Sylwetka

Poprzednia Początkowa sylwetka
Obecna Obecna sylwetka
Cel Mój cel

O mnie

Co mnie skłoniło do odchudzania: głównie względy zdrowotne, a tak w ogóle to zaczynałam w 2009 roku ważąc 163 kg. Instagram: potatocourier

Informacje o pamiętniku:

Odwiedzin: 91338
Komentarzy: 1581
Założony: 5 września 2011
Ostatni wpis: 12 kwietnia 2023

Pamiętnik odchudzania użytkownika:
luumu

kobieta, 36 lat, Kraków

168 cm, 106.20 kg więcej o mnie

Postępy w odchudzaniu

Najskuteczniejsze odchudzanie w Polsce.

Wpisy w pamiętniku

11 września 2012 , Komentarze (2)

robiłam wczoraj na obiad kurczaka w sosie śliwkowym z przepisu z gazety. tam na trzykrotnie większą ilość mięsa (6 porcji) do sosu szły dwie łyżki powidła śliwkowego. do swoich dwóch porcji dałam całą jedną. jednakże stojąc już przy mojej ukochanej żeliwnej patelni zauważyłam, że musiałabym ten sos naprawdę dłuuugo redukować, żeby nie miał konsystencji rzadkiej zupy. zgrzeszyłam i dodałam kolejną łyżkę powidła oraz pół łyżeczki maizeny. sos od razu się zagęścił. podejrzewam, że redukcję przyspieszyłoby czerwone wino, którego nie mam i w najbliższym czasie mieć nie będę.

wczoraj zjadłam wszystko to, co miałam w planach oprócz poko. i w nocy dwie łyżeczki cukru, gdyż znowu mam coś takiego, że kiedy chcę iść spać, zaczyna boleć mnie głowa, czuję niepokój, boję się zasnąć, a gdy już mi się uda, budzę się przerażona z bardzo przyspieszonym biciem serca i zawrotami głowy. męczę się tak od trzech nocy. tym razem miałam wybitne problemy z zaśnięciem, więc babcia dała mi coś na uspokojenie, po godzinie krople nasercowe. w końcu kazała mi zjeść dwie łyżeczki cukru. zasnęłam koło godziny drugiej, uśpiwszy się zbiorem felietonów Jacka Fedorowicza "PasTVisko".

dzisiaj na śniadanie zjadłam dwie parówki drobiowe i kromkę białego pieczywa (byłam zbyt śnięta, by iść do piekarni) z ogórkiem kiszonym.
na drugie śniadanie będzie sałatka ze znalezionych w lodówce warzyw + kajzerka.
obiad... kurczak w sosie śliwkowym z ryżem
i nie wiem, co zjem w ramach poko. ale chyba jakiegoś batona zbożowego, bo dzisiaj mam bardzo zajęte popołudnie.
pozdrawiam.

10 września 2012 , Komentarze (3)

wynik rozczarowujący: 113,4kg.
niestety przez tydzień nie schudłam ani 100g. pocieszam się tym, że dekagramów nie przybyło.
w poprzednim tygodniu schudłam dwa kilo, ale to tylko dlatego, że Luby był w Krakowie i chodziliśmy na romantyczne spacerki (rekordowy 10km) oraz kilka razy dziennie musiałam wychodzić na trzecie piętro, gdzie mieszkaliśmy. oprócz tego jedliśmy wyłącznie śniadania i kolacje.

na śniadanie zjadłam jajecznicę z dwóch jajek i małą grahamkę. drugie śniadanie upłynie pod znakiem potężnej porcji surówki z marchewki z imbirem. w lodówce spoczywa biust kurczaka, który za jakiś czas otuli sos śliwkowy. poko będzie składać się z jogurtu naturalnego i łyżeczki dżemu wiśniowego.
takie są plany. ciekawe, co z tych planów wyjdzie. jutro relacja. :)

