Jak wspomniałam poprzednim razem przez 3 dni z rzędu jadłam praktycznie to samo - tzn. na śniadanie kanapka, potem serek z warzywami a później makaron razowy ze szpinakiem i kurczakiem w dwóch niewielkich porcjach. Porcje niewielkie (normalnie zjadłabym to na jeden raz), ale jednak nie wielkości mojej garści, troszkę większe. Do tego serka rano też wrzucam tyle warzyw, że wcale nie mieści się to w mojej specjalnej filiżance i w efekcie pakuje wszystko do miseczki. Kalorycznie jem niedużo, ale nie takie miały być założenia mojej diety... miała być garstka na każdy posiłek, tych posiłków przynajmniej 5.
Rozmawiam w pracy z koleżanką, która jest na diecie - jak twierdzi - od zawsze, wypróbowała wszystko i nie może osiągnąć celu. Dużo ćwiczy, je zdrowo i nisko kalorycznie. Ale właśnie - widzę, ile ona je! To są ogromne ilości - jeśli sałatka, to w misce, w której podaje się sałatkę na imprezie, owoce z jogurtem i płatkami - wielki, litrowy kubeł, warzywa gotowane - ogromna porcja z całym woreczkiem kaszy... takie tam przykłady... z dzisiejszego dnia. Więc ja jestem świadkiem codziennie 3 wielkich posiłków. I faktycznie - największą jej zmorą jest mocno wystający brzuch.
Nic to.... ja od przyszłego tygodnia znów wrócę do tresury żołądka :) miło jest najadać się małą porcją.
Ważne też, że się chyba przyzwyczaiłam do szmacianego smaku czerwonej herbaty i grzecznie wypijam 3 kubki dziennie.
Jutro dzień prawdy o mojej diecie i jej skutkach z zeszłego tygodnia :)
trzymajcie kciuki!
paaa
toxicsoul
19 maja 2012, 10:12trzymamy kciuki! Powodzenia :)