W niedziele wódeczka... ale żarcie się zgadzało. Przy alko nie było podjadania. Po prostu poszłam spać nieco wstawiona i trochę później niż zwykle.
Wczoraj piwka... było wesoło, aczkolwiek trochę za długo siedziałam, bo po powrocie do domu zwyczajnie byłam głodna i nie umiałam zapanować nad apetytem. Zjadłam za dużo. Rano nie byłam w ogóle głodna, a wręcz czułam jeszcze w ustach pozostałości pseudokolacji. Pobudka o 7 - kawa zbożowa , potem wypróżniona, więc brzuch się trochę uwolnił. Dopiero ok. 12 zjadłam jabłko a potem normalny obiad. Obecnie czekam aż znuży mnie do tego stopnia, żeby pójść spać, a tak nie jest ! Nie wiem jak to się dzieje, ale jestem jakaś wypoczęta ostatnio i mam więcej siły i ochoty na wszystko.
Bardzo brakuje mi treningów siłowych. Chciałabym zrobić typowy trening z obciążeniem. Obwodowy .... raz w tygodniu musi taki trening się odbyć. Z niewielkim obciążeniem. Tylko tak, żeby mięśnie nie zapomniały o swoim istnieniu, bo te aeroby to jednak nie wszystko. Z drugiej strony miałam odpuścić kompletnie i zostać przy crossficie i boot campie i koniec. Do tego basen, bieganie jak noga pozwoli, skakanka. A tu taka ogromna chęć na przysiady i różne takie inne :P
W sobotę znów zważę się pod okiem kogoś ;> Powinno być 56.00 kg. Dziś wtorek. Alkoholu starczy jak na ten tydzień. 0,3 - 0,5 kg powinno zejść przy takim trybie życia i takim jedzeniu.