Pamiętnik odchudzania użytkownika:
Nualka

kobieta, 36 lat, Toruń

168 cm, 76.90 kg więcej o mnie

Postępy w odchudzaniu

Najskuteczniejsze odchudzanie w Polsce.

Masa ciała

Najskuteczniejsze odchudzanie w Polsce.

Wpisy w pamiętniku

26 marca 2018 , Komentarze (15)

Powiedzcie mi...Minęło tyyyyle lat, odkąd tu jestem, odkąd uczyłam się co warto robić, czego nie warto, co jest mitem, a co faktem... A wciąż widzę pytania typu: 

czy moje menu jest ok? (a tam bułki,soczki i gotowe jogurty owocowe)

Czy jak będę biegać 2 godziny dziennie to schudnę? (pisze kobieta,która ma sporą nadwagę i nigdy wcześniej nie uprawiała sportu)

Czy dieta 1000kcal będzie ok? 

Czy nie jeść po 18?

Ahhh cudownie! Od dziś zaczynam! Mam 30kg nadwagi, bolą mnie stawy,ale od dziś będę godzinę biegać i zaraz po tym pójdę jeszcze na siłownię i 2 godziny roweru. I oczywiście obowiązkowo dieta tysiąc kalorii, żeby szybciej schudnąc, w końcu lato idzie,prawda? No... genialne po prostu. 

Laaaaaaski!!!!!! Sport i zdrowe odżywianie ma być Waszym stylem życia, a nie chwilową misją do wypełnienia! To nie konkurs!!! Chyba, że musicie zrobić sylwetkę na 2 tygodniowy urlop w Tajlandii, a później to już w d*pie, przecież nie będziecie się "męczyć" całe życie ;)

Jakim cudem po tylu latach i przy obecnej łatwości dostępu do informacji nadal są popełniane te same błędy?

Byle szybko! Nieważny efekt! 

Ja też popełniałam błędy (np. przez wiele miesięcy po wieczornym treningu nic nie jadłam), ale SŁUCHAŁAM rad mądrych ludzi i wdrażałam je w życie. Przecież jest tutaj mnóstwo osób z ogromną wiedzą.

Przeglądanie forum boli, naprawdę... 

Ja chętnie pomogę , szczególnie w kwestii diety- jakby ktoś miał wątpliwości. Myślę, że moja wiedza jest wystarczająca, a mój pasek wagi jest wynikiem jedynie lenistwa, nie braku wiedzy.

15 stycznia 2018 , Komentarze (55)

Kto chce niech przeczyta, myślę, że będę zmuszona i tak to usunąć....Jeden wielki mega chaos,nie potrafię pisać i nie wiem czy chciałam to napisać...

Wrzesień 2015 - wyjeżdżam z chłopakiem na wakacje na Kretę. Płyniemy na bezludną wyspę, tam prosi mnie o rękę. Ślub zaplanowany na 2 lipca 2016, najważniejsze tematy szybko dopięte- sala, kapela, fotograf, kamera. 

Luty 2016 - Od września wydarzyło się tyle złego, że nie wiem co mam dalej zrobić. Tyle łez i przykrości. Trzeba zamówić zaproszenia, ale nie potrafię... odkładam to.

Marzec 2016 - odwołuję własny ślub, zaczynam po raz kolejny trenować, wyprowadzam się. W szafie wisi moja piękna suknia. Płaczę.

Kwiecień 2016 - Wszyscy wokół gratulują mi decyzji, mówią, że nigdy do siebie nie pasowaliśmy, ja czuję ulgę, bo nie zrobiłabym tego. Po prostu NIE. Prawie 4 lata... Od marca mam trenera personalnego z związku z uparciem się na ćwiczenia z ciężarami.Uciekam w to TOTALNIE, daje mi to niesamowitą siłę. W końcu nikt nie mówi mi, że mam siedzieć w domu, a nie latać w obcisłych legginsach szczuć facetów. Trener chwali, docenia i namawia na trening z odważnikami kettlebell, idę z niechęcią. Okazuje się, że jestem świetna i... uwaga... pod koniec kwietnia po morderczych przygotowaniach biorę udział w zawodach w półmaratonie (pół godziny podrzucania bez odkładania odważnika) zajmując 3 miejsce w swojej kategorii!!!

