Dwudziesty szósty dzień diety.
Wczoraj popełniłam olbrzymie faux pas zajadając się słodziutko wyglądającymi mini pączusiami i moją ulubioną tortoletką z truskawkami.
BIJE SIĘ PO WSTRĘTNYCH ŁAPSKACH.
Na szczęście waga nie uwzględniła jakichś drastycznych zmian, no ale w końcu miałam spadać w dół, a nie piąć się w górę, ani nawet małymi kroczkami.
NEVER EVER!
Choć nie ukrywam, że było smacznie...
Całodzienny bilans posiłków i napojów:
~ Omlet z szynką + ketchup
~ Herbata biała + łyżeczka cukru
~ Jabłko + banan
~ Zupa pomidorowa z brązowym ryżem
~ Woda mineralna niegazowana
~ Trzy kromki pieczywa lekkiego 7 ziaren z serkiem topionym, sałatą i szynką konserwową + jedna z dżemem niskosłodzonym
~ Herbata z cytryną + łyżeczka cukru
Poranny omlecior:
Mój organizm potrzebuje cukru. Czuje to po sobie jak nigdy dotąd.
Porównuję wyniki mojego odchudzania teraz, a tego sprzed ośmiu miesięcy i efekty są podobne, choć z tego co widzę wtedy jadłam trochę mniej, aniżeli teraz. Zobaczymy co będzie w WIELKIE WAŻENIE, in a few days- trzydziestego pierwszego dnia diety.
Ze zniecierpliwieniem czekam na równą sześćdziesiąteczkę broń Boże bez żadnej cyferki po przecinku. ;)
W planach na dzisiejszy wieczór
słodkie lenistwo.
+ 100 brzuszków naturalnie. ;)
Kiss.
M.