nowy tydzień - nowe siły :)
co z tego, że na wadze +1kg od ostatniego ważenia. i tak się nie poddam!! :))
mały reset
och! cóż za ze mnie nieroztropne człowiecze :\ najpierw poszłam, najadłam się w Sphinxsie a później poszłam na zakupy i użalałam się nad sobą, żem taka nieatrakcyjna i mam wystający brzuch itd. itd. .... ech. to pewnie wszystko przez ten deszcz!! wrrr!!
MENU: (ponad 1500 kcal)
- śniadanie: jajecznica (na dwie osoby: parówka, pomidor, cebula, cztery jajka), mała kromka chleba
- w pracy:
- garść pestek dyni
- jabłko
- nektarynka
- obiadokolacja: duża shorma w Sphinxsie
napoje: herbata z cytryną, 1,5 wody mineralnej niegazowanej, 500ml pepsi, senes
ĆWICZENIA:
- ćwiczenia z Mel B (rozgrzewka, pośladki, brzuch, klatka piersiowa i plecy)
- rozciąganie (w sumie godzina ćwiczeń)
a poza tym od soboty nie byłam na dłuższym posiedzeniu w toalecie, czuję że zasysam wodę z powietrza i dlatego puchnę, i w ogóle jestem be! o! miejmy nadzieję, że jutro będzie lepiej! :)
"byle szybciej"
powiem szczerze, że nie rozumiem ludzi, którzy chcą się SZYBKO-JUŻ-TERAZ-ZARAZ-NATYCHMIAST!! schudnąć. co więcej - strasznie mnie irytują. czy oni, biorąc się za odchudzanie, nie wiedzą jak ciało człowieka podchodzi do odchudzania? czy oni nie wiedzą, że chudnąć po 3 kg tygodniowo to morderstwo dla swojego organizmu? czy nie wiedzą jak takie nieodpowiedzialne zachowanie może wpłynąć na ich zdrowotną przyszłość?
"w 3 tygodnie 12 kg!", "w tydzień 4 kg!", "w miesiąc 20 kg!" - owszem, fajnie, tylko że JA NIE DAM SIĘ na to nabrać. za dużo się naczytałam i mam zamiar uczyć się z czyjegoś doświadczenia i nie popełniać takich strasznych błędów. mam szacunek do swojego zdrowia i organizmu :)
co nie zmienia faktu, że okrągły kilogram straty na tydzień to mega mobilizacja ;)) ale przecież nie będę się zabijać dla tej chwili dumy. prawda? :)
MENU: (~1100kcal)
- śniadanie: płatki Frutina z mlekiem 2%
- w pracy:
- dwie nektarynki
- serek wiejski (200g)
- 200g ziemniaków gotowanych, dwie warzywne surówki (200g) i talerz krupniku
- podwieczorek: dwie kromki z piętki chleba litewskiego z pomidorem, jabłko
- po treningu (ok. godz. 20): sześć ćwiartek ogórka w zalewie musztardowej ;)
napoje: herbata zwykła, 1,5l wody mineralnej niegazowanej, 300ml soku porzeczkowego, 500ml napoju izotonicznego, herbata poziomkowa, senes
ĆWICZENIA:
- godzina tańca
muszę zapamiętać na przyszłość, by nigdy nie rezygnować z ćwiczeń :))
nowa energia
och! jak dobrze, gdy energia wraca!! :D i co z tego, że @ daje o sobie znać, że mało spałam i wstałam o 5.30 :)) no i jeszcze padał deszcz (już czwarty dzień)!! ja byłam pełna energii i miałam dzień odkurzacza, co znaczy że wessałabym w siebie wszystko :P na szczęście całość mojego jadłospisu zamknęła się w okolicach ~1300kcal z czego pewnie duuużo spaliłam :D
MENU:-
śniadanie: parówka drobiowa z kromką chleba królewskiego z pomidorem
-
w pracy:
- jabłko, serek wiejski (200g)
- jabłko, jogurt pitny o smaku owoców leśnych (400g)
-
obiado-kolacja: kanapka w Subway'u z kotletem wegetariańskim (na oficjalnej stronie piszą, iż to jakieś 200kcal. zjadłam jeszcze trochę połowy kanapki męża. dobrze że sama nie brałam podwójnej porcji, bo bym chyba i ją wchłonęła :P); później troszkę czekolady z króliczka Lind Dor ;) został jeszcze ze świąt xD
