Sylwetka

Poprzednia Początkowa sylwetka
Obecna Obecna sylwetka
Cel Mój cel

O mnie

Co mnie skłoniło do odchudzania: głównie względy zdrowotne, a tak w ogóle to zaczynałam w 2009 roku ważąc 163 kg. Instagram: potatocourier

Informacje o pamiętniku:

Odwiedzin: 91549
Komentarzy: 1581
Założony: 5 września 2011
Ostatni wpis: 12 kwietnia 2023

Pamiętnik odchudzania użytkownika:
luumu

kobieta, 36 lat, Kraków

168 cm, 106.20 kg więcej o mnie

Postępy w odchudzaniu

Najskuteczniejsze odchudzanie w Polsce.

Wpisy w pamiętniku

8 maja 2013 , Komentarze (5)

menu:
śniadanie: dwie parówki dobrej jakości (dużo dużo mięsa w składzie), kromka chleba, chrzanik.
drugie śniadanie: jogurt owocowy.
obiad: spaghetti razowe z sosem pomidorowym, jakaś jarzynka.
poko: bułka z twarożkiem z truskawkami.

matka wrobiła mnie w łażenie ze Skwarkiem na próby komunijne. czyli dzisiejsze popołudnie spędzę w kościele, dusząc się od kadzidła i umierając z nudów.
a teraz idę grać w RTW: BI.

pozdrawiam.

7 maja 2013 , Komentarze (7)

zadzwoniłam do Lubego, aby pochwalić Mu się dwucyfrowym wynikiem na wadze. a On się bardziej ucieszył niż ja. był też zdziwiony, że tę informację przekazałam takim smętnym głosem. od razu też oznajmił, że gdy przyjedzie, dostanę nagrodę za dwucyfrowość. jednocześnie się niezdrowo podniecił, że już wkrótce docelowość pośrednia, czyli 80 kg i na moją sugestię, że dopiero teraz się zacznie masakra, beztrosko stwierdził, że wystarczy więcej ćwiczyć i mniej jeść. cudowny z Niego facet, ale zafiksował się na punkcie mego odchudzania i wydaje Mu się, że łatwo schudnąć. 
no faktycznie, schudłam bez problemu 4 kg w 2 tygodnie, ale każde dwa dni diety kosztowały 30 zł, czyli razem 210 zł. aktualnie nadal jestem bez pracy i nie mam skąd brać takich sum na dietetyczne żarełko. kwota wyszła duża ze względu na skandalicznie drogie warzywa. nadal po nocach śni mi się papryka po 16 zł. za to kilo buraków 1,40 zł i cały tydzień na obiad miałam buraki w różnej postaci.

menu na dziś.
brunch: dwa jajka w koszulkach, dwie kromki chleba posmarowane musztardą, kakao.
obiad: pierś kurczaka w ziołach, filiżanka pęczaku, mizeria.
poko: dwa jabłka, mały jogurt naturalny, dziesięć migdałów.

pozdrawiam więc smacznie.

6 maja 2013 , Komentarze (2)

aby wyjaśnić tytuł, przenieśmy się do gabinetu higienistki w pewnym krakowskim gimnazjum. mamy rok 2003 - ja jestem w drugiej klasie gimnazjum. ze względu na egzaminy gimnazjalne pod koniec trzeciej klasy, żeby nas niepotrzebnie stresować, bilans piętnastolatka przeniesiono na koniec drugiej klasy.  i wtedy weszłam na wagę z bijącym sercem. 98 kg. to był mój ostatni raz, gdy wynik był dwucyfrowy. gdy wyszłam z gabinetu, koleżanki zaczęły mi dogryzać na temat mojej wagi. zwłaszcza jedna, która później się wygadała koleżance z ławki, że waży 95 kg. 
i 10 lat później, 6 maja 2013 roku, gdy weszłam na wagę o godzinie 6:15, niemalże z niej spadłam. równe 98 kg. przy okazji wkroczyłam w magiczną krainę dwucyfrowości, która jeszcze półtora roku temu wydawała mi się oddalona bardziej od gwiazd.
teraz pewne osoby mnie straszą, że dopiero teraz będzie pod górkę. 

