Pamiętnik odchudzania użytkownika:
cholerah

kobieta, 84 lat,

164 cm, 53.10 kg więcej o mnie

Wpisy w pamiętniku

1 czerwca 2018 , Skomentuj

Lata mnie tu nie było, bo nie było czasu. Dzisiaj Bąk poszedł spać wyjątkowo wcześniej, to szaleję po Internecie. Te ponad 55 kg od dawna mi się nie podoba, ale wciągam jak odkurzacz aż furczy. Dziś przy kasie przykuła mój wzrok promocja magnum z malinami, w czekoladzie, mniam, ale dzielnie odparłam pokusę, na kolację sałatka. Oby chciało mi się dłużej...

6 kwietnia 2014 , Skomentuj

12 dni wytrwałam w dietkowaniu i  jestem z siebie dumna, gdyż w tym czasie zaliczyłam jedynie raz wpadkę i sięgnęłam po cukier z racji braku innej opcji jedzeniowej. Mam nauczkę i teraz zawsze zabieram z sobą kanapki na dłuższe rowerowanie. Jedynie dwukrotnie w czasie prawie 2 tygodni uległam pokusie wzbogacenia organizmu w chmiel i za to też mi się należy order. Ogólnie dobrze się czuję fizycznie i psychicznie, jestem przeszczęśliwa z powodu  zrzucenia tych 2 kg słoninki i przepełniona wiarą, że do końca miesiąca pożegnam pozostałe półtora kg. Ogólnie wzrosła mi samoocena, gdyż byłam przekonana o mojej niezdolności do wytrwania w jakimkolwiek reżimie żywieniowym, a jednak. Najbardziej mnie zaskakuje moja obojętność wobec słodkich pokus, już drugi keks  przechodzi mi koło nosa i zupełnie mnie to nie rusza.

30 marca 2014 , Komentarze (2)

Szkoda, że tu nie zaglądałam, gdy waga spadła do 52 i jadłam za trzech, bo za dwóch to mało powiedziane. Teraz miałabym pamiątkę, że naprawdę tyle ważyłam. Ale kto myśli o odchudzaniu i prowadzenia dziennika, kiedy waga spisuje się na medal. Teraz już się nie spisuje, znaczy się , to ja się nie popisałam, bo zmniejszyłam aktywność, a wchłanianie pozostało na poprzednim poziomie. Od wtorku jestem na diecie plaż południowych, bo się załamałam, gdy ujrzałam już dochodzący 4 kg smalcu, a na tyłek wchodziły mi bez przeszkód już tylko 2 pary spodni z lycrą. Dziś 6 dzień i pierwszy raz wzięłam do ust słodkie, bo na 120 km nie da rady się wypuścić o sałatce, co prawda rano wciągnęłam jajeczniczkę z 3 jaj, a do torby zapakowałam 2 plastry pieczonej szynki, ale  szybo poczułam głód i i nieprzepartą ochotę na węgle.....A że w wiejskich sklepikach nie mają w niedzielę bułek pełnoziarnistych, moim łupem padła słodka drożdżówka, a później malutki batonik. Na przyszłość już lepiej przygotuję sobie własne kanapki i zatopię w nie kły, gdy poczuję gwałtowną potrzebę pochłonięcia węglowodanów. Jutro się zważę i się okaże, co mi się udało stopić do tego czasu.

23 października 2013 , Skomentuj

musiała myśleć o diecie, ćwiczeniach i całym tym nudziarstwie? Rozbisurmaniłam się przez lato jedząc do woli wszystkie te pyszności plus browarek, a mimo to z trudem udawało mi się utrzymać 52 kg. Nie wiem, ile teraz, jutro się zważę, na pewno jest się czym niepokoić. Cholera, tyle że nie wyrabiam już czasowo na rower, poza tym zwyczajnie czasem mi się NIE CHCE.

30 grudnia 2012 , Komentarze (1)

Cisnęło mi się na usta po porannym wejściu na wagę. Moim zdaniem to wina bigosu. Paskudnie tucząca potrawa, koniec z tym, dziś poszczę.
Trzeba się będzie na powrót pilnować z wchłanianiem :(

11 czerwca 2012 , Komentarze (3)

Tak, waga idzie w górę, nie ma się co oszukiwać. Na dodatek powinnam zmniejszyć ilość wchłaniana węglowodanów. Ajjjjj, ciężko będzie, to akurat są rzeczy, które tygrysy lubią najbardziej. Nie wyobrażam sobie życia bez lodów i innych słodyczy.

A może warto spróbować.

7.45 2 kawy + 2 kawałki szarlotki (niezły początek dietki, co?)

© Fitatu 2005-24. Wszelkie prawa zastrzeżone.
Serwis stosuje zalecenia i normy Instytutu Żywności i Żywienia.