Dziś basen 45 min.
Żarcie
I - pstrąg z warzywami i surówką (nie było śniadania po wczoraj) i jabłko chwile wcześniej
II - dwie kanapki z salami i warzywami + jogurt naturalny z malinami i cynamonem na deser....
III - dwie kanapki z mozarella (zjadłam całą kulkę) + warzywa + na deser jogurt z malinami i nerkowcami + troszke kazeiny, żeby się w końcu nasycić.
Kalorycznie na oko wyszło dziś za dużo. Niby trzy posiłki, ale te dwa jogurty z malinkami od babci niestety niepotrzebnie. Wystarczyłby tylko ten deser w II posiłku, ale trudno. Przeżywać nie będę.
Nie wyobrażam sobie kiedyś przestać uprawiać sport. Tak jak pisałam ostatnio - tęsknie za treningiem na siłowni z prawdziwym obciążeniem. Nie chce być niemądra, ale mam wrażenie, że te moje nogi się formują. Aeroby robią swoje... . To całkiem co innego, ale też endorfinki szaleją. Chociaż po treningu siłowym byłam zwykle bardziej wykończona i potrafiłam pochłonąć masę jedzenia. Ogólnie więcej jadłam. Teraz jem mniej a treningi są spokojniejsze bo to aeroby w tętnie max 145, żeby było spalanie u mnie.
Poza tym - kobiety które widze na basenie i są w wieku mojej mamy podziwiam. Robią coś dla siebie, dzięki temu cały czas trzymają formę, są zadowolone z siebie i jakieś takie sympatyczniejsze.