9 września 2012 , Komentarze (3)

może to zabrzmi dziwnie, ale do wczoraj nie znałam smaku selera naciowego.
warzywo to zostało niejako symbolem odchudzania. na wielu ilustracjach szczupła dziewoja dzierży łodygę rzeczonego warzywa niczym miecz, który ma ją bronić przed atakiem podstępnych Dodatkowych Kilogramów.
i ja również chciałam uzbroić się w ten oręż o bardzo obiecujących statystykach (13 kcal / 100g). niestety jego cena - 6zł w okolicznych warzywniakach przy moim napiętym do granic możliwości budżecie skutecznie uniemożliwiała zakup.
ale w ostatni piątek dojrzałam obiekt pożądania na stoisku warzywnym w pewnym wielkopowierzchniowym sklepie na C w niewiarygodnie niskiej cenie 2,99zł. nie zastanawiając się długo, chwyciłam paczkę i wrzuciłam do koszyka.
następnego dnia odpakowałam selera z folii i pierwsza rzecz, jaka mnie uderzyła, to koszmarny zapach, który wypełnił pół kuchni. po obcięciu liści, pozbyciu się nitek i dokładnym umyciu zatopiłam zęby w marzeniu. niestety okazało się beznadziejne w smaku na surowo. seler naciowy zdominował również smak soku, który przygotowałam z pomarańczy, imbiru, jabłka i selera. jutro zobaczę, jak będzie się sprawował w wersji na ciepło. na razie jestem mocno rozczarowana.
jeśli dotrwaliście do tego momentu, gratuluję i dziękuję.

a teraz menu na dziś. oczywiście planowane.
Ś: 100g makaronu kokardki z łyżką powidła śliwkowego.
DŚ: tak wyszło, że nie wyszło.
O: buraczki na ciepło, kilka ziemniaczków i trochę gulaszu. dwie parówki drobiowe i kromka pełnoziarnistego chleba oraz łyżka musztardy. (babcia nie wyrobiła się z obiadem na 14:00)
PoKo: koktajl z mleka, nektarynki i banana.
aktywność fizyczna: bujanie bioderkami do muzyki.

a jutro będę testować przepis z gazety na kurczaka w sosie śliwkowym, ale będzie to wersja okrojona, bo zamiast udek będzie pierś i zrezygnuję z wina do sosu, bo nie będę kupowała całej butelki dla trzech łyżek.

6 września 2012 , Komentarze (2)

dziękuję Wam za propozycje śniadań ekspresowych. przygotuję sobie dzisiaj owsiankę i zapakuję do słoika.

Ś: kajzerka posmarowana musztardą z plasterkiem szynki konserwowej i pomidorem.
DŚ: jajko na twardo, pomidor.
O: jeszcze nie wiem.
PoKo: duży kubek jogurtu naturalnego 2%, gruszka.
napoje: szklanka kawy bez cukru z mlekiem 2%, szklanka soku pomarańczowego, 6 szklanek wody mineralnej gazowanej, 2 szklanki herbaty bez cukru, szklanka oranżady na słodziku. łącznie 11 szklanek płynów, czyli 2,75 litra.
aktywność fizyczna: ze względu na deszczową pogodę planuję pokręcić biodrami (i nie tylko) przy skocznej muzyce.

wieczorami zawsze dopada mnie natchnienie spożywcze i zaczynam marzyć, co bym zjadła dobrego (w domyśle tuczącego). i kiedy dzwoni Luby, zadręczam Go monologami typu:
ja (lekko nakręcona): zjadłabym kapuśniak na wędzonce. a do tego ziemniaczki pokrojone w kostkę. i pierś z kurczaka w sosie śmietanowo-majonezowym. a na deser wielką bezę przełożoną double cream. 
Luby: aha.
ja (bardzo nakręcona): albo wielką michę makaronu z sosem mięsnym. może być zapiekany z beszamelem. mmm... zupa z maślaczków... z domowym makaronem. skoro jesteśmy przy grzybach, marzą mi się bitki z sosem kurkowym. oczywiście na śmietanie. i torcik szwarcwaldzki z obowiązkową wisienką na rozetce z kremu.
Luby: kotko! ślinianki mi pracują!
no i tak się nakręcam, Luby też i potem śni mi się jedzenie.

5 września 2012 , Komentarze (3)

błędy żywieniowe. znowu nie jem śniadań, bo nie mam czasu. chwilę oddechu mam dopiero koło dziesiątej, a wtedy jestem już cztery-pięć godzin po przebudzeniu się.

