Dwudziesty czwarty dzień diety.
Jutro ciężki dzień, tj. imieniny mojej mamy. Na tę okazję zapowiedziana została tortoletka z truskawkami [moja ulubiona, której nie jadłam już wieki]. Na to wszystko wymyśliłam sobie, że tuż przed uroczystością upiekę amerykańskie pączki. No i jak tu nie spróbować takich frykasów?
Zjem kawałek ciasta i jednego małego pączusia - w końcu tak jak pisałam kiedyś, że człowiek na diecie to też człowiek.
Całodzienny bilans posiłków i napojów:
~ Dwie kromki MACY z serkiem topionym, sałatą i pieczonym kurczakiem
~ Mały banan + kilka truskawek
~ Grillowana pierś z kurczaka + kasza jęczmienna
~ Budyń
Postanowiłam, że wracam do czytania książek. Mój zasób słów drastycznie się zmniejszył, poza tym czytanie sprawiało mi kiedyś taką przyjemność, że sama już nie wiem dlaczego na jakiś etapie swojego życia postanowiłam z tego zrezygnować.
Poza tym rozłożyłam się. Katar miałam już od kilku dni, ale dziś poważnie opadłam z sił. Temperatury nie mam, ale czuje się bardzo słabo, w dodatku ten dokuczliwy katar!
Mąż zrobił mi herbatę i budyń - może to początek poprawy naszych relacji? Nie wiem. Póki co to stanowczo za mało.
Mąż zrobił mi herbatę i budyń - może to początek poprawy naszych relacji? Nie wiem. Póki co to stanowczo za mało.
A jak u Was Gwiazdy?
Całuje Was mocno.
M.
Kiniiaa
9 czerwca 2012, 17:59ksiazki to swietna sprawa, w LO nawet niektóre lektury niesamowicie mnie wciagaly :) dobrych lektur i milego weekendu! :d