Maj 2016 - każdą wolną chwilę spędzam z trenerem, zakochujemy się w sobie. Jestem taka szczęśliwa, przygotowuję się do kolejnych zawodów, trenuję z wolnymi ciężarami pod jego okiem, a moja sylwetka zaczyna wyglądać tak dobrze jak nigdy wcześniej mimo niewielkiej utraty kilogramów. Taka ze mnie zumbiara była :D :D :D Dżwigajcie dziewczyny!!! Różnica kilku kilogramów, zero cardio :)

Czerwiec 2016 - Dochodzą do mnie dziwne wieści, a on jakby stara się, by niezbyt dużo osób o nas wiedziało. Nadal nie jesteśmy oficjalnie razem. Nie rozumiem. To boli.

Lipiec 2016 - Dzien mojego niedoszlego slubu, trener mial byc ze mna, jednak zachowuje sie tak dziwnie, ze nawet nie da sie tego opisac. Jeden dzien gorszy, drugi lepszy, ale nadal mamy się ku sobie, mimo, że od czerwca staram się zachować dystans. Nie wychodzi mi totalnie.

Sierpien 2016 - jade na pierwsze zawody Grand Prix z  większym ciężarem, jestem ciut za podium. Trener podbiega do mnie podrzucając mnie do góry i całując, jest taki dumny. On odbiera złoty medal. Następnego dnia bierzemy udział w zawodach w innym miescie, to byl cudowny, wspolny weekend.

Wrzesień 2016 - po dokładnie 6 latach zmieniam pracę!!! Trener poleca mnie znajomej dyrektor przedszkola, w którym okazuje się, że właśnie nauczycielka odeszła do państwówki... tysiące myśli,wątpliwości czy dam sobie radę, wszyscy zachęcają, ryzykuję i... po 6 latach siedzenia w biurze,odbierania telefonów i picia kawki zostaję nauczycielem w przedszkolu.To była najlepsza decyzja mojego życia. 

Listopad 2016 - mam dosc niepewnosci, dziwnych zachowan i plotek. Kontaktuje sie z jego przyjaciolką- fizjoterapeutką, wiem, ze mnie nie lubi. Okazuje sie, ze od samego początku sypia z nami obiema. Byłam przedstawiona jako koleżanka, a z nią również nie jest, bo "musi sobie poukładać sprawy w głowie". Przyznaje się do wszystkiego.Zaczyna się koszmar. Błaga mnie o rozmowę, o bycie ze mną, wydzwania, nachodzi w domu i w pracy, objeżdża  przedszkole sprawdając czy jestem i czeka po kilka godzin aż wyjdę. Jestem bliska załamania. Sytuacja wygląda podobnie aż do lutego, gdy ostatecznie wykrzykuję ze łzami w oczach, żeby dał mi spokój (chociaż tak bardzo bym chciała, zebysmy byli szczesliwi...). Wiem, że muszę posłuchać głosu rozsądku.

Luty 2017 - wyjeżdżamy ekipą na kolejne zawody, przecież to kocham,dam radę. On ciągle obok, zaczepia, rozmawia, nie jest łatwo. Dociera do mnie, że jest tylko jeden sposób, by się odciąć...

Marzec 2017 - zostaję brązową medalistą Mistrzostw Polski. Zostaję instruktorem Kettlebell Lifting Lvl 1 oraz krajowym sędzią.

Kwiecień 2017 - wymarzone zawody na Targach Go Active Show, a Kaja z Dżwigaj Dziewczyno stoi, kibicuje mi, nagrywa mnie. Spełnienie marzeń. Na te zawody pojechałam sama, ale i tak spotkaliśmy się na miejscu... Tu następuje przełom. Kłótnia, zablokowanie wszystkich portali społecznościowych i numeru telefonów. Koniec. Do dnia dzisiejszego nie mamy kontaktu.

