Myślałam, że jak będę miała urlop, to przede wszystkim się odeśpię. Ale gdzie tam. Organizm nauczony, niezależnie od ilości snu, budzi się o 7 najpóźniej. No to korzystam. Maluję :)
Na początek akwarela - plumeria. Format A4
Następnie praca pt. "Moje dzieciństwo" - także akwarela, ale większa 31×41.
Kolejna akwarela A4, to moja psinka, której już nie ma na tym świecie od jakichś 30 lat, ale wciąż mi jej brakuje i za nią tęsknię.
A ta akwarela (A5) może nie wygląda jakoś super, ale powstała bez użycia farb. Malowałam ją sokami z owoców, liści, odrobiną kawy i węglem z kapsułki na biegunkę 😏. Czarna pszczoła czyli zadrzechnia fioletowa. Wiem, kwiatek kiepsko wygląda, ale te soki dziwnie się zachowują. Na przykład sok z jagód przy pierwszej warstwie był niebieski, ale przy kolejnej już fioletowy. Nie chcą też za dobrze płynąć. Liście też mało zielone, ale niestety barwnik się utlenił. Może szpinak dałby radę, ale nie miałam.
A tu kilka moich rysunków-szkiców akwarelowych. W szkicowniku. To akurat z challengu z koleżanką.
Jeszcze kilka dziewczyn mi zostało do pomalowania (szkice już mam), ale nie wiem, kiedy się tym zajmę, bo w czwartek lecimy do Londynu z córką.
Byłam dzisiaj odebrać nagrodę konkursową. Oto co się w niej znalazło:
1) sztaluga taka po byku - ledwo do tramwaju z nią wsiadłam. Chyba drzewo bukowe. Złożona ma wysokość 2 metrów, rozłożona zmienną wysokość, ale w najwyższej wersji mi się nie mieści w pokoju. Na szczęście jestem kurdupel i będzie na niższym poziomie.
2) Farby olejne Van Gogh w drewnianej walizeczce, z jakimiś dwoma mediami, które nie wiem, do czego służą, pędzlami, paletą (nie umiem jej wygrzebać, ale się nauczę, jakąś ściereczką i jakimś czymś - takie jakby pierścienie (?), czego kompletnie nie kojarzę.
3) Fartuszek malarski z grubego płótna. Oj, przyda się!
Sprawdzałam ceny na stronie sklepu - całość to ok 1 tys zł.
Wygrałam ten konkurs. To znaczy, były 3 pierwsze miejsca, ale moja praca miała 310 polubień, a kolejna, z owieczką 160. Tak więc serdecznie dziękuję za głosy ❤️.
Moje następne dzieła:
akwarela na czarnym papierze
Olejne:
Suche pastele:
Akryle:
akwarela (duży format 30×54)
Alwarela
Akwarela 39×54
A to może nie sztuka, ale jednak. Obraz z neurografiki. Pierwszy raz uczestniczyłam w warsztatach z neurografiki i fajne to było!
Wczoraj robiłam zdjęcia zorzy - jest cudna. Dzisiejszej nocy (to jakby kogoś raził "dzień dzisiejszy" - według mnie jest to zwrot poprawny - bo jest i noc dzisiejsza) pójdę na górkę, może uda się złapać zieleń - wzbudzony tlen na niższych warstwach atmosfery).
Edycja: konkurs rozpocznie się po wpłynięciu wszystkich prac, czyli w maju. Będę wstawiać żebrolajka. ❤️
Praca konkursowa. Jeszcze nie oddałam, jutro zaniosę. Podobno wszystkie prace pójdą na licytację, z której dochód pójdzie na fundację Anny Dymnej, więc cel słuszny. Nagrody też atrakcyjne, ale nie liczę na wygraną, bo ani nie mam mnóstwo znajomych (lajki się liczą), no i jestem amatorką, żadna ze mnie artystka. Ale sam udział w konkursie to fajna przygoda. Tematem konkursu był SEN. A to moja praca (pastele suche 30×40 cm²):
Oczywiście apka frameit mi to powiekszyła znacznie, ale w sumie mogłoby to pójść właśnie tak z wydruku :)
A tu kilka poprzednich moich prac (wszystko to akwarele):
Miewam migreny bez aury. Już coraz rzadsze i słabsze.
