Dzisiaj w końcu udało mi się znaleźć centymetr krawiecki! Okazało się, że był cały czas w mojej torebce ;) Pomiary nie zmalały znacząco, ale mimo to jestem zadowolona :)
Waga spada, ale powoooli. Z resztą nie ma co się dziwić, nie starałam się ostatnio za bardzo. Choroba sprawiła, że nie mogłam iść na siłownię (ciągnie się już ponad tydzień), a wyjazd do Warszawy, że nie miałam pełnej kontroli nad posiłkami. Wróciłam, ale ciągle jest coś do roboty. Wiem, że to żadna wymówka, ale otwarcie nowego punktu nie jest takie łatwe, jak by się mogło wydawać. Chociaż tak na prawdę zamieszanie zacznie się dopiero jutro.
Planuję od jutra zrobić dwudniowy Weekendowy Atak H. Pomroy, który ma za zadanie przyspieszyć metabolizm. Skutkiem ubocznym mają być zrzucone kg. Dlaczego tak nagle? Otóż mam sukienkę, którą chciałabym założyć na otwarcie nowego punktu. Mieszczę się w nią, ale jest troszkę przyciasna. Brakuje mi dosłownie 1 - 1,5 kg, żeby ładnie w niej wyglądać. Nie wierzę w diety cud, ale to jest zdrowa i rozsądna dieta, do tego tylko dwudniowa (dla chętnych: http://szybkaprzemiana.pl/weekendowy-atak-czyli-rozniec-swoj-metabolizm-w-2-dni/). Później wracam oczywiście do racjonalnego żywienia. Mam tylko nadzieję, że uda mi się przestrzegać powyższych wytycznych, bo od jutra ciężka przeprawa ze sprzątaniem i rozkładaniem towaru na półkach, podczas których będą kusić różne słodkie kąski ;)