i 10 lat później, 6 maja 2013 roku, gdy weszłam na wagę o godzinie 6:15, niemalże z niej spadłam. równe 98 kg. przy okazji wkroczyłam w magiczną krainę dwucyfrowości, która jeszcze półtora roku temu wydawała mi się oddalona bardziej od gwiazd.
teraz pewne osoby mnie straszą, że dopiero teraz będzie pod górkę.
menu.
śniadanie: dwa małe jajka na półtwardo, dwa sucharki bezcukrowe (och, jak ja lubię sucharki) z pastą z sera typu feta i prażonych ziaren słonecznika.
drugie śniadanie: miał być sucharek z czymś tam, ale młodzi zwinęli, więc będzie jabłko.
obiad: pierś kurczaka à la karkówka, filiżanka pęczaku, ogórek kiszony.
poko: surówka z marchwi z imbirem.
długi weekend spędziłam na czytaniu książek historycznych i oglądaniu Winx Club. a teraz czmycham rozwiesić pranie na polu.
pozdrawiam.
nigraja
6 maja 2013, 10:23gratuluje dwóch cyfr !!!! musisz czuć się niesamowicie bardzo bardzo jeszcze raz gratuluje
daszrade
6 maja 2013, 10:07gratuluje spadku :) to niezwykle motywujące :)