Ostatnio dodane zdjęcia

Ulubione

Sylwetka

Poprzednia Początkowa sylwetka
Cel Mój cel

O mnie

22 latka. Zmagająca się ze swoją wagą, kompleksami i samooceną.

Informacje o pamiętniku:

Odwiedzin: 7231
Komentarzy: 43
Założony: 17 lipca 2011
Ostatni wpis: 10 grudnia 2014

Pamiętnik odchudzania użytkownika:
Milen.

kobieta, 32 lat, Kowalewo Pomorskie

161 cm, 69.10 kg więcej o mnie

Wpisy w pamiętniku

11 sierpnia 2014 , Komentarze (4)

Wracam. 

Ponownie. 

Z tymi samymi kilogramami. Nieostrożność i łakomstwo sprawiły, że ponownie wróciłam do tej okropnej wagi. 

Może pisanie pamiętnika znowu mi pomoże? Mam nadzieję. 

Postanowiłam, że zacznę notować swój jadłospis, żeby dostrzec błędy żywieniowe.

Zatem:

Śniadanie: 4 łyżki musli naturalnych zalanych wodą, kawałek arbuza, gorzka herbata

II śniadanie: kawa z mlekiem (2 łyżeczki cukru ;/), jabłko, nektarynka

Obiad: łyżka kaszy gryczanej, surówka z kapusty pekińskiej i papryki, pierś z kurczaka, kawałeczek brokuła

Kolacja: Kromka żytniego chleba ziarnistego z plasterkiem serka fromage, pomidor z cebulą, zielona herbata

Trening: 

  • jakieś 10 min z Chodakowską - padłam na kardio, muszę chyba robić skalpel
  • boczki z Tiffanny
  • 1 dzień wyzwania z przysiadami - 40 powtórzeń. 

Płyny: ok 1,5 l. 

Grzechy:

-2 landyrynki miętowe

-kawałek szarlotki 

-3 gałki lodów (mama przyniosła, to trzeba było zjeść ;p). 

Zawsze mam słomiany zapał, zawsze wszystko odkładam na później...dlatego postanowiłam, że już teraz zawalczę o figurę na przyszłe wakacje :) 

26 lutego 2012 , Komentarze (1)


To znowu ja. Skruszona powracam z dodatkowymi 4 kilogramami. Mogę tylko powiedzieć:
MEA CULPA
i wziąć się ostro od roboty. Niestety poprzednią dietę musiałam przerwać ze względu na studia - mnóstwo zajęć i brak czasu.

Wykupiłam plan "siła błonnika" + ćwiczenia na 3 miesiące. Może tym razem się uda.

4 września 2011 , Komentarze (2)


Oj dawno mnie nie było. A tu już cały miesiąc minął.

Bilans: - 5 kg.  Chyba dobrze, prawda?

Cieszę się bardzo. Rezultaty widać na brzuchu, w talii. Ale nogi...takie jakie były, są nadal. To mnie przeraża, bo z ud centymetrów nie ubywa ;( Mimo, że ćwiczę...
Niestety mam porównanie, bo po Dukanie, w tej wadze, w ktorej jestem teraz moje nogi wyglądały dużo lepiej.  No cóż...może gdy schudnę kolejne 5 kg, będzie widać większe efekty....

Poza tym...mam straszne rozstępy. Znacie jakies dobre sposoby/ preparat, aby je trochę zmniejszyć?

16 sierpnia 2011 , Skomentuj

Szybko minęło. Niestety w weekend miałam kryzys, bo:
-waga po całym tygodniu diety wskazywała tylko pól kilo mniej ;/
-mama upiekła przepyszne ciasto, tak dobre, że nikt sie nie mógł powstrzymać i zniknęło w ciągu jednego wieczora

Dziś, po tym sobotnim łakomstwie postanowiłam się zważyć, tak kontrolnie, no i zobaczyłam ubytek wagi :))) Więc czekam do soboty, do oficjalnego ważenia, aby zobaczyć rezultat całego tygodnia :)

Mam dodatkową mobilizację:
wrzesień: wesele i chrzciny
październik: chrzciny

Trzeba się tam jakoś (ładnie:)) zaprezentować. Tym bardziej, że będę Chrzestną. Podwójną!


