Mogę ćwiczyć, ale przecież nie pozbędę się wiszącej skóry. Mój brzuch wygląda, jakbym była po dwóch ciążach. W końcu ważyłam kiedyś te 100 kg i brzuch miałam wielki. A mój największy kompleks to biust, a raczej jego brak. Zawsze miałam mały (nawet przy sporej nadwadze miałam miseczkę B), a teraz to już nic nie zostało, sama skóra. Jak się zaczęłam odchudzać, to nie pomyślałam o tym, żeby o niego zadbać. I teraz jest tragedia.
Nie lubię na siebie patrzeć, czuję się taka nieatrkacyjna. Wstydzę się własnego ciała. W ubraniu to jeszcze jest w porządku, ale nago to szkoda gadać. Dobrze, że mam małe lustro w łazience i nie muszę się za często oglądać.
Mam sobie do zarzucenia, że jak rozpoczynałam odchudzanie, to nie pomyślałam o ujędrnianiu ciała. Wtedy było najważniejsze zrzucanie kilogramów, nawet do głowy mi nie przyszło, jak to się odbije na stan mojego ciała. Teraz dopiero widzę swoje błedy, ale jest za późno.
Do dziewczyn, które dopiero zaczynają się odchudzać: pamiętajcie o ćwiczeniach. Ja po prostu się skupiłam na diecie, zupełnie wykluczając ruch i obudziłam się za późno.
sahlma
14 stycznia 2012, 19:42Racja! Najwięcej dają jednak ćwiczenia wiec chociaż teraz ich nie zaniedbuj a z czasem będzie lepiej.
Pigletek
14 stycznia 2012, 19:00Kochana na to nie ma mocnych. Ja myślałam o ujędrnianiu: ćwiczyłam i wklepywałam wszystko w skórę. Niektóre środki nie kosztowały mało. I nic! Zazdroszczę biustu, bo ja miałam spory i wisi mi tragicznie! W dodatku mam na nim rozstępy. Ćwicząc wyrobiłam mięśnie. Byłam na konsultacji u plastyka. Powiedział, że pod skórą ma dobrze wyrobione mięśnie i miałabym kaloryfer na brzuchu, ale go nie widać, bo przykrywa go skóra. I nic z tym nie zrobię. Tak to już jest, jak się ma duże wahania wagi.