menu.
śniadanie: dwa małe jajka na półtwardo, dwa sucharki bezcukrowe (och, jak ja lubię sucharki) z pastą z sera typu feta i prażonych ziaren słonecznika.
drugie śniadanie: miał być sucharek z czymś tam, ale młodzi zwinęli, więc będzie jabłko.
obiad: pierś kurczaka à la karkówka, filiżanka pęczaku, ogórek kiszony.
poko: surówka z marchwi z imbirem.

długi weekend spędziłam na czytaniu książek historycznych i oglądaniu Winx Club. a teraz czmycham rozwiesić pranie na polu.

pozdrawiam.

2 maja 2013 , Komentarze (2)

czasem są takie dni, że mogłabym nic nie jeść, a są też takie, że po zjedzeniu wyjątkowo obfitego dietetycznego obiadu lub śniadania rzucam się na lodówkę i mogłabym zjeść konia z kopytami i powozem. ostatnie dwa dni należą do drugiego typu. 

menu (planowane).
brunch: zsiadłe mleko, banan; surówka z marchewki, jabłka i imbiru.
obiad: zapiekanka ziemniaczana z pieczarkami.
poko: kromka chleba pełnoziarnistego, sałatka z pomidorów i czerwonej cebuli, 10 migdałów.

powoli z Lubym zaczynamy planować kolejne spotkanie. tym razem On chce przyjechać. niespecjalnie jestem tym zachwycona, bo chciałam odpocząć z dala od Krakowa. tak czy owak plusem Jego pobytu tutaj będzie niemożność gotowania wykwintnych obiadków, więc będziemy skazani na dietetyczne bułeczki z obkładem, co w sierpniu ubiegłego roku przyczyniło się do znacznego spadku mej wagi przez tydzień tylko. oczywiście moglibyśmy obiadki jeść na mieście, ale ja mam podniebienie francuskiego pieska i nie zjem byle czego, a w sezonie na normalne jedzenie na mieście stać wyłącznie lemingi i turystów.

pozdrawiam słonecznie z deszczowego Krakowa.

30 kwietnia 2013 , Komentarze (1)

bez internetu 5 dni. na szczęście uratowały mnie książki, M2TW i wena.

menu:
śniadanie: jogurt naturalny 1,5% tłuszczu z cynamonem i jabłkiem.
drugie śniadanie: koktajl truskawkowy.
obiad: chłodnik z buraczków, bakłażan pieczony.
poko: paczka suszonych jabłek, pomidor.

jeśli chodzi o bakłażana, będzie to mój pierwszy kontakt z tym warzywem. mój premierowy egzemplarz o wadze 400 g kosztował 3,20 zł. przeczytałam, że najlepszy jest grillowany. niestety nie mam możliwości go ugrillować, więc go upiekę. co prawda boję się, że nie trafię z przyprawami.

i niech nie wciskają kitu, że dieta bezmięsna może być tania. jestem na dziesięciodniowej diecie z gazety "Poradnik Domowy" i wałówka na cztery dni kosztowała mnie już 50 zł. a jeszcze przede mną zakupy na sześć kolejnych dni. żałuję, że nie mogę Wam zeskanować paragonów, które wczoraj zalałam herbatką z bratka. też krew mię zalała, gdy zobaczyłam cenę papryki - 13 zł za kilogram.

pozdrawiam.