10 sierpnia 2011 , Skomentuj


Zamkną za mną drzwi
Nie zabiorę nic

I dopiero gdy zawoła Bóg
To pożegnam wszystkie te rzeczy i znów
Pójdę boso

Piosenka Zakopower. Uwielbiam! Wpadająca w ucho melodia i ten głęboki tekst ( co rzadko się zdarza w dzisiejszych "topowych" kawałkach ). Poza tym coraz mocniej kwitnie we mnie miłość do gór i Górali. W ubiegłym roku zakochałam się w górach i w Zakopanem. I ta góralska gwara ahhh. Było przecudnie.Ponadto ostatnimi czasy obejrzałam 2 sezony Szpilek na Giewoncie i to moje umiłowanie powróciło. Po prostu mnie nosi i CHCE W GÓRY!

A wracając do rzeczywistości...to żyję sobie z dnia na dzień. Codziennie to samo. Jednak dziś miałam wenę na 'gosposie' :)  Zrobiłam sobie obiadek: leczo, które w zasadzie było mięsem z papryką xD oraz zupę paprykową ( prze-pychota! ). Oczywiście zrobił się mały bałagan. Na szczęście byłam sama w domu, więc muzyka na full i wzięłam się za sprzątanie. Dużo przyjemności mi to sprawiło! Tak, napisałam to: sprzątanie sprawiało mi przyjemność. Ale żeby tak było muszą być spełnione dwa warunki: (głośna) muzyka i samotność.  

Ciągle nie mogę wyjść z nałogu codziennego ważenia. Spadek wagi jest przemienny. Raz ubywa - raz nie. No ale cóż, poczekam do soboty ( mojego dnia na ważenie oficjalne ) i oczekuje, że zobaczę 1 kg mniej.





9 sierpnia 2011 , Komentarze (1)




Nie, nie jestem w ciąży ( bo niby z kim?). Spędziłam dziś dzień moim 1,5 rocznym siostrzeńcem i tak mnie naszło na rozmyślania. Macierzyństwo - piękna rzecz. Co prawda ja swój instynkt macierzyński mam zaspokojony ( owym siostrzeńcem), ale nie ukrywam, że chciałabym mieć ( w dalszej przyszłości ) dzieci.Dwójkę.

Już kończę te "farmazony" i wracam do rzeczywistości.
Spokojnie mogę odhaczyć dziś dzień za zaliczony - na konto diety. Posiłki wg planu, ćwiczenia również.  Chyba wrócę do mojego pomysłu wykupienia karnetu na siłowni i zacznę "pakować". Jak zapłacę to już naprawdę nie będzie zmiłuj. Na szczęście jedna koleżanka jest chętna, więc będę miała towarzystwo - a to już zwiększa motywację :)

PS: przeglądałam różne pamiętniki i jestem pod ogromnym wrażeniem tych dziewczyn, które osiągnęły spektakularne sukcesy. Dziękuję za te foty, bo to daje  mi motywacje i krzyczy mi z ekranu: "można? MOŻNA!"

Buziaki :*

8 sierpnia 2011 , Komentarze (2)

Minął już 8 dzień diety! Bez większych grzechów ( tylko 1 kostka gorzkiej czekolady i maleńki - naprawdę maleńki kawałek sernika na zimno ok. 1cm na 2 ). Czyli można uznać za udany pierwszy tydzień. Zrzuciłam kilogram - wg planu. Jest dobrze!

Przed chwilą skończyłam skakać na skakance - 18 min. Może to nie dużo ( w planie miałam napisane 15-20 min ) Ale po tygodniu już widzę efekty. Dziś skakało mi się dużo lepiej i lżej. Jednak upociłam się tak samo :)

Weekend minął szybciutko. Byłam w odwiedzinach u mojej kuzynki. Zaskoczyła mnie bardzo, bo poprosiła, żebym była chrzestną jej synka. Takich zaszczytów ostatnio dostępuję - bo to juz będzie drugi :) Moja mama się śmieje, że jak chłopak to dobrze, bo będę miała powodzenie ( te jej przesądy...).

Poza tym próbuje walczyć z lenistwem. Jest 1 :0 dla mnie, bo codziennie ćwiczę, ale muszę jeszcze powalczyć z takim "codziennym" lenistwem, bo życie mi mija, ciągle się obijam i nic mi się nie chce. Trzeba to zmienic, bo ile można siedzieć na fejsie, vitalii i innych portalach. Zaczynam się uzależniać ;/. 

Zastanawiam się nad dołożeniem do ćwiczeń ABS z vitalii jeszcze a6w. Skoro już się tak uwzięłam na to odchudzanie to może wystarczy mi motywacji?