Czerwiec 2017 - Poznaję kogoś :) Jadę na zawody z koleżanką ze "starej ekipy", która totalnie się rozpadła. Jego i jego nowej ekipy na tych zawodach nie ma. Czuję się wspaniale. Odbieram dwa złote medale za występ solo i w mieszanej sztafecie. To są moje ostatnie zawody. Postawiłam na pierwszym miejscu swój wewnętrzny spokój (w moim mieście jest tylko jeden klub trenujący typowo pod zawody, tylko jeden trener i jest to jedyne miejsce z odważnikami turniejowymi-są inne niż te do crossfitu).

Dziś - jestem w szczęśliwym związku od pół roku. Aż boję się o tym mówić, mam wrażenie, że zaraz wszystko zniknie, bo przecież skazana jestem na porażkę.  Ja szczęśliwa? Nie pamiętam jak to jest... Nawet z człowiekiem, za którego chciałam kiedyś wyjść nie dogadywałam się tak dobrze...

Z tego szczęścia i unikania siłowni jak ognia (bo przecież w tylu siłowniach mogę go spotkać) osiągnęłam swoją najwyższą w życiu wagę. I nie, nie usprawiedliwiam się, wiem, że dałam dupy. U mnie brak ruchu idzie w parze z brakiem zwracania uwagę na jakość posiłków, ZAWSZE. Czy jestem na tyle silna, żeby zacząć od nowa? Nie będę ściemniać, że oooł jeeee jest energia, motywacja, nowy rok-nowa ja!!!! Nie wiem. Mam wspaniałego mężczyznę, który trenuje karate i samoobronę i jest mi zwyczajnie WSTYD. To właśnie TERAZ powinnam być naj. I chcę, bardzo! Nikt nie będzie mi podcinał skrzydeł. Nie wiem czy mi się uda, ale na pewno spróbuję. Tęsknię za kettlami, za martwymi ciągami i przysiadami I chcę spróbować, nawet jeśli już nigdy nie wystartuję w zawodach. Po prostu chcę i czuję, że teraz już dam sobie radę i znów poczuję, że siłownia to mój drugi dom, a nie miejsce wspomnień bólu.

Wszystko w życiu dzieje się po coś...

15 stycznia 2018 , Komentarze (28)

Potrzebowałam chwili żeby przypomnieć sobie nick i hasło...Przysięgam... A o istnieniu  konta na vitalii nie przypomniałam sobie sama, oj nie. Ktoś mi w tym BARDZO pomógł, dziękuję ;)

Przez te 2,5 roku wydarzyło się tyle, że można by nagrać niezłą telenowelę. Widzę, że pierwsze co muszę zrobić to porządki ze starymi wpisami-koniecznie.

Zastanawiam się czy ktoś mnie w ogóle pamięta, bo ja wiele z Was. Zastanawiam się także czy opowiedzieć swoją historię, czy może skupić się na teraźniejszości...

Zatem witam ponownie, ja, ta sama, zakręcona, kilka lat starsza, parę dobrych kilo cięższa.

Czeeeeeeść!!!

[edit] Telenowela już w nowym wpisie. Ajjj trudno było to napisać.

14 czerwca 2015 , Komentarze (41)

Czas na pierwsze podsumowanie.

5 tygodni. Raz było lepiej, raz gorzej. 

W maju zrobiłam 337km- rower,bieganie i chodzenie.

W tym miesiącu zrobiłam już 262km.

Z dietą jak zwykle- różnie. Staram się bardzo, albo było kilka krytycznych dni.

Jak na jedyne -3kg różnica w sylwetce jest ogromna. Moje ciało zrobiło się jędrne i zbite. Zmiana treningów na siłowe to był strzał w dziesiątkę. Zakwasy utrudniają poruszanie się,ale za to jaka radość! Raz byłam nawet na crossfit! Zumbę mam co prawda raz w tygodniu, ale za to śmigam na maratony. Wczoraj był charytatywny dla zwierząt, biletem wstępu była karma w dowolnej ilości, uwielbiam takie inicjatywy :)

Nie liczę kalorii i nigdy nie zamierzam tego robić. Nie chcę podprządkowywać swojego życia pilnowaniu się z jedzeniem,skoro nie mam takiej potrzeby. Intuicja musi mi wystarczyć ;)

Fajnie, że obudziłam się przed latem, a nie na koniec jak zwykle ;)

Jedziemy dalej!

