Dzisiaj byłam zapisać się na siłownię, wykupiłam na razie karnet na miesiąc i od stycznia zaczynam. To jedno z moich postanowień noworocznych (listę cały czas uzupełniam). Mam tylko nadzieję, że jakoś będę to mogła zgrać z pracą i chodzić dość często. Oby trenerzy byli w porządku i pomogli mi dobrać odpowiednie ćwiczenia.
A co na wadze? 66.8. To odmawianie sobie w Święta coś dało. Moim celem jest schudnięcie do tych 60kg i oczywiście ujędrnić ciało, bo jest w fatalnym stanie. Chyba będę musiała jeszcze pomyśleć o jakiś ćwiczeniach na brzuch.
Poza tym przechodzę jakiś stan dołująco-przygnębiający z powodu samotności. Te wszystkie ciotki ciągle mi marudziły o chłopaku, spotkałam się z koleżanką i opowiadała, jak jej się to układa w związku. I mi się tak trochę smutno zrobiło, że ja ciągle sama. Chciaż z drugiej strony, gdzie ja miałabym kogoś poznać, skoro tylko praca, dom i czasami zajęcia na uczelnii. Nie należę do osób rozrywkowych, nie chodzę na imprezy. No nic, trudno się mówi.
Zaczęły się przeceny w sklepach, trochę pochodziłam, ale nawet po przecenie nie są to zakupy na moją kieszeń. Chyba zacznę sobie odkładać pieniądze, albo wybiorę się do lumpeksu. Ale ja nawet nie wiem, czego mam szukać, żeby później wykorzystać ten ciuch i skompletować z innymi. Zazwyczaj coś kupuję i leży później w szafie, bo do niczego nie pasuje, albo wyglądam jak stara baba.