napoje: herbata czarna z cytryną, herbata poziomkowa, 1,5 litra wody mineralnej niegazowanej, 200 ml coca-coli, herbata biała, herbata zielona
ĆWICZENIA:- 20 minut szybkiego marszu
- 1,5h skakania na DDR'rze :))
jeśli wierzyć przelicznikowi spalanych kalorii na Vitalii i porównać skakanie do średnio zaawansowanego aerobiku to przy mojej wadze spaliłam jakieś 570kcal :D ładnie :DD
to znaczy, że coraz bardziej upodabniam się figurowo do mojej Kumi Kody :)) mrau :))
słodkie zakończenie tygodnia
tydzień zakończył się przywitaniem @. wreszcie :) niech to w końcu ze mnie poschodzi, bo moje kostki wołają o pomstę do nieba. w związku z powyższym byłam dzisiaj tak zmęczona, że nawet palcem mi się nie chciało ruszać i co rusz przysypiałam po kątach. lepsze to niż objadanie się na okrągło, co nie zmienia faktu, że dzisiaj pozwoliłam sobie trochę dogodzić :)
MENU:
- śniadanie: dwa smażone plasterki mortadeli (100g) z kromką chleba "królewskiego" (34g), keczup
- II śniadanie: talerz leniwych klusek (ser chudy i pół tłusty) z cukrem i cynamonem
- obiad: trochę fasolki szparagowej zielonej i kilka kęsów mięsa z kurczaka (ogryzałam kości z tego co zostawił mój mąż ;)); pasek czekolady jogurtowo-truskawkowej
- podwieczorek: mała miseczka makaronu z jagodami i jogurtem - mniam! :)
- kolacja: miseczka budyniu waniliowego
napoje: z cztery kubki czarnej herbaty (ogromne), woda z sokiem pigwowym, herbata poziomkowa, zielona herbata
ĆWICZENIA:
- niestety brak ze względu na całodzienne osłabienie :(
słodko mi :) mam nadzieję, że to starczy na cały przyszły tydzień :)
pozdrawiam wszystkie :*
waga kontrolna
jako że wczoraj nie bardzo chciało mi się wierzyć, że jakoś tak mnie przybyło, to postanowiłam dzisiaj kontrolnie znów wskoczyć na wagę i... w porównaniu do zeszłotygodniowego ważenia mamy spadek o -0,1kg! :D
tak, to zdecydowanie poprawiło mi z rana humor i mogę teraz spędzić kolejny udany dzień :D
MENU: (~1000kcal)
- śniadanie: dwie kromki chleba "królewskiego" (~120kcal) z pasztetem firmowym Profi (~140) i pomidorem (~10 kcal)
- II śniadanie: dwie małe nektarynki (83kcal)
- obiad: sałatka (rukola - 75g, makaron świderki - 80g, seler naciowy - 170g, pestki dyni - 15g, dwie łyżko oliwy, ocet bianco do smaku. kaloryczność całej sałatki ~564kcal czyli mój dzienny przydział, czyli połowa to ~282kcal)
- kolacja: ciabata - mniaaaaaam, nie jadłam jej wieki!! :D (~250kcal), z szynką z piersi kurczaka (~86kcal) i pomidorem (~20kcal) - przepyszna kolacja!! :D
napoje: trzy herbaty czarne z cytryną, kubek wody mineralnej niegazowanej, herbata poziomkowa, herbata owocowa, woda z sokiem lipowo-malinowym woda z sokiem pigwowym i czuję, że jeszcze o czymś zapomniałam ;)
ĆWICZENIA:
- energiczne porządki domowe ;)
- 35 minut ćwiczeń z Mel B (rozgrzewka, pośladki, klatka piersiowa i plecy, ogólnorozwojowe) - POLECAM!! :D
- 50 brzuszków, 100 nożyc
dzień minął rewelacyjnie! :) pomimo tego, że w okolicach południa tak bardzo mi się niczego nie chciało, że masakra. ale najważniejsze, że z tych nudów nic nie zjadłam ponad program :) ba, nawet na słodkie się nie skusiłam :D
i podbrzusze pobolewa, więc coś się dzieje w kierunku @. byle szybciej, bo bywam nieznośna dla męża ;)
pół kroku w tył
a się porobiło. dzisiaj na wadze +0,4kg. nie dramatyzuję z tego powodu, ale nie powiem, mój optymizm trochę osłabł. w końcu strata wagi nie jest dla mnie taka obojętna skoro się odchudzam, prawda?