21 kwietnia 2013 , Komentarze (6)

12 maja komunia Skwarka. jako matka chrzestna muszę wyglądać elegancko, bo już mnie rodzina straszy słit fociami z komunistą pod kościołem. buty już mam. szukam sukienki. ostatnio mój wzrok przykuła bardzo ładna kiecka w kwiaty. jednakże największy rozmiar to 46. pomyślałam, że co mi szkodzi spróbować przymierzyć. najwyżej zobaczę, ile mi brakuje. ogólnie w kieckę wcisnęłam się bez problemu. ale co z tego, jak w biuście za ciasna i nie mogłam dopiąć.
sukienka jest niezasunięta na zamek, więc jest nieestetycznie pomarszczona. chciałam Wam tylko pokazać to cudo, którego nie kupię, bo raczej do 12 maja biust mi nie zmaleje na tyle, by zasunąć zamek i nie dusić się ze ściśniętą klatą piersiową. Luby stwierdził, że wyglądam jakbym się owinęła obrusem. ale Jego zdanie się w tym względzie nie liczy, bo On najchętniej by mnie wcisnął w czarne koronki, żebym wyglądała jak ponętna wampirzyca.
kupiłabym sobie kreację na allegro, ale jednak wolałabym kupić sukienkę, którą mogę wcześniej przymierzyć, żeby nie było potem cyrków z wymianą na inny rozmiar. wbrew pozorom 20 dni według czasu allegrowego to nie tak dużo.

dziś w menu.
śniadanie: kawałek kiełbasy jałowcowej suchej, chrzanik z żurawinką, kromka chleba.
drugie śniadanie: pół naleśnika po meksykańsku.
obiad: nie wiem, bo rodzina ma pierogi ruskie, a ja już na nie nie mogę patrzeć.
poko: jogurt naturalny z migdałami.

pozdrawiam.

20 kwietnia 2013 , Komentarze (3)

znów mnie wciągnęła porzucona miesiąc temu kampania Scypionów w Rome Total War. a Luby na urodziny podarował mi grę Shogun 2 Total War. niestety brat ma konto administratora i ostatnio zmienił hasło, więc nie mogę zainstalować gry. a gdy go poprosiłam o instalację, powiedział, że pierdół instalować nie będzie. a sam zapchał ponad 100 GB dysku swoimi grami.

dziś najadłam się trocin z mlekiem, zjadłam naleśnika po meksykańsku i piekę ciasto na słodziku. ciekawe jak wyjdzie.

pozdrawiam gorąco.

18 kwietnia 2013 , Komentarze (6)

wczoraj nic nie napisałam, choć miałam otwarty edytor i coś tam wklepałam.

jak pisałam we wtorek, środa miała minąc pod znakiem wycieczki do Ikei. w jedną stronę jechałam autobusem. głupie studentki źle mi powiedziały i wysiadłam przystanek wcześniej, przez co musiałam zapierniczać kawał drogi, wdychając boskie powietrze składające się w 3/4 z pyłu z budowy oraz spalin samochodów (znowu narzekasz kobieto, weź się ogarnij).
wzięłam żółtą torbę i wózeczek, i udałam się labiryntem na zwiedzanie sklepu. oczywiście jak zwykle niezdrowo się podnieciłam w dziale kuchennym. smutno mi trochę było, gdyż tę wycieczkę odbywałam w samotności, podczas, gdy inni przychodzili całymi rodzinami.
wyznaczyłam sobie 250 zł limitu, wydałam 230 zł na: rondelek, blachę do pieczenia, formę do tarty, naczynie żaroodporne, łopatkę silikonową, słomki do napojów, komplet miseczek do serwowania, foremki do lodów, trzepaczki, kubek, talerzyk, miseczkę, mini komodę, wypasiony nóż i napój z białego bzu.
poszłam na przystanek autobusowy i dotarło do mnie, że nie mam drobnych, a nie będę karmić automatu biletowego banknotem o nominale 100 zł, postanowiłam więc dojść do najbliższego kiosku i tam rozmienić pieniądze. niestety najbliższy kiosk był 1,5 km dalej, przy przystanku tramwajowym. obładowana 7,5 kg drobnicy (łącznie z torebką) zasuwałam w deszczu z rozwaloną piętą. kiedy wróciłam do domu przeładowanym tramwajem, myślałam, że wyzionę ducha. nie jadłam obiadu w Ikei, gdyż wróciłam znacznie wcześniej, niż planowałam.
a wieczorem byłam już tak zmęczona, że ku rozczarowaniu Lubego, padłam o 21:09 i spałam jak zabita do 5:30. to była moja pierwsza od ponad miesiąca noc, którą przespałam bez budzenia się i co najważniejsze, nie musiałam się wspomagać tabletką na sen. 