Ale od pewnego czasu mam aury bez migreny. Takie zezbarwne zygzaki. Czasem wręcz prawie nic nie widzę. Głowa nie boli, świadomość ok, błędnik też. Może to z niewyspania, bo sypiam naprawdę za mało - 4-5 godzin na dobę. Albo z nadużywania ekranów?
Rozmawiałam ostatnio z jedną dziewczyną i doszłyśmy do wniosku (żadne odkrycie!), że wszystkie te diety, programy i inne odchudzające cuda są o kant doopy rozbić.
Jeśli jest się "dużym" i chce się zmienić gabaryty, to jedyna słuszna droga to po prostu przenieść się w miejsce celu.
W czym rzecz? No przede wszystkim pomyśl jak to będzie, kiedy osiągniesz ten "cel". To znaczy, przenieś się w czasie o ten rok, 5 czy ile tam Ci to zajmie i zobacz siebie w rozmiarze, który Cię satysfakcjonuje. I teraz - masz określone BMI, masz metabolizm zjechany po odchudzaniu, masz swoje preferencje żywieniowe, styl życia, aktywność. Czujesz to? Wiesz oczywiście, że w tej chwili masz niższe zapotrzebowanie kaloryczne niż z wagą n+? Oczywiście, że wiesz. Do czego dążysz? Do tego, żeby osiągnąć tę określoną wagę i utrzymać ją na zawsze, czy tylko zrzucić 10 kg do wakacji, a we wrześniu ważyć 20 kg więcej? Logika.
Kiedy jedziesz samochodem i przyśniesz sobie za kierownicą. Nagle patrzysz, a zjeżdżasz w krzaki. Co robisz? Skręcasz gwałtownie w drugą stronę. I lądujesz na czołówkę z tirem, bo zjechałaś na niewłaściwy pas. Równowagi nie osiągniesz kręcąc w lewo i prawo. To droga do coraz większego rozchwiania. Czyli jojo.
Jak naprawić błąd? No logiczne: prostujesz koła i ustawiasz je zgodnie z kierunkiem pasa. Coś niejasne?
Z odchudzaniem jest tak samo. Zachowujesz się, jesz, żyjesz tak, jak zamierzasz docelowo żyć. Reszta się ustawi do tego. I to nie chodzi o jakieś pitu-pitu-wizualizacje i czary pseudo psychiczne, ani koncert życzeń. Chodzi o rozsądek. Człowiek z Twoim docelowym BMI, Twoją historią, Twoim metabolizmem, Twoimi chorobami, nietolerancjami czy co tam masz, będzie w stabilnej równowadze wagowej jedząc tyle a tyle tego a tego, mając taką a nie inną aktywność. No to po prostu tak zrób.
Czas. Ile to zajmie? A jaka to różnica? Zajmie ile zajmie. Na to ma wpływ miliardy czynników. Po co to kontrolować? Chcesz do lata schudnąć 10 kg z jojo, czy osiągnąć stały, absolutnie stabilny cel? Wybierz jedno.
I jeszcze gratis. Możesz to zrobić łagodnie i nie musisz skakać od razu na linię celu. Jeśli masz daleko, to skręcaj lekko. Właśnie im więcej do zrobienia, tym łagodniej trzeba podejść do sprawy. Bo póki co jest wyższe zapotrzebowanie, a chcemy zachować dobry metabolizm.
Uff. Napisałam banalny post.
Łapcie moje ostatnie dwie akwarele. Gejszę i moją córkę *wiem, muszę jej rękę poprawić, bo wygląda jak połamana, teraz zauważyłam.