Przeczytane w pewnym artykule : "Dieta ta wiąże się z ograniczeniem spotkań towarzyskich, chyba że ktoś ma tak silną wolę, żeby przez całonocne imprezy popijać jedynie wodę".
Ma ktoś tak silną wole ?
Będzie bawił się świetnie ?
Zostanie do białego rana ?
3 x tak ? To gratuluję. Dieta trwa dopóki nie osiągniesz swojej wymarzonej sylwetki, a jeśli chodzi o zrzucenie kilkunastu , kilkudziesięciu kilogramów to pewnie dużo dłużej niż się spodziewasz.
Ułatwianie sobie w dążeniu do swojej wymarzonej sylwetki to chowanie niezdrowych przekąsek, a nawet pozbycie się ich z domu, gotowanie wg zdrowych zasad dla wszystkich domowników, zgrzewki wody zamiast coli, w miejsce białego chleba czarny, zamiast drożdżówek jabłka.
W domu jakoś idzie. Gra. W terenie gorzej.
Wyjście na piwo ? Inni niech piją, ty zostajesz przy wodzie.
Zamawiamy pizze - ty zostajesz przy sałatce z rukolą jajkiem i jogurtem (jeśli w ogóle takie podają).
Impreza, tańce i hulańce do białego rana - nie ! Nie możesz bo jutro nie zrobisz treningu, bo będziesz zmęczony /a.
Jest pod górkę. Ciężko. Tylko nikt nie mówił, że będzie łatwo. Przyzwyczaić organizm do nowych nawyków, żeby w przyszłości móc bawić się, popijać piwo od czasu do czasu i zjeść coś niezdrowego. Teraz nie. Dopiero po ciężkiej pracy. "Nawrócić" metabolizm - niech pracuje dla nas i napędza całą tą fabrykę reakcji. Na razie jest nieukierunkowany, żyje w chaosie, jest zmęczony i trochę poirytowany nowymi zmianami. Ale żeby nauczyć się i wpoić sobie wszystkie niezbędne informacje na jakiś egzamin, trzeba to powtarzać i powtarzać i powtarzać aż do znudzenia. Żeby czasem się nie pomylić, żeby czasem nic nie uciekło. Czasem bywa tak, że ucieknie jedna myśl i nie potrafimy znaleźć słów - wszystko idzie na marne, stajemy się podenerwowani i źli na siebie, że coś nam nie poszło. Niepotrzebnie. Po chwili wszystko wraca, albo od razu albo po dłuższym zastanowieniu. Po jednym nieudanym dniu obżarstwa - nie katujmy się i nie wmawiajmy sobie, że jesteśmy słabe i okropne i grube z tego powodu. Jeden dzień na tle tej całej pracy, którą cały czas wkładamy. Jeden głupi dzień słabości. Złość i żal jaki mamy do siebie pokazuje jedynie jak bardzo nam na tym zależy. Ile jesteśmy w stanie zrobić dla tej jednej osoby, czyli dla siebie. Ile poświęcamy i jak bardzo się staramy. Bo staramy się, jak większość ludzi którym na czymś zależy. Tylko nie zawsze wszystko idzie zgodnie z planem. Nigdy nic nie idzie zgodnie z planem. Czynniki, które zależą od nas - często wcale nie zależą. Pogodzić się z tym, że jest się człowiekiem, nie robotem. Że ma się chwile słabości, nie jesteśmy zaprogramowani; że od wszystkiego należy nam się odpoczynek, żeby wrócić z podwojoną siłą. To budowanie nowych nawyków w deszczu, pogodzie, niepogodzie i zawsze, kiedy nawet nie ma się na to ochoty. Ale trzeba dokończyć to co się zaczęło. Żal zostawić już tyle pracy / fundamentów na marne.
Jeszcze jedno - krytyka siebie nie pomaga. Propozycja swojego zdjęcia na lodówce (gruba kobieta) to męczy. Tylko pogarsza stosunek do samego siebie. Wciąż widzimy się brzydkie, grube i zaniedbane - to ma nas mobilizować ? To dołuje. Sprawia, że chodzimy smutne i przygnębione i sfrustrowane swoim wyglądem. Owszem przypomina o tym jak wyglądamy, ale po co ? Mamy to za każdym razem kiedy ubieramy spodnie, wciskamy się w koszulki, albo zjemy za dużą porcję obiadu. Wiemy doskonale co jest do poprawy. Jakie mamy wady. Powinnyśmy poznać nasze zalety i je "wyłożyć" na wierzch. Niech one dają nam siłę do działania, a to co jest do poprawy lekko ukryć i robić swoje w kuchni i na treningu. Nigdy nie krytykuj się za swoje zachowanie - krytyka innych w zupełności wystarcza.