przeanalizowałam sobie zeszły tydzień i nie widzę żadnych ogromnych skaz na moim podejściu do żywienia. racjonalne żywienie, sporo ruchu, dużo napoi. ale! ogromny całotygodniowy stres, 31 dzień cyklu robią swoje. czuję się opuchnięta, trochę boli mnie kręgosłup, ale nie pozwoliłam sobie na zrezygnowanie z ćwiczeń :) trochę w ograniczonym zakresie, ale zawsze coś :)
no nic, trzeba spiąć poślady i iść do przodu! :)
MENU: (~1020kcal)
- śniadanie: dwa jajka (160kcal) i mała kromka chleba (40kcal)
- w pracy:
- rozmemłany banan z dwoma łyżkami otrąb - pyszne! :P (ok. 170kcal)
- duże jabłko (ok. 80kcal)
- dwa śledzie w zalewie octowo-korzennej (~220kcal) i małą kromką chleba (50kcal)
- obiado-kolacja: mrożonka kurczak indonezyjski (101kcal/100g, więc koło 300kcal, bo mąż wpadł na pomysł podsmażania tego na oleju :| )
napoje: herbata czarna, 1,5 litra wody mineralnej niegazowanej, kubek Nestea, wapno, zielona herbata
ĆWICZENIA:
- 30 minut szybkiego marszu
- 35 minut ćwiczeń rozciągających
ciężki dzień
nienawidzę swojej uczelni. nienawidzę! nienawidzę! nienawidzę! przez ten ogromny stres (a później ulgę bo jego ustąpieniu, bo w efekcie wszystko zakończyło się jak na razie pozytywnie) bolał mnie żołądek na przemian z wielką ochotą zjedzenia czegoś złego.
w efekcie dzień wyszedł dość blado zdrowotnie zwłaszcza jeśli chodziło o obiad. ale nie mniej jednak uważam ten obiad za sukces, bo w obliczu tych wszystkich BARDZO ZŁYCH RZECZY (czytaj: trzy zestawy powiększone z Mc - dla brata, kumpla i męża, - trzy torille, trzy sezonowe frytki, 3 ogromne kubki coca-coli, ja zjadłam bardzo niewiele i nie dałam się namówić na słodycze!) i nie wiem czy to zasługa stresu, czy senes jeszcze działał, czy może frytki mi zaszkodziły, ale dwa razy byłam dzisiaj w kibelku. jedyny plus tej całej sytuacji :)
MENU: (~1150kcal)
- śniadanie: dwie kromki chleba pszenno-razowego ze szprotem z dodatkiem octu
- II śniadanie: duże jabłko
- obiad: małe frytki z Mc (~300kcal) i 1/4 tortilli (~150kcal)
- podwieczorek: duża kawa cappuccino lodowa
- kolacja: serek wiejski Piątnica
napoje: kakao, Nestea zielona herbata (ok 700ml), duża kawa, mięta, zielona herbata - w sumie nico ponad 2 litry. minimalizm związany z długimi podróżami pociagiem.
