Muszę jeszcze namalować lub narysować obraz pt. "Geonetria natury". Na konkurs, gdzie można wygrać akwarele Szmala. Sama wymyśliłam ten temat, a teraz mam problem, bo pomysłów mam za dużo.
Nadal nie dało się wstawiać zdjęć. Zainstalowałam jakąś nową aplikację. Może teraz się da.
Nic mi się nie chce. W pracy dużo pracy, ale chodzę sobie na popołudnia, bo jakoś mi wtedy lepiej. Tak po japońsku. Lancz i do pracy. Przy czym ja lanczu nie jadam. Późne śniadania owszem. Takie około-południowe, bo wcześniej mój układ pokarmowy śpi.
O, takie śniadanka najchętniej jadam:
Malować też mi się nie chce. Mam zaczęte kilka prac, kilka w planach, a ja się obijam.
Od czasu skończenia zakładek namalowałam tylko to: kwiaty opuncji
I to
A dzisiaj byłam na warsztatach akwareli botanicznej. Ale nie nauczyłam się malować roślin, bo pani prowadząca machnęła na mnie ręką, że robię po swojemu i zamiast iść w kierunku drobiazgowego dziubania w szczegółach, poleciałam z rozmachem i artyzmem. A ja naprawdę chciałam się nauczyć w kwiatki 🙁
Takie coś było jako wzór:
ale dostaliśmy polecenie, żeby to pozmieniać i dostosować pod siebie.
Najgorsza wtopa była w tym, że zapomniałam wziąć okulary i malowałam na ślepo, w dodatku bolały mnie oczy od wytrzeszczania, żeby zobaczyć co maluję .
No a poza tym ruszyło wyzwanie wakacyjne 30 zakładek w 30 dni. No to w 5 dni namalowałam 16. Chcę mieć wszystkich 32 i będzie to seria z drzewami. A więc to jest pierwsza połowa zakładek:
Mam w planie po skończeniu całej serii zeskanować je, troszkę pomniejszyć, bo są raczej za duże na zakładki (połówka A5) i wydrukować. Tylko nie wiem, na jakim papierze. Najsensowniej chyba kupić akwarelowy, ale to tanie nie jest.
Obecnie Londyn jest tęczowo kolorowy z powodu festiwalu Pride LGBTQ+. Fajnie to wygląda. To moja akwarela ilustrująca Regent Street.
Korki makabryczne. Dojechać gdzieś na czas graniczy z cudem. Na szczęście nie musiałyśmy często spieszyć się.
Nie no, metro robi robotę, ale jest drogie. Tylko w pierwszy dzień jeździłyśmy metrem. Zdecydowanie wolę autobusy - te piętrowe. Jak się jedzie na górze, to co 2 minuty można mieć zawał, bo co chwilę ktoś znika pod maską 😄. No ale widać coś - i jest taniej.
Zaskoczyło mnie to, że ludzie przechodzą przez ulicę na czerwonym świetle, czasem samochody zatrzymują się i im ustępują pierwszeństwa. No u nas to by leciały mandaty!
Muzea i galerie za darmo. Super sprawa i skorzystałyśmy. Niestety wszystkiego nie zdążyłyśmy zwiedzić. Z braku czasu wybrałyśmy te najbardziej spektakularne, czyli British Museum, The National Galery (pół godziny przed zamknięciem, więc tryb ekspresowy), Tate modern i muzea historii naturalnej i science.
Z płatnych miejsc byłyśmy w muzeum Harrego Pottera - robi wrażenie! Praktycznie cały dzień na to poszedł. Drogie, daleko, ale zdecydowanie warto. Jak ktoś lubi Harrego Pottera oczywiście. No i Madame Tussauds - figury woskowe. Byłam na tej wystawie w Sydney i spodziewałam się czegoś podobnego. Ale nie. Inne postaci, a przede wszystkim wielkie wrażenie zrobiła na nas część podziemna poświęcona przestępcom, jazda pociągiem taksówek i film 5D z bohaterami Marvella. Kilka godzin na to trzeba poświęcić.
Niestety, nie zdążyłyśmy, więc nie byłyśmy w Tower, na Tower Bridge w środku i Greenwich. Cóż, coś trzeba zostawić na kolejny raz. Ogólnie Londyn jest piękny, bardzo klimatyczny. Może nie jest super czysty, ale też nie śmierdzący i brudny. Taki normalny. Transport zdecydowanie pieszy lub autobusowy, pod warunkiem, że się ogarnie, jak te autobusy jeżdżą, co wcale nie jest łatwe, bo ten sam autobus może jeździć kompletnie inną trasą w kolejny dzień, a w ogóle który gdzie jedzie, to wyższa szkoła jazdy. Z dumą przyznaję, że pod koniec pobytu w miarę ogarnęłyśmy jak i gdzie dojechać autobusami.
Oczywiście trzeba było być pod Big Benem, pałacem Backingam, na tower bridge i Hyde Parku.
Kupiłam sobie kilka farb Winsor&Newton z serii profesjonalnej, bo znalazłam sklep plastyczny. No dobra, nie kilka. Trzynaście. Jeszcze nie próbowałam :)
Oprócz scenki z Regent Street namalowałam widoczek z Tajlandii i puszkę (takie było wyzwanie :) ).
Mieszkałyśmy w przyjemnym hoteliku, ale nasz pokój nie miał okna. 🙄. W prawdzie służył nam tylko do spania, ale to jednak dziwnie budzić się i nie wiedzieć, czy jest na zewnątrz jasno, czy ciemno, czy świeci słońce, czy pada deszcz. No właśnie - deszcz. Kilka razy popadał. Nawet mocno. Ale to takie showery po kilkanaście minut. Potem wychodzi słońce.
Jedzenie drogie. Nasze odkrycie, to sklep Sainsbury's, gdzie można kupić jedzonko w promocji 3 w cenie 3,50 funta. Danie główne (np. jakaś kanapka), przekąska i picie - do wyboru. A drugim naszym odkryciem był Leon - fast food, ale zdrowy - np. ciemny ryż, dal i sałatka. Itp.