Ś & DŚ: naleśnik z plastrem szynki konserwowej i sera żółtego. (wchłonięty na stojąco)
O: trzy kotleciki z kaszy gryczanej i białego sera, mały kubek jogurtu naturalnego 2%.
PoKo: jedna sztuka kotleta obiadowego, mały kubek jogurtu naturalnego 2%.
napoje: do tej pory (11:30) straciłam rachubę.
aktywność fizyczna: dużo chodzenia po okolicy.

może powinnam robić sobie śniadania wieczorem? tylko, że mam wygórowane wymagania co do pieczywa. dla mnie pieczywo z poprzedniego dnia jest już stare i nawet jak jestem głodna, to nie ruszam. bo zazwyczaj jest już takie chropawe i muszę mieć poślizg w postaci dużej ilości masła lub innego smarowidła, co niestety nie jest dla mnie korzystne.

23 sierpnia 2012 , Komentarze (1)

ostatnio matkę ogarnął szał na pierś kurczaka z reklamy pewnej kostki rosołowej na K. i niemalże co tydzień muszę mieszać kostkę z olejem, która nijak nie chce osiągnąć konsystencji gładkiej pasty i smarować nią pierś kurczaka. jadłam kilkukrotnie i nie jestem tym specjalnie zachwycona. dzisiaj też musiałam zrobić to arcysłone danie. całe szczęście, że mam swoje jedzenie w pojemniku. a swoją porcję kurczaka zamroziłam.

Ś: dwie parówki z indyka.
DŚ: mała grahamka posmarowana musztardą kremską, plasterek sera żółtego.
O: szklanka zupy-krem z brokuła, kalafiora i kurczaka; trzy ziemniaczki i trzy ogórki konserwowe.
PoKo: trzy jabłka.
napoje: 6 szklanek wody mineralnej gazowanej, 1 szklanka niesłodzonej kawy z mlekiem, 1 szklanka Pepsi Light, 1 szklanka wody z syropem porzeczkowym - łącznie 9 szklanek płynów czyli 2,25 litra.
aktywność fizyczna: "biegi" po mieście. za drogie bilety tramwajowe, więc wszędzie chodzę.

22 sierpnia 2012 , Komentarze (2)

od dzisiaj w pewnym sklepie wielkopowierzchniowym brokuł po 1,99zł za sztukę. tak więc chwyciłam dwa. z jednego zrobiłam zupę-krem, drugi został pocięty na różyczki i zamrożony na inną okazję. być może w niedzielę zjem go w charakterze zieleniny do obiadu.

Ś: dwie kromki białego chleba posmarowanego keczupem z plasterkiem szynki konserwowej.
DŚ: napój pomarańczowy z serwatki Müller (440ml).
O: dwie szklanki zupy-krem z brokuła, kalafiora i kurczaka. 25g makaronu ryżowego.
PoKo: sok warzywny, mały jogurt naturalny 2%.
napoje: 6 szklanek wody mineralnej gazowanej, 2 szklanki herbaty owocowej, 1 szklanka niesłodzonej kawy z mlekiem, 1 szklanka Pepsi Light. łącznie 10 szklanek płynów - 2,5 litra.
aktywność fizyczna: dobijcie mnie.

21 sierpnia 2012 , Komentarze (2)

od dwóch miesięcy nie mogę zejść poniżej 115kg. dwa tygodnie temu ważyłam 114,8, ale podejrzewam, że był to wynik odwodnienia, a nie ubytek tłuszczu.
jem zgodnie z założeniami diety, raz w tygodniu pozwalam sobie na grzeszek w postaci butelki piwa lub wafelka, które wplatam w menu, jedząc mniej kaloryczny obiad.
pamiętam, że miałam podobny problem przy barierze 125kg. wtedy pomógł mi protal, ale zrujnowałam sobie zdrowie. i nie wiem, co zrobić.

dzisiejsze smakołyki:
Ś: kromka razowca posmarowana musztardą kremską, dwa plasterki szynki konserwowej, pomidor.
DŚ: pół kromki razowca posmarowanego keczupem, plasterek szynki konserwowej, jabłko.
O: pieczona pierś kurczaka (3/4 pojedynczej) z ryżem (jedna kulka) i brokułami, pomidor; na deser plaster arbuza.
PoKo: jabłko, sok warzywny, pół kromki razowca
napoje: 1 szklanka niesłodzonej kawy z mlekiem; 8 szklanek (2 litry) wody mineralnej gazowanej z sokiem z cytryny; 1 szklanka herbaty czarnej niesłodzonej; 1 szklanka naparu z imbiru - łącznie 11 szklanek czyli 2,75 litra płynów.

aktywność fizyczna: mam pms, więc marzę o świętym spokoju.

pozdrawiam słonecznie.