Wczoraj miałam przyjemność poznania naszej vitaliowej Agnieszki (oddamparekilo). Cóż za przesympatyczna osoba!! Pozdrawiamy :D

I na koniec foto z wczorajszego maratonu zumby! :) Miłego dnia życzę :)

15 października 2014 , Komentarze (36)

Witajcie.

Kolejny tydzień za mną. Waga nie zarejestrowała żadnego spadku,ale jestem zadowolona. Dlaczego? Dlatego,że dzień ważenia (poniedziałek) to 1 dzień przed planowanym okresem, a zazwyczaj potrafiłam mieć wówczas 2-3kg więcej. W kolejny poniedziałek powinno już zjechać w dół, ale nawet jak nie zjedzie to nie ma to znaczenia, bo mój "nowy" tryb życia bardzo mi odpowiada i zastoje wagowe nic nie zmienią :)

Tak wygląda tabela aktywności na dzień dzisiejszy.

To chyba największy dowód tego, że wszystko jest na dobrej drodze! :)

Dziś z powodu wyżej wymienionego robię sobie odpoczynek ;)

Miłego dnia wszystkim! 

11 października 2014 , Komentarze (28)

Hej!

Na wstępie chciałabym Wam wszystkim podziękować. Podziękować za wsparcie,miłe słowo,a przede wszystkim za to, że pomimo moich wielu długich przerw w prowadzeniu pamiętnika nadal zaglądacie. Bardzo miło widzieć wpisy osób, które pamiętają mnie jeszcze sprzed kilku lat :)

Ostatni tydzień był mega intensywny, w zasadzie od poprzedniego weekendu, gdy byłam na weselu i poprawinach jako fotograf. Nawet nie miałam dłuższej chwili na relaks, odpoczynek, bo już był poniedziałek i trzeba było iść do pracy. Jednak było bardzo miło, ślub brała dziewczyna, z którą kiedyś pracowałam. Selfie weselne oczywiście też jest! :D

I teraz szybko odnośnie włosów- kolor dalej się spiera, jestem spowrotem prawie ruda ;) Włosy nie są tak proste jak zaraz po zabiegu. Są proste, ale puszyste i w zasadzie proste dopóki nie zacznę zakładać ich za ucho, a robię to notorycznie jak widać na zdjeciu ;) Nadal są gładkie i błyszczące, nie potrzebują szczególnej uwagi i wystarczy je  byle jak wysuszyć, można nawet nie użyć odżywki a i tak będą proste i gładkie :)

W tygodniu zaliczyłam 3 zumby, w przyszłym szykują się aż 4! :) Byłam też pierwszy raz na samoobronie i miałam okazję skopać worek treningowy, który trzymał trener :D Chyba nawet trochę przesadziłam, bo boli mnie noga ;) Ale przyznam, że to było idealne wyładowanie na "napięcie" :D Dziewczyny, polecam! :D

We wtorek rano dostałam smsa z Centrum Krwiodastwa, że pilnie potrzebna jest moja grupa krwi. Uprzedziłam kierowniczkę, że muszę wypełnić misję i poleciałam rano w środę oddać krew. Obawiałam się o swoją hemoglobinę, bo jednak jem zdrowo, ale zastanawiałam się czy wystarczająco i czy mój intensywny ostatnio tryb życia nie odbija się na zdrowiu. Wszystko w porządku, hemoglobina 14,5, krew oddana i dzień odpoczynku :) Wyczęstowałam kogo się dało! :D

Po zaliczonych dwóch godzinach na siłowni w piątek, ogarnęłam szybko w domu i zrobiłam pyszną kolację. Sałatka z kurczakiem w curry,kukurydzą,pomidorkami cherry,ogórkiem,cebulą,mixem sałat z sosem musztardowym i dwie małe grzanki podpieczone na odrobinie oliwy. W zasadzie to próba podrobienia sałatki z Pasta&Basta, która jakiś czas temu mi zasmakowała,mniam :)

