało po tym odchudzaniu...

Rozmawiałam wczoraj z Mamą, chwaliłam się jej dietą, dzielnie wsparła dobrym słowem a potem powiedziała, że w sumie ona na takiej diecie jest całe życie, tzn od zawsze je w taki sposób jak ja teraz - 4-5 posiłków dziennie, za to małych. Zawsze się śmialiśmy z niej, że zjada za mały obiad a potem za 2 godziny jest głodna i zjada kanapkę czy jogurt, ale okazuje się, że jej organizm po prostu jest bardzo mądry i tak sobie to ustawił, bez jej szczególnej intencji. Z tego tez powodu moja Mama nigdy nie miała problemów z wagą, nigdy niczego sobie nie musiała odmawiać. Faktem jest tez, że mamy psa, którego prawa do spacerów rodzice bardzo pilnują, więc codzienny spacer ok godzinny też pewnie robi swoje. No i praca w ruchu... a ja od lat jestem przykuta do biurka, a wszelkiej maści Panowie Kanapkowie przynoszą pod nos różne gotowe pyszności (np. makaron z łososiem i szpinakiem w sosie śmietanowym..... ech!). Ale postanowiłam, że będę od teraz jak księżniczka, będę jadała tylko przysłowiowy listek sałaty i ziarnko groszku krzycząc: jakże się najadłam! Oczywiście bez przegięć - jestem za wielką hedonistką, żeby zrezygnować z wyjścia do restauracji na steka czy inny makaron wypaśny choć raz w miesiącu :) No i niestety, muszę się przyznać.... doskonale gotuję... moje potrawy tak strasznie mi smakują... i chyba nie tylko mi, bo regularnie ludzie wpraszają się do mnie na obiady ;D no co za pech!

tym pozytywnym wywodem kończę, życzę miłego wieczoru  i powodzenia w realizacji swoich postanowień :)

9 maja 2012 , Komentarze (8)

Dziś nie udało mi się napisać nic rano w pracy więc wpis będzie raczej raportem a nie planem dnia - można i tak :)

Zaczęło się niezbyt dobrze - na śniadanie zrobiłam sobie kanapkę z maleńkiej bułeczki razowej, wygląda jak pół zwykłej bułki, mniejsza jest niż mała kajzerka. Przekroiłam na pół i każdą z połówek obłożyłam plasterkiem wędliny i mnóstwem warzyw. Pyszne to było i myślę, że nie aż tak bardzo kaloryczne, ale za dużo! Idąc na pociąg czułam się ciężka i przejedzona, żałowałam, że nie zjadłam tylko jednej połówki. I nie wiem, czy z tego powodu, ale przez cały dzień byłam głodnawa... Całe szczęście ten dzień był wyjątkowo pracowity, więc nie miałam aż tak dużo czasu na myślenie o jedzeniu. Zresztą to nic nadzwyczajnego... ja zawsze myślę o jedzeniu ;)

Raport z posiłków:
śniadanie: wspomniana kanapka - myślę, że nawet 400 kcal
II śniadanie: banan - 110 kcal
filiżanka kawy: 50 kcal
lunch: 1 mały gołąbek własnej roboty, z młodej kapustki, z mięsem indyka...bez tłuszczu, w sosiku pomidorowym... :) - myślę, że max 120 kcal
obiad: jeszcze 2 takie gołąbki - 240
kolacja: Desperados - 230 kcal

w sumie...: 1150 kcal

A faktycznie to nie wszystko, bo jeszcze zjadłam 2 grillowane krewetki i 2 kawałki ananasa również z grilla, a grill-mesterem był prezes dużej międzynarodowej firmy, ale to historia zbyt nieprawdopodobna, żeby ją tu ją opowiadać i nie jestem w stanie chyba oszacować ile kalorii mogła mieć ta przekąską ale na pewno od razu je spaliłam śmiejąc się jak wariatka przez prawie całe godzinne spotkanie ;)

teraz poczytam, jak dzień zleciał innym ;>
do jutra!

8 maja 2012 , Komentarze (1)

dziś bez ważenia - wskakiwanie na wagę codziennie to chyba przesada, jeśli zamierza się stracić tylko kilogram tygodniowo, wracam więc do systemu ważenia weekendowego.
W ramach aktualizacji wczorajszego menu wieczorem jednak była jeszcze miseczka chudej zupy ogórkowej i dwie lampki pysznego wina, które dostaliśmy w prezencie za naszą wspaniałość - to był miły wieczór :)

Dziś zaczęłam od szklanki maślanki z owocami leśnymi, którą zostawiła u mnie siostra (przecież nie wolno marnować jedzenia...) - 193 kalorie podają na opakowaniu na taką porcję. Teraz piję kawę, ale jednak bez mleka i z cukrem, taką jestem w stanie wypić w miarę z przyjemnością a kalorii jest tu tylko 50 ;) 

Plan jedzeniowy na dziś:
śniadanie: maślanka 200 kcal
filiżanka kawy z cukrem: 50 kcal
II śniadanie: pół bułki pełnoziarnistej z wędliną i warzywami - ok 250 kcal
lunch: kolejne pół bułeczki - 250 kcal
obiad: tortilla ale dziś bez placka, więc kurczak grillowany, warzywa i jogurt z ziołami - myślę, że max 200 kcal
kolacja: miska zupy ogórkowej - ok 100 kcal
wychodzi w sumie ok 1100 kcal

Wieczorem ćwiczenia z tym gościem: https://www.youtube.com/watch?v=leYgz1KdZ_c&feature=related 

jako miły akcent na początek dnia - założyłam dziś świeżo wyprane dżinsy, w które niedawno musiałam się strasznie wciskać i jest mi w nich luźno - czuję te stracone kilogramy, chociaż to przecież jeszcze nic w porównaniu z zamiarami. Dziś może będę pamiętała, żeby się zmierzyć wieczorem.

;)
Najskuteczniejsze odchudzanie w Polsce.

© Fitatu 2005-24. Wszelkie prawa zastrzeżone.
Serwis stosuje zalecenia i normy Instytutu Żywności i Żywienia.