9 lipca 2012 , Skomentuj

nadal miotam się między 120 a 115.

wreszcie zauważyłam w lustrze, że jestem mniejsza. czuję, że tłuszczyk "wyparowuje". uwielbiam ten stan. ale w tej beczce miodu jest wielka łycha dziegciu.
a nazywa się ona biustonosz.
indoktrynowana przez koleżankę brafitterkę znam wszystkie zasady doboru idealnego stanika. i... staniki w rozmiarze 36 H (rozmiarówka brytyjska) są
niestety. nie mam zamiaru inwestować w ładny stanik za 99zł, by za kilka tygodni wypychać miseczki chusteczkami lub wkładkami silikonowymi.
a po co mi ładny biustonosz? każda kobieta pragnie otaczać się ładnymi rzeczami i ubierać się seksownie. bez względu na wynik na wadze.
jednocześnie zasmuca mnie wciąż traktowana po macoszemu kategoria 46+ (większość popularnych marek kończy rozmiarówkę na 46). piękne ubrania ma Ulla Popken, ale ceny zwalają z nóg. Halens również oferuje ładne rzeczy i w miarę tanie, jednakże okres oczekiwania na realizację zamówienia (do 8 tygodni i czasem anulują zamówienie z powodu braków magazynowych) sprawił, że przygodę z tą firmą zakończyłam po dwóch parach spodni piżamowych i bluzie z polaru. Bon Prix w kategorii XXL umieszcza niemal wyłącznie odzież ciążową.

kiedyś chciałam stworzyć bloga z katalogiem sklepów z wygodną i ładną odzieżą plus size. ale brakło mi samozaparcia oraz w moim życiu pojawił się Luby, który zmienił je bardzo i w sumie to nie mam wiele czasu na siedzenie przed komputerem.

moje dzisiejsze menu jest na razie jedną wielką niewiadomą, bo lodówka pusta, a osoba odpowiedzialna za zakupy nie zdradziła, co dziś na obiad.

pozdrawiam serdecznie.

14 maja 2012 , Komentarze (2)

dzisiaj ważę 120,5kg, co oznacza, że jeszcze tylko 600g i wkroczę do krainy zwanej Stonaście (z akcentem na "tona" ;).
zdaję sobie sprawę z tego, że chudnę bardzo powoli, ale przynajmniej efekt jest trwały. poza tym nie mogę pozwolić sobie na to, żeby mieć obwisłą skórę na brzuchu. kiedyś było to tematem Rozmów w Toku i aż się popłakałam, gdy pomyślałam, że też będę miała taki brzuch. dlatego też uzbrojona w olejek do masażu dwa razy dziennie po pięć minut masuję dolną oponkę, bo to ona leży mi najbardziej na sercu. noszę też majtki ściągające, ale teraz robi się coraz cieplej i odczuwam dyskomfort.

moje dzisiejsze menu & aktywność fizyczna.
Ś: pół dużej grahamki z mielonką konserwową.
DŚ: pół grahamki z piklami, jabłko.
O: zapiekanka z warzyw i ryżu.
PoKo: serek bieluch z ziołami.
napoje: kawa inka z mlekiem 1,5% - 1 szklanka, skrzypokrzywa - 3 szklanki, Cisowianka gazowana - 6 szklanek, herbata czarna ze słodzikiem - 1 szklanka.
ćwiczenia: 30 minut z płytą fitness, która wykańcza mnie już po siedemnastu minutach.

© Fitatu 2005-24. Wszelkie prawa zastrzeżone.
Serwis stosuje zalecenia i normy Instytutu Żywności i Żywienia.