Dziś  zaliczyłam Rajd Rowerowy, a po rajdzie... stwierdziłam, ze mi mało i muszę jeszcze pojeździć.Zrobiłam dziś 50km rowerem wcale nie łatwej trasy. Ledwo chodzę i dziś już nigdzie się nie ruszam! ;) 

Naprawdę ciężko mi było znaleźć chwilę spokoju na napisanie tego postu... czasem zastanawiam się jakie mam hasło do laptopa,tak rzadko go włączam, na vit zaglądam przede wszystkim przez telefon. Ah to samodzielne życie :)


Miłej reszty weekendu Kochani!!

7 października 2014 , Komentarze (94)

Cześć Wam!

Meega szybki wpis z pracy ;)

Czy zumba,rower i sporadycznie inne ćwiczenia w jedyne 6 tygodni mogły zdziałać aż tyle? A jednak mogły! Wystarczyła regularność, żadnego katowania się na siłowni nie było. Konsekwencja... najważniejsze słowo. 

W 6 tygodni spadło ledwo ponad 4kg, ale co z tego, skoro efekty widać gołym okiem i to nie tylko moim? :)Cytując koleżankę: "Była ciąża,nie ma ciąży" :D Tadam!

Nie mam nic więcej do dodania. Tym razem mniej gadam, więcej działam :)

 Życzę Wam samych spadków!!



[edit]

Padło stwierdzenie, że dużą rolę w różnicy odgrywa to, że na jednym jestem ubrana, a na drugim nie. Wrzucam więc inne zdjęcie, w tych samych leginsach, niestety moja postawa jest inna, zdaję sobie z tego sprawę, światło również. Teraz będę już pamiętać, by stawać bardziej prosto ;) Jeżeli ktoś uważa, że różnicy nie ma,albo że jest tylko przez to, że zdjęcie jest z troszkę innej perspektywy to trudno :) Mi tam spodnie z dupy za przeproszeniem lecą i to się dla mnie liczy, a zdjecia miały byc motywacją dla innych, tak samo jak i mnie motywują Wasze zdjęcia :)

Oczywiście to nie jest efekt samych ćwiczeń, odżywiam się zdrowo, myślę, że jem około 1500kcal, może i trochę więcej.Żadnego wymyślania diet czy liczenia kalorii. Nie jem słodyczy, białego chleba, nie piję nic oprócz wody,zielonej herbaty i soków własnoręcznie robionych. Smażę okazyjnie na oleju kokosowym. Jem chude mięso i ryby,najczęsciej pieczone, nie piję alkoholu, jem dużo sałatek, dużo warzyw, jak najmniej chleba, dużo jajek, twarogów, często orzechy w niewielkich ilościach. Jem co 3 godziny.Generalnie prosta i wszystkim znana formuła :)


30 września 2014 , Komentarze (37)

Witajcie!

Wpadłam na chwilkę z szybkim wpisem. 5 tygodni moich zmagań za mną. Zapał nie minął, wręcz jest jeszcze większy! :)

Po 5 tygodniach spadek wagi to 3,7kg. To niby niewiele, ale ja cieszę z każdego grama. W 4 i 5 tygodniu niestety chorowałam, najpierw na zapalenie krtani, a później miałam duże kłopoty z żołądkiem,prawdopodobnie przez brak osłony przy antybiotyku. 

Dziś po raz pierwszy byłam na Tabacie. Masakratornia totalna, bieganie, zumba czy Chodakowska mogą się schować. Momentami myślałam, że zaraz zemdleję, a pot spływał mi po brwiach do oczu i po nosie niczym napierdzielający deszcz. Obym jutro wstała rano z łóżka! :D 

Tak prezentuje się tabela z aktywnością fizyczną i spadkami wagi:

Powoli pora kończyć sezon rowerowy, jest mi już po prostu za zimno.Póki co ratuje mnie cudowna, wodoodporna kurtka z Lidla ;) 

Podsumowując km przejechane na rowerze:                                                                                                               Kwiecień-131 km  

Maj-217km        

Czerwiec-167km

Lipiec-358km

Sierpień-223km

Wrzesień-180km

Znajduję czas na ćwiczenia w zamian za inne przyjemności, praktycznie nie włączam laptopa ani tv, doba jest za krótka ;)

W weekend świętowałam urodziny, domówka pierwsza klasa wraz z parapetówką (wreeszcie!).