słodkie menu:
śniadanie: kawałek kiełbaski jałowcowej, do tego chrzanik z żurawinką i kromeczka chlebusia pełnoziarnistego.
drugie śniadanie: trocinki z mleczkiem 1,5%.
obiad: makaronik razowy z sosikiem z torebeczki, suróweczka z marcheweczki z jabłuszkiem.
poko: mrożony jogurcik z suszonymi truskaweczkami.

dziękuję za uwagę i pozdrawiam.

16 kwietnia 2013 , Komentarze (3)

menu:
śniadanie: jajecznica z dwóch jajek z dużą garścią posiekanego szczypiorku, bułka owsiana.
drugie śniadanie: szwedzka tekturka, paczka suszonych jabłek (podobno 70 kcal).
obiad: trzy pulpeciki, kartofelek, fura tartej marchewki.
poko: szwedzka tekturka w towarzystwie kubka jogurtu naturalnego i suszonych truskawek.

kupiłam w niedzielę trampki. wczoraj mnie koszmarnie otarły na piętach. rozpacz podwójna, bo obie pięty są poharatane i nie pomagają nawet arcydrogie plastry Compeed dla sportowców. niestety czeka mnie dużo chodzenia, więc powtarzam sobie w duchu mantrę o silnym wojowniku. *uśmiecha się słabo*
precz z bólem. precz z preczem.

a jutro jadę do Ikei (powinnam iść choć w jedną stronę, bo to tylko 6 km) po talerze, akcesoria do pieczenia i komódkę Moppe. i jestem pewna, że obiad zjem w tamtejszej restauracji. szkoda, że nie można przejrzeć menu online, a na stronie widzę wyłącznie klopsiki i ryby.

program -10 kg w 3 miesiące uważam za rozpoczęty. do 15 lipca chcę schudnąć 10 kg, żeby ważyć 92 kg. według wyliczeń tygodniowo muszę ważyć mniej o 779 g (0,769 kg). na pewno czeka mnie kilka trudnych chwil, między innymi 12 maja, czyli dzień komunii Skwarka i 9 lipca (urodziny Kopytka).
wierzę, że mi się uda. zwłaszcza, że pojawiają się powoli świeże i tanie warzywa i owoce, które zastąpią drogie mrożonki oraz nadmiar dodatków skrobiowych typu kasza, ziemniaki. a także jest już pogoda, która zachęca do aktywności fizycznej na polu (jestem z Krakowa i jestem z tego dumna).

pozdrawiam.

15 kwietnia 2013 , Komentarze (2)

planowane menu na dziś:
śniadanie: bułka razowa z kilkoma plasterkami sera camembert light, zieloną cebulką, rzodkiewką i kawałkiem świeżego ogórka, kawka z mlekiem.
drugie śniadanie: dietetyczna muffinka jabłkowa, mały jogurt naturalny.
obiad: makaron razowy z brokułem, kalafiorem i kalafiorem romanesco.
poko: dwie dietetyczne muffinki jabłkowe.

skoro siedzę tutaj, to znaczy, że znów przełożono casting (ad Kalendas Graecas). w pierwszej chwili ogarnęła mnie wściekłość, że tak poważna instytucja, jaką jest gmina od dwóch miesięcy robi co najmniej pięć osób w eee... same wiecie co. później się popłakałam.
dlatego dziś na popołudniowy spacer biorę teczkę wypchaną po brzegi moim ubogim CV i gdy tylko zobaczę na jakiejś wystawie sensowne ogłoszenie o pracę, wejdę i zostawię zestaw makulatury.

pozdrawiam.

© Fitatu 2005-24. Wszelkie prawa zastrzeżone.
Serwis stosuje zalecenia i normy Instytutu Żywności i Żywienia.