Tak się zastanawiam, co jest ze mną nie tak? Trafiłam na Vitalię z wagą 65kg, teraz ważę ponad 70 i nadal tyję. Kiedyś schudłam prawie 40kg, ale w tej chwili to całe odchudzanie mnie przerasta. Nie wiem, dlaczego. Co się zmieniło? Chyba moje podejście do tego wszystkiego. Podświadomość mi mówi, że to nie ma sensu. Gruba, czy chuda... co za różnica?
Najgorsze są jednak te ataki kompulsywnego jedzenia, które ostatnio zdarzają się niemal codziennie. Do tego zawsze do domu wracam z czymś słodkim, a to z ptasim mleczkiem, kilogramem krówek, albo lodami. A wcale nie mam zamiaru tego kupować. Powstrzymuję się jak mogę, ale w ostatnim momencie i tak wejdę do tego sklepu, a później w domu pochłonę to wszystko w trzy minuty, myśląc sobie 'od jutra...'. A w efekcie więcej na wadze, wyrzuty sumienia, ból żołądka i gorsze samopoczucie.
Wiem, sprawa jest jasna. Więcej tak nie robić, ale powtarzam to sobie za każdym razem, a potem znowu to samo.
Próbuję wymyślić, co jest przyczyną, że tak uciekam w jedzenie. Przecież wcześniej tak nie miałam. Może to, że jakoś nie mogę się odnaleźć? Skończyłam studia licencjackie, które nie były trafionym pomysłem. Niby zapisałam się na inny kierunek, ale nie wiem, czy tym razem będzie to dobra decyzja. Moi znajomi układają sobie życie, a ja ciągle bierna. Z pracy do domu, z domu do pracy i tak wygląda mój dzień. Jak się czasami spotkam z koleżanką, to tylko słucham, bo ja nie mam o czym opowiadać.
Teraz łapię się nadziei, że może od października coś się zmieni.
Same bzdury, ale może to pisanie mi coś pomoże. Przeczytam to za jakiś czas i spojrzę na siebie inaczej?