Był grill, dużo alkoholu, ciasta,spontaniczny wypad do miasta i tańce do 3 nad ranem :)

Dostałam cudowne prezenty, cudowne życzenia i było naprawdę mega!

Od ukochanego dostałam prezent nietypowy, bo zestaw do keratynowego prostowania włosów! Oh jak on dobrze wychwytuje co mówię :))) Zabieg zrobiła mi koleżanka, jestem zachwycona. Kolor oczywiście zmieniłam sama, włosy są również trochę podcięte :) Teraz po prostu suszę włosy byle jak, a one są proste... zaoszczędzam wieele czasu :) Zobaczymy jak długo utrzyma się efekt.

I znów dzień się kończy, a jeszcze tyle do zrobienia! Ale i tak jestem szczęśliwa :) Oby entuzjazm nadal mnie nie opuszczał.Miłego wieczoru wszystkim!

8 września 2014 , Komentarze (27)

Witam moi mili!

Tym razem nie wracam tu by znów zacząć wszystko od nowa. Zaprzepaściłam wszystko co osiągnęłam, wypadek i miesięczne leżenie w łóżku plus całkowita swoboda w jedzeniu doprowadziły do tego, że na wadze ujrzałam cyferki większe niż te 3 lata temu, gdy zaczynałam swoją walkę. Może i przed wypadkiem nie byłam mega szczupła, ani nie uważałam zbytnio na to co jem, ale jednak nie było źle. Gdy jednak zostałam unieruchomiona sporo się zmieniło. Zaczęłam tyć w oczach i mówili mi to moi bliscy. Nie mogłam wyjść na spacer, nie mogłam potańczyć na imprezie, nie mogłam jeździć na moim ukochanym rowerze. Siedząc w domu, nie mogąc robić prawie nic wciąż coś podjadałam... I tym o to sposobem wróciłam do punktu wyjścia. Minęło jeszcze sporo czasu zanim mogłam powoli zacząć wracać do sportu.

Dziś zaczął się 3 tydzień, w którym toczę nową walkę o siebie. Zupełnie inną niż kiedyś, lepszą i bardziej przemyślaną. Zapisałam się na siłownię, powróciłam do zumby, delikatnie próbowałam bieżni i orbitreka. Na rowerze jeżdżę zawsze, gdy tylko pogoda na to pozwala, codziennie do pracy 8km w jedną stronę i często więcej, ot tak dla frajdy. Rower to jedyna forma ruchu,gdzie nie muszę martwić się o nogę. Mam nadzieję, że kiedyś przestanie boleć i strzelać zupełnie, chociaż jest to wątpliwe...Komisja lekarska przyznała mi 5% uszczerbku na zdrowiu.

Po raz pierwszy zapisuje sobie wszystkie aktywności ruchowe, robię zestawienie.

Tak prezentują się efekty po 2 tygodniach, jak widać nie ma tego wiele, ale w połączeniu ze zdrowym jedzeniem naprawdę są efekty. Nie muszę katować się na siłowni 4 godziny dziennie, by następnego dnia nie mieć siły rano wstać. Wystarczą mi takie oto regularne ćwiczenia. Jak widać pierwsze efekty już są :)

Pierwszy raz nie mam problemu z dietą. Sama robię sobie zakupy, sama robię sobie posiłki. Mieszkając z rodzicami i bratem ciężko było odmówić czując zapach pysznego obiadu. Teraz sama o wszystkim decyduję i odpowiada mi to :)

A teraz zbieram się... oczywiście na zumbę :) Miłego wieczoru!

