Wracam po dłuższej nieobecności. Działo się wiele, musiałam na nowo zadać sobie pytanie, co jest dla mnie ważne, jako słodyczoholika po odwyku. Pofolgowałam sobie na zielonej szkole w czerwcu efekt był w postaci obcisłej sukienki na brzuchu, gdzie do tej pory był przyjemny luzik;)
No więc zdałam sobie sprawę, że nie będzie już nigdy tak samo. Nie mogę być jak "inni" czyli chudzi normalni od zawsze. Byłam chora na otyłość, tak, jak Ci którzy są uczuleni na różne produktu-eliminują je, ja zrobiłam podobnie wyeliminowałam słodycze....no cóż szkodzą mi- nie kończy się na jednej kostce czekolady czy jednym ciastku, nie dla mnie pocieszenia w stylu "po jednym nic Ci się stanie, nie przytyjesz od tego" no niestety ja tyłam, bo wpadałam w ciąg słodyczowy....No cóż, trudno, wolę być szczupła, kupić fajne ciuchy niż zjeść torcika. Oby mi tej motywacji wystarczyła na długo. Zaczęłam regularnie znowu pływać. Rzuciłam ćwiczenia z chodakowską, po nich moje uda nie mieściły się w spodniach, bardzo rozrosła, ujędrniła mi się pupa, ćwiczyłam z nią 3 miesiące. Obecnie jestem na etapie kiedy te zmiany dochodzą to do mojej świadomości, powoli, powoli....oby do przodu;)