ĆWICZENIA:
- 30 minut szybkiego marszu
- w planach jeszcze brzuszki, gdy przejdzie ból żołądka
jutro ważenie. nie wiem, żebym się z tego specjalnie cieszyła. żołądek mnie boli, a 30 dzień cyklu nie sprawa wrażenia lekkości. mam nadzieję, że jak już stres studencki po części mi zejdzie to i @ się pojawi. w sumie - miło by było.
pozdrawiam :)
kolejny udany dzień
dziękuję bardzo za wszystkie słowa odzewu w związku z moim metabolicznym problemem :) postaram się zastosować tą ciepłą wodę z sokiem z cytryny. czy należy ją pić codziennie? czy można co dwa dni? bo powiem szczerze, że po dwóch dniach stosowania senesu czuję, że mam jelita przewrócone na lewą stronę :P ale to dobrze, należało się im po takim ciężkim żywieniowo weekendzie :)
fajnie tak bez bólu brzucha biegać po 5-6 razy do kibelka :P
MENU: (~1200kcal)
- śniadanie: mussli Frutina z mlekiem 2%
- w pracy:
- derek Danio waniliowy z czterema łyżkami otrąb
- pieczone udko z kurczaka (250g), 250g gotowanego suchego ryżu, sałatka wielowarzywna (ok 200g)
- podwieczorek: 300g czereśni :)
napoje: herbata zielona, litr soku Tymbark pomarańczowo-brzoskwiniowego, 1,5 litra wody mineralnej niegazowanej, 200ml soku wieloowocowego, dwa kieliszki białego wina, herbata owocowa - ło la Boga! :P
ĆWICZENIA:
- 2 x 20 minut na rowerze
- 35 minut ćwiczeń rozciągających
jutro czeka mnie ciężki dzień. muszę jechać na uczelnię (Warszawa-Katowice). mam nadzieję, że dzień nie będzie morderstwem dietetycznym... a poza tym jestem w 29 dniu cyklu. mogłaby ta @ się w końcu zjawić.
gów***ny problem
jeśli ktoś jest nazbyt wrażliwy uprasza się o nieczytanie tekstu. dziękuje.
trzeba to przyznać wszem i wobec - mam problemy z wypróżnianiem się. i ten element bardzo skutecznie utrudnia mi odchudzanie. skąd to się bierze? śmiem przypuszczać, że to wszystko "zasługa" genów mojej mamy, która ma identyczne problemy. bo jak to jest możliwe, że nie było się w toalecie w ciągu trzech dni? i to jeszcze gdy na obiad się jadło pizzę, kurczaka z makaronem i jeszcze coś tam innego ciężkostrawnego? okropnie się z tym czułam na brzuchu, który zaczynał mnie już pobolewać i upominać o swoje...
tym bardziej irytują mnie moje problemy, gdy mój mąż (który je wszystko tak jak ja) lata do toalety nawet po dwa-trzy razy dziennie! i mi się żali, że musi tak biegać jak ja nie mogę :( a przecież jem dużo owoców i warzyw, piję w okolicach 3 litrów płynów dziennie, dokładam sobie otręby do jogurtów, chleb jem tylko pełnoziarnisty... buu!!
jednakże nie poddaję się i postanowiłam zacząć wspomagać moje jelita co by sobie dobry nawyk wyrobiły i od wczoraj nabyłam sobie herbatkę ziołową z liści senesu (senes jak sedes - łatwo zapamiętać od czego te zioła :P). żeby zacząć tak na lajcie. nie chcę od razy faszerować się Xenną czy innymi mocniejszymi przeczyszczaczami. niech natura podziała :) wczoraj wypiłam pierwszą herbatkę. efekt? łagodnie pogoniło mnie z 4 razy w ciągu dnia (ech... ile tego w człowieku siedzi :\). postanowiłam do niedzieli pić sobie jedną herbatkę dziennie, a po weekendzie będę ją sobie zaparzać co dwa dni. niech jelita same się w końcu zmotywują do normalnej pracy!!
MENU: (~1000kcal)
- śniadanie: dwie kromki chleba pełnoziarnistego (64g) z szprotem w sosie pomidorowym z dodatkiem octu
- w pracy:
- reszta sałatki z kurczakiem
- porcja leczo z połową torebki białego ryżu
- podwieczorek (?): cukierek mleczny przed treningiem tańca
napoje: herbata owocowa, 1,5l wody mineralnej niegazowanej, pół szklanki coca-coli, 300ml soku grapefruitowego, 500ml napoju izotonicznego,biała herbata, senes
ĆWICZENIA:
- 2 x 20 minut jazdy na rowerze
- 60 minut tańca
byle do przodu! nie poddawajcie się dziewczynki! :))