28 lipca 2013 , Komentarze (211)

Witam Kochani po dość długiej przerwie :)
Część z Was wie, że w tym miesiącu miałam zaplanowany urlop, wesele z Niemczech i wyjazd do Chorwacji, stąd ta przedłużona po egzaminach cisza ;)
Od końcówki czerwca kompletnie nie zwracam uwagi na to co jem, odpuściłam zupełnie "pilnowanie", waga po 2 tygodniach urlopu była ciut niższa niż przed wyjazdem pomimo totalnie niedietowego jedzonka :P Uratowały mnie chyba bardzo intensywne atrakcje i duuużo ruchu ;)
I w sumie stwierdzam, że ja się już chyba nie muszę odchudzać, jestem normalną okrągłą dziewczyną, chyba nawet dość apetyczną i zwracającą uwagę haha :D (dowartościowałam się w Niemczech haha).

Odnośnie wyjazdu do Chorwacji napiszę krótko- nigdy w życiu nie przypuszczałam, że moje oczy ujrzą coś tak wspaniałego... Jeśli ktokolwiek z Was zastanawia się nad miejscem wyjazdu na wakacje to z całego serca polecam Chorwację!
Byłam dość blisko granicy Słowieńskiej (bo jechałam z Niemiec)w miasteczko Senj, jakieś 100km w dół, a możnaby jechać jeszcze 12 godzin do Dubrovnika, bo tam niby cieplej itp, ale ja miałam upał cały urlop, więc nie chciałabym, żeby było jeszcze cieplej.
A tak wyszło i bliżej i taniej, naprawdę jest tam stosunkowo tanio, jeśli płaci się w ich walucie-kunach. W euro się nie opłaca ;)

Po powrocie nie mogę się odnaleźć w rzeczywistości...
Przepaść standardów życia między Niemcami a Polską jest ogromna!
Za granicą byłam ostatni raz jako dziecko, zarzekałam się, że nigdy nie wyjadę za granicę na stałe,chociaż doskonale wiedziałam, że wielu Polakom jest tam lepiej... I co? Gdyby nie to, że został mi rok studiów i nigdy nie uczyłam się niemieckiego... to pewnie już bym się pakowała, bo pracę miałabym tam załatwioną od ręki, wraz z lokum :(
Ale czuję, że i tak stąd wyjadę...na pewno nie teraz, nie za pół roku, ale kiedyś wyjadę...


Na koniec kilka fotek ze słonecznej Croatii, buziam! :*

Łóżko przy Beach Barze, wynajęcie na cały dzień kosztuje 50kun, czyli jakieś 30zł ;)




W drodze z apartamentu do centrum (apartament jest położony na górze i trzeba około 20 minut ciągle schodzić w dół, ale ogólnie wszędzie było blisko,nie było dużo ludzi,bo to małe miasteczko).


Widok z mojego tarasu :)


Czasami trzeba było odpocząć od słońca,bo nie szło wyrobić! ;)



Teraz ciężka droga pod górkę... ;)


A to moje połowy z nurkowania :)) Jak fajnie łaskotały!




Lans musi być :D


Poznajdzie Edzia! Edzio przebił się przez buta pewnemu Panu i zrobił mu ała. Tych małych cholerstw (jeżowców) wszędzie pełno i trzeba uważać... Jedyny minus ;)



Sprawdzam, czy nie mam jeżowców pod stopami ;)


Byliśmy też nad Jeziorami Plitvickimi, coś niesamowitego!



Wykąpałam jedną sukienkę ;)




Skarby morza :)


Bo ja tańczyć chcę! :D




A uliczki w mieście niczym we Włoszech...






Miasteczko w którym byłam: Senj
Apartament: https://vitalia.pl/pl/chorwacja-kwarner-senj-senj/zakwaterowanie/5602/A-5602-a


Zdjęcia robił mój chłopak po moich ustawieniach aparatu i wskazówkach co do kadrowania, obróbkę wykonałam ja. Amatorsko robię zdjęcia i jeśli któraś z Was ma ochotę na taką sesyjkę i jest z Torunia to chętnie się umówię :)


Aparat Nikon D90
Obiektyw Nikkor 50mm f/1.8 d

plus niewielka obróbka

© Fitatu 2005-24. Wszelkie prawa zastrzeżone.
Serwis stosuje zalecenia i normy Instytutu Żywności i Żywienia.