6 sierpnia 2011 , Skomentuj


Tak. Udało się .Jeden kilogram mniej. Nie wiem, czy prawidłowo, ale zawsze ważę się rano przed śniadaniem. Zawsze jestem wtedy lżejsza i to mi daje motywację. Co prawda, po śniadaniu było juz prawie pół kilo więcej :o, nie wiem jak to się dzieję, bo przecież pół kilo nie zjadłam (ale doliczając herbatę...może i by się uzbierało). Nie mniej jednak - kilo mniej ujrzałam na wadze i to mnie cieszy! Oby tak było dalej.

W połowie września mam wesele w rodzinie. Według tej prognozy ( 1 kg mniej na tydzień ), w dniu wesela powinnam ważyć 65,5 kg! Ale bym była szczęśliwa! Muszę zrobić wszystko, żeby osiągnąć ten cel! W końcu bym wyglądała dobrze w sukience i mogła oglądać siebie na nagraniu. Jeej...naprawdę to moje najbliższe marzenie :)

Chyba trochę za bardzo wybiegam w przyszłość, bo do tego czasu jest jeszcze ponad miesiąc. No ale cóż, już tak mam, że żyje przyszłością ( i niestety nie potrafię dobrze wykorzystać teraźniejszości, bo wszystko odkładam na "jak schudnę"). No niestety, ta (nad)waga mnie ogranicza,  obniża samoocenę i pewność siebie. W sumie dlatego tu jestem. Żeby się z tym zmierzyć. Z kilogramami, słabościami, brakiem wiary w siebie...

Oby do przodu!


 

4 sierpnia 2011 , Komentarze (2)



Tak, wczoraj się chwaliłam, że mam taką silną wolę...więc przyszedł wstrętny i parszywy
kryzys. Miałam taką ochotę na loody, ale na szczęście się powstrzymałam.
Dodatkowo przybiło mnie trochę to, że gdy się ważyłam po 1 dniu to już był spadek wagi, a teraz prawie wszystko wróciło ;/ Musze się bardziej pilnować. Na szczęście planowane chudnięcie to 1kg na tydzień, więc mam jeszcze 3 dni.

Aż się dziwie, że jestem taka optymistką. Na ogól strasznie narzekam i marudzę ( ale z tym walczę! ). No ale cóż zrobić? Trzeba uwierzyć, że się uda. Uda się na pewno ! :)

I believe I can fly :)

3 sierpnia 2011 , Komentarze (3)

To już 3 dzień mojej diety. Prawdę mówiąc, czuję się jakbym była na niej już jakiś miesiąc. Nie, żeby mnie męczyła albo nudziła. Po prostu mam takie wrażenie. Praktycznie podporządkowałam swoje życie tej diecie. Codziennie świeże zakupy, pilnowanie odstępów między posiłkami i przygotowywanie ich. Wcześniej jadłam na co miałam ochotę, na obiad to co mama upichciła. Teraz, godzinę przed czasem obiadu wchodzę do kuchni, żeby sobie coś przygotować. O ile sama jestem w kuchni - gotowanie sprawia mi przyjemność. Jednak gdy w zasięgu mojej ręki jest moja mama to już nie jest to takie miłe. Jak zwykle słyszę "ciekawa jestem czy to posprzątasz!", "Jak zwykle bałaganu narobisz!". Niestety, nie potrafię robić tak, żeby w trakcie gotowania zawsze był porządek. Staram się zmywać na bieżąco, no ale nie da się wszystkiego. A te jej komentarze już mnie do szału doprowadzają!

Tak odbiegając od tematu sprzeczek z mamą. Jestem dumna z tego, że potrafię się oprzeć słodyczą. Póki co świetnie mi to wychodzi. Co prawda to dopiero 3 dzień diety, ale i tak moja silna wola sprawia, że jestem jeszcze bardziej zmotywowana i zadowolona :)

Niedawno wróciłam z przejażdżki rowerowej, ciężko mi było się zebrać, bo nie miałam towarzystwa :( Pojeździłam po okolicy 30 min - tak jak nakazywał plan ćwiczeń ABS, czyli norma wyrobiona :)

I tak na zakończenie :


Buziaki :)

© Fitatu 2005-24. Wszelkie prawa zastrzeżone.
Serwis stosuje zalecenia i normy Instytutu Żywności i Żywienia.