Witam Was dziewczyny,
Dzisiejszy wpis poświęcę temu, co teraz dzieje się moją "dietą" a dzieje się sporo. Celowo wyraz dieta jest w cudzymsłowie, bo to już nie dieta a normalne życie. Waga poszła w kąt, nie ważę nic, moja miara to " na oko". Co jem:
- płatki żytnie, owsiane, musli , zwiększyłam porcję 4 łyżki na śniadanie
- owoce czyli jabłka, arbuz, grejfrut, brzoskwinia, jagody, borówki , rzadko banany jak już to rano do śniadania
- dużo warzyw, kasze, ryż ciemny i basmanti, makaron ciemny
- mięso kurczak gotowany, grilowany, ryby wszelkie- sardynki, makrele, śledzie
- nabiał ale nie smakowe jogurty
- pozwalam sobie na gorzką czekoladę min 70% kakao, czasem 3 biszkopty, a nawet loda , jem oczywiście miód prawdziwy
- wypiłam szklankę coli i wino;)
Czego nie jem
- ciastek sklepowych, słodyczy ogólnie baardzo mało, nawet domowych ciast mojej mamuni
- kiełbas itp.
- słodzonych napojów
No i oczywiście pływam 2 lub 3 razy w tygodniu- weszło mi to w nawyk. Jem regularnie co 3 godziny, nie obżeram się.
Waga od prawie miesiąca stoi w miejscu a nawet spada. Dzisiejszy pomiar 68,5 kg. Powiem Wam szczerze, że trudno jest nagle zjadać 1800kcal, jak się człowiek przyzwyczai do mniejszych posiłków, ale chrupnę sobie jabłko, czy zjem więcej chleba żytniego to jakoś się to kręci. Nie liczę skrupulatnie kalorii, ale nauczyłam się mniej więcej ile co ma kalorii, więc siłą rzeczy wiem mniej więcej ile zjadam na każdy posiłek.
Kupiłam parowar:))) rewelacyjna sprawa. Wrzucam wszystko na poziomy i hejaaaa mam pyszny obiad:)) zdrowy bez tłuszczu i szybki.
Myślałam, że będzie gorzej na tej stabilizacji, że będę wpadać w obżarstwo - bo teraz mogę. No niby mogę, ale czy chcę?? No właśnie nie chcę!! Nie chcę być tłustą świnią, jak pół roku temu, co się w rzadne gacie zmieścić nie mogła, a już o bikini nie wspomnę. Pierwszy raz opalałam się w niedzielę w bikini, pierwszy raz chyba od 15 lat...zajebiste uczucie. Nie pocę się, nie spływa po mnie pot, nie śmierdzę w takie upały, a tak niestety kiedyś było. Cokolwiek założyłam zaraz pot odbijał się na bluzce, opinał fałdy. No i nie jest mi ciągle ciepło, duszno, mogę normalnie funkcjonować, nie cieknie ze mnie pot, nie jestem czerwona jak burak z wypiekami na twarzy po odkurzeniu domu, gdy na zewnątrz plus 35 stopni. Zajebiste uczucie...tego nie zamienię na nic innego.
Magga74
29 lipca 2014, 22:29wspaniale, tak trzymaj
angelisia69
29 lipca 2014, 16:23No i super ;) fajnie ze juz nie stosujesz slowa "dieta" a poprostu uwazasz to jako codziennosc ;-) A parowar chcialam kiedys kupic,ale drogie sa i kupilam wkladke do garnka co mozna gotowac na parze i jestem bardzo zadowolona,zaplacilam 25 zl a codzien gotuje warzywa na niej.
dodi13
29 lipca 2014, 21:09Parowar kupiłam za 179 zeta, są i za 400 ale to już przesada za dużo pieniędzy. Faktycznie nie mówię dieta, jestem świadoma tego co, jak jem i jak chcę żyć a co chyba najważniejsze, chcę być zdrowa i czuć się ze sobą dobrze:)
Magduch2014
29 lipca 2014, 11:49Gratuluję:) mam tak samo,też jestem teraz na stabilizacji i niektóre nawyki weszły mi tak do głowy,że nie umiem się z nimi rozstać a nawet jestem szczęśliwa!!:) Powodzenia w utrzymaniu wagi